Logitech G Pro to dość długo wyczekiwany spadkobierca klasycznego, prostego modelu G100. Wprowadza on takie usprawnienia jak boczne przyciski, topowy sensor optyczny czy odświeżony design jednocześnie zachowując ogólny kształt i niewielkie rozmiary swojego pierwowzoru. Sprawdźmy, jak sprawuje się ten odświeżony model.

Specyfikacja

  • Wymiary: 117x62x38 mm
  • 6 przycisków
  • Waga (bez przewodu): 83 g
  • Przewód w oplocie: 2 m
  • Sensor optyczny: Pixart PMW3366
  • Częstotliwość próbkowania: 125/250/500/1000 Hz
  • DPI: 200-12000
  • Prędkość maksymalna: 300 IPS
  • Maksymalne przyspieszenie: 40 G
  • Podświetlenie: RGB
  • Oprogramowanie Logitech Gaming Software
  • Cena 259-349 zł (ceny mocno wahają się w zależności od sklepu)

Budowa i jakość wykonania

Logitech G Pro z wyglądu jest niezwykle niepozornym gryzoniem. Bardzo prosta, obła konstrukcja jest jednak solidna i schludna, a wszystkie elementy są ze sobą dobrze spasowane. Należy nadmienić, iż obudowa jest w pełni symetryczna, jednak umieszczenie przycisków funkcyjnych po lewej stronie zapewnia w pełni efektywne użytkowanie tylko osobom praworęcznym. Całość wykonano z czarnego, matowego tworzywa za wyjątkiem wspomnianych przycisków funkcyjnych i środkowej sekcji między przyciskami głównymi – one wyróżniają się na tle całości swoim wysokim połyskiem. Obudowa składa się z 4 zasadniczych części. Spód razem z panelami bocznymi stanowi jedną, co oznacza mniej szczelin zbierających brud i kurz. Prawy i lewy przycisk to symetryczne płytki zbliżone kształtem do równoległoboku. Ostatnim elementem jest panel na grzbiecie, na którym umieszczono transparentne logo oraz krawędzie stanowiące razem sekcje podświetlenia. Znajduje się pod nimi jedna dioda, więc niemożliwe jest ich oddzielne regulowanie.

Przyciski główne posiadają bardzo drobne wgłębienia na środku, które są praktycznie niewyczuwalne, ale pomagają palcom zachować optymalne ułożenie. Ich kliknięcie nie należy do najgorszych, ale odgłos mógłby być nieco pełniejszy. Rolka umieszczona pośrodku pokryta jest dość grubą warstwą gumy. Podczas kręcenia nią można wyraźnie wyczuć każdy pojedynczy krok, na szczęście nie stawia ona zbyt dużego oporu. Jej kliknięcia są jednak bardzo płytkie, a rolka bardzo powoli odskakuje do góry. Przycisk do zmiany DPI sprawuje się niemalże identycznie jak te funkcyjne umieszczone na boku. Wszystkie trzy są bardzo dobrze osadzone, nie występują na nich żadne luzy, a siła wymaga do ich aktywacji została tak dobrana, aby nie wcisnąć ich przez przypadek. Osobiście preferowałbym, aby przyciski boczne były trochę większe, ale ich rozmieszczenie sprawia, że nie można do nich bez problemu sięgnąć zarówno przy palm, jak i claw gripie.

Na spodzie myszy umieszczono 5 teflonowych padów poślizgowych. Są one grube, jednak ich rozmiar pozostawia trochę do życzenia. W przypadku miękkich podkładek mogą się one zapadać. Jest jednak jedna rzecz, która w pewnym stopniu rekompensuje dobór tak małych padów na krawędziach – dodatkowy  pad okalający sensor optyczny, który zapewnia dodatkowe podparcie na samym środku myszki.

O przewodzie mogę wypowiadać się w samych superlatywach. Gruby oplot zapewnia odpowiednią ochronę jednocześnie nie usztywniając kabla, który nie plącze się i bezproblemowo układa się na biurku.

Sensor

Pixart PMW 3366 jest wersją sensora 3360 wykorzystywaną tylko i wyłącznie w myszkach firmy Logitech. Muszę jednak zaznaczyć, iż egzemplarz myszki przysłany przez producenta wcześniej był już przez kogoś testowany. Patrząc na stan ślizgaczy i dziurę w naklejce na spodzie mogę stwierdzić, że był on również rozkręcany, przez co wyników pomiarów nie można uznać za całkowicie miarodajne. Co nie zmienia faktu, że osiągi sensora nawet po ingerencji w konstrukcję gryzonia są fenomenalne.

  • Częstotliwość próbkowania – 125/250/500/1000 Hz
  • Szumy (Jittering) – nie występują przy żadnej wartości DPI
  • Interpolacja – podobnie jak w przypadku jitteringu, brak
  • Predykcja (Angle Snapping) – nie występuje
  • Akceleracja pozytywna – bazowo nie występuje, ale możliwe jest jej włączenie w programie producenta, a po jej aktywacji odczytywana prędkość sięgała nawet 14 m/s
  • Akceleracja negatywna – brak, kursor nie zwalnia lub nie zatrzymuje się po przekroczeniu maksymalnej prędkości
  • LOD (wysokość nad podkładką, przy której sensor nie przesyła sygnału) – około 1.5 mm
  • Prędkość maksymalna – wg producenta wynosi ona powyżej 300 IPS = 7.62 m/s. W trakcie pomiarów największe znaczenie miała nie tylko częstotliwość odświeżania sygnału, ale również użyta podkładka. Na najtańszej podkładce materiałowej, jaką kupiłem kiedyś do przewożenia z laptopem nie udało mi się przekroczyć prędkości 5.5 m/s. Inaczej wyglądała sytuacja na Steelseries QCK+ oraz Genesis M12 Maxi, gdzie dla wyższych wartości odświeżania (500/1000 Hz) maksymalna zarejestrowana prędkość znacznie przekraczała 8 m/s.

Oprogramowanie

Logitech Gaming Software omawiałem ostatnio w recenzji klawiatury od tegoż producenta. Uniwersalny program przeznaczony jest do wszystkich urządzeń Logitech G, które posiadają możliwość personalizacji. Całość podzielona jest na zakładki skupiające się na konkretnej grupie ustawień.

Pierwsza zakładka odpowiedzialna jest za przypisanie instrukcji oraz makr do poszczególnych klawiszy. Ciekawą opcją jest funkcja G-Shift, która pozwala na zmianę instrukcji przypisanych do wszystkich przycisków, dzięki czemu praktycznie podwaja się liczba komend dostępnych na stałe.

Druga zakładka daje możliwość dopasowania parametrów pracy sensora – wartość DPI, częstotliwość próbkowania sygnału lub opcja włączająca przyspieszenie kursora.

Czwarta zakładka pozwala na kalibracje czujnika w zależności od rodzaju używanej podkładki.

Nie omawiam trzeciej oraz piątej zakładki, ponieważ dają one dokładnie takie same możliwości regulacji oświetlenia lub mapowania użycia klawiszy jak w przypadku klawiatury Logitech G413 Carbon recenzowanej niedawno.

Wrażenia z użytkowania

Zacznę od wygody podczas korzystania z tej myszki. Logitech G Pro posiada bardzo uniwersalny kształt, dzięki czemu używanie różnych chwytów nie stanowi żadnego problemu, a przyzwyczajenie się do niej nie zajmuje dużo czasu. Pomimo małej wagi cały ciężar został dobrze rozłożony, a skromne rozmiary sprawiają, że chwyt jest pewny i solidny. O działaniu przycisków wspominałem już podczas opisu budowy i dodam tylko, iż nawet podczas zaciętych i dynamicznych pojedynków nie miałem problemu z instynktownym trafieniem w dodatkowe klawisze – są one dobrze rozmieszczone i odpowiednio wystają nad powierzchnię obudowy. Dodatkowo muszę pochwalić przewód, który bardzo dobrze się układa i w żadnym stopniu nie był kulą u nogi podczas testów.

Małe rozmiary padów poślizgowych mają swoje dobre i złe strony. Opory ruchu na małych ślizgaczach są znacząco mniejsze ze względu na ograniczenie powierzchni styku, jednak z drugiej strony w miękkich podkładkach myszka lekko się zapada. Moje subiektywne odczucia mogłyby być zupełnie inne, lecz w tym konkretnym egzemplarzu pady zostały mocno odkształcone przez kogoś rozkręcającego myszkę przede mną. Gdyby nie ich grubość, która jest w stanie w pewnym stopniu kompensować zniekształcenia, przeprowadzenie testów byłoby w ogóle niemożliwe.

Ostatnim elementem mojej oceny są osiągi sensora. Cieszę się, że nie ucierpiał on w trakcie demontażu i mogłem w pełni cieszyć się jego parametrami, które zapewniają rozgrywkę na bardzo wysokim poziomie. Counter Strike: Global Offensive, Overwatch, League of Legends – to tytuły w których gryzoń spisywał się świetnie. Starałem się bardzo, ale nawet skrajnie szybkie ruchy połączone z odrywaniem myszki od podkładki nie były w stanie zgubić kursora. Nawet w Saperze trafiałem na minę o wiele później niż zwykle. Przypadek?

Podsumowanie

Ciężko jest mi wysnuć jednoznaczne wnioski z testów. W ogólnym rozrachunku Logitech G Pro jest naprawdę przyjemnym i dobrze wykonanym gryzoniem, jednak nie jestem w stanie oszacować wpływu wcześniejszej ingerencji w konstrukcję. Na pewno wpłynęło to na pady poślizgowe, których ruch jest dość płynny, a można usłyszeć i delikatnie wyczuć, że mógłby być gładszy. Sensor zdecydowanie należy do topowych i nie można mu nic zarzucić. Należy również zastanowić się na stosunku ceny do jakości. O ile cena 349 zł wydaje się nie być adekwatna do tak prostej konstrukcji, tak zakup za 259 zł już wydaje się mieć większy sens i zdecydowanie należy to wziąć po uwagę rozważając zakup.