Dla niektórych PGL Major w Krakowie trwa w najlepsze, dla niektórych zakończył się nieco wcześniej. W gronie tych drugich jest niestety PENTA Sports - drużyna Pawła "innocenta" Mocka odpadła w fazie grupowej, mając na koncie tylko jedno zwycięstwo. Sam występ międzynarodowej formacji nie należał jednak do najgorszych, a biorąc pod uwagę czas istnienia składu oraz niewielkie doświadczenie niektórych graczy, turniej w Krakowie można potraktować jako bardzo dobry prognostyk na przyszłe miesiące.

Niefortunny początek

Zawodnicy PENTA Sports z pewnością spodziewali się, że łatwo nie będzie, jednak losowanie par na inaugurację mogło być dla nich nieco łagodniejsze. Debiutanci trafili na zeszłorocznych dominatorów z Brazylii - SK Gaming. O zwycięstwo nie było łatwo, jednak - jak sami wiemy - mecze w formacie BO1 niekiedy rządzą się swoimi sprawami, tak więc nadzieje na niespodziankę były spore.

Jak się okazało, o zaskoczenie było rzeczywiście bardzo blisko. Pomimo niezbyt obiecującego początku po stronie terrorystów gracze PENTA zdołali zagrozić swoim rywalom z Brazylii. Starcie to zakończyłoby się zapewne zwycięstwem, gdyby nie sama końcówka, no i oczywiście indywidualny popis Marcelo "coldzery" Davida. Mocek i jego koledzy ulegli na Inferno 13:16, jednak wszyscy wiedzieliśmy, że szanse na play-offy wciąż są spore.

W drugim spotkaniu na Majorze kRYSTAL i spółka natrafili na reprezentantów North. Przeciwnik bardziej przystępny niż SK, jednak wciąż prezentujący bardzo wysoki poziom. W tym przypadku jednak sprawa wygranej była dużo bardziej realna, bo jeśli nie z Duńczykami, to z kim wygrywać?

Mecz na mapie Mirage rozpoczął się obiecująco. Do przerwy, grając po stronie terrorystów, PENTA wygrywała 8:7. Problem pojawił się jednak po zmianie stron. Gra w defensywie leżała, co w efekcie sprawiło, że North wygrało całe spotkanie tracąc w drugiej połowie tylko jedną rundę. Zespół naszego rodaka zaczął świetnie, za to skończył fatalnie. Te trudności dopiero się zresztą uwidoczniały.

Odbicie od dna i gra o wszystko

Reprezentanci PENTA Sports nie mogli sobie pozwolić na więcej błędów. W trzecim meczu na turnieju w Krakowie trafili oni na zawodników Vega Squadron. Sam początek spotkania przeciwko rosyjskiej formacji zwiastował szybką porażkę i koniec przygody z Majorem. Mocek i jego koledzy odrobili jednak straty z pierwszej połowy i wynik 4:11 zamienili w 16:14. Comeback był piękny, jednak gdyby przeanalizować przebieg całego pojedynku, z pewnością żaden z zawodników nie byłby zadowolony. Zwłaszcza, że Vega była jednym ze słabszych zespołów w całych zawodach.

Problem, który zobaczyliśmy w meczu z North, objawił się także w spotkaniu przeciwko FlipSid3 Tactics. PENTA Sports rozpoczęła wręcz rewelacyjnie, wygrywając jedenaście rund po stronie antyterrorystów na Trainie. Druga część była jednak dużo gorsza. Ekipa HS'a nie mogła doprowadzić zwycięstwa do końca i w efekcie musiała pożegnać się z turniejem, ulegając 13:16. Po raz kolejny zobaczyliśmy dwa oblicza PENTY. Jedno - solidne, pewne siebie; drugie - nijakie, nerwowe, bez przemyślanego planu.

innocent wypadł najsłabiej, czyli o statystykach słów kilka

Jak wyglądała gra PENTY podczas Majora w Krakowie wszyscy widzieliśmy. Warto jednak przyjrzeć się statystykom indywidualnym graczy. Oczywiście tylko w formie ciekawostki, bo wiadomym jest, że nie zawsze warto jest się nimi sugerować. Jeśli spojrzeć na cyferki, najgorzej w zespole wypadł nasz rodak, Paweł "innocent" Mocek. Nie można mu oczywiście odmówić świetnego występu w wygranym spotkaniu, no ale cóż - takie są fakty. Zerknijcie zresztą sami.

Gracz Bilans Z/Ś Obrażenia/rundę
Miikka "suNny" Kemppi 91:81 1,12 89,4
Jesse "zehN" Linjala 85:79 1,08 80,4
Kevin "kRYSTAL" Amend 74:77 0,96 72,1
Kevin "HS" Tarn 70:80 0,88 70,5
Paweł "innocent" Mocek 62:79 0,78 63,7

To dopiero początek

Występ zawodników PENTA Sports na Majorze w Krakowie być może nie zakończył się tak, jak sami by tego oczekiwali, ale na jego podstawie można stwierdzić, że przed nimi kreśli się kolorowa przyszłość. Droga, jaką przeszli, by się zakwalifikować, robi wrażenie. Sama gra na turnieju również mogła cieszyć oko. Zabrakło bez wątpienia ogrania oraz pewności siebie w kluczowych momentach, jednak i to przyjdzie z czasem. Miejmy nadzieję, że już wkrótce zobaczymy Mocka i jego kolegów na kolejnym turnieju offline. Doświadczenie z Majora na pewno zaprocentuje.