Równo dwa lata temu, 23 sierpnia 2015 roku, Fnatic brutalnie zakończyło sen Virtus.pro o drugim w ich historii finale Majora. Po trzymapowym boju Szwedzi wygrali z Polakami w półfinale ESL One Cologne, a Filip „NEO” Kubski i spółka musieli przedwcześnie zakończyć turniej, na którym spisywali się naprawdę świetnie.

Przed dojściem do półfinału Majora, Virtus.pro w Kolonii radziło sobie znakomicie. Polacy wylądowali w grupie D razem z Teamem Immunity, mousesports oraz Cloud9 i awansowali z niej jako pierwsi, wygrywając dwa mecze bez większych problemów. Polacy z turniejem przywitali się, mierząc się na Cobblestone z Australijczykami. Już od pierwszej mapy widać było w zespole siłę i energię podobną do tej, jaką emanował rok wcześniej w Katowicach. Jarosław „pashaBiceps” Jarząbkowski i Paweł „byali” Bieliński zaczęli Majora z wysokiego C i dzięki ich trafieniom Virtus.pro odesłało z kwitkiem pierwszego rywala, tracąc dziewięć rund. Kolejnym rywalem Polaków było Cloud9, które na serwerze miało jeszcze mniej do gadania niż Team Immunity. Ówczesny numer jeden amerykańskiej sceny zdobył na Cobblestone tylko osiem oczek, a Polacy raz jeszcze udowodnili, jak silna jest ich strona terrorystów. Dwa gładkie zwycięstwa, świetna indywidualna postawa byaliego, pewnie wyglądająca drużyna i szybki awans do fazy pucharowej – Virtus.plow było w gazie!

Dwa dni później VP w wielkim stylu przywitało się z kilkunastotysięczną widownią, wygrywając na głównej scenie z Ninjas in Pyjamas w kolejnej epickiej odsłonie el clasico. W tym meczu, przede wszystkim na rozgrywanym jako pierwszym Trainie, Polacy pokazali ogromny charakter. Znacznie lepiej zaczął NiP, który szybko wypracowało sobie kilkurundową przewagę, jednak świetna gra Wiktora „TaZa” Wojtasa i Janusza „Snaxa” Pogorzelskiego sprawiła, że drużynie udało się wyrwać NiP-owi zwycięstwo w ostatniej rundzie. Druga mapa – wybrane przez Christophera „GeT_RiGhTa” Alesunda i spółkę Inferno – była prawdziwym pokazem siły Virtusów, którzy oddali rywalowi zaledwie pięć rund i pewnie awansowali do półfinału, po drodze nie przegrywając ani jednej mapy.

Tam na Polaków już czekało Fnatic, które podobnie jak zespół TaZa, w Kolonii do tej pory nie zaznało smaku porażki. Już od pierwszej rundy na Mirage’u widać było, że mierzą się ze sobą dwie najlepsze drużyny tego Majora. Przez jakiś czas zespoły szły łeb w łeb, jednak genialna akcja pashy pozwoliła jego ekipie odskoczyć na trzy rundy. Niesiona dopingiem publiczności drużyna Virtus.pro po zmianie stron grała rewelacyjnie, raz po raz rozbijając ataki swojego rywala. Na serwerze widoczny był tak naprawdę tylko jeden zespół i było to właśnie VP. Siedem kolejnych zwycięstw sprawiło, że Polacy rozgromili Szwedów 16:6 i zbudowani tym triumfem przystąpili do gry na Inferno.

Rywalizację na Inferno Virtusi zaczęli od wygranej pistoletówki i dwóch rund eco, jednak później do głosu doszli zawodnicy Fnatic. Przy wyniku 5:8 raz jeszcze zaszalał pashaBiceps, dzięki czemu pierwszą połowę Polacy skończyli z wynikiem 7:8. Po zmianie stron VP włączyło tryb „plow” i zdobyło sześć rund z rzędu, doprowadzając do rezultatu 13:8. Kiedy wydawało się, że Polacy przypieczętują zwycięstwo i awansują do finału, Fnatic wykorzystało przerwę, po której Szwedzi zaserwowali comeback. Polacy zdołali wygrać w końcówce tylko jedną rundę i ostatecznie to zespół niesiony świetną grą Freddy’ego „KRIMZa” Johanssona wygrał mapę.

Przybici minimalną porażką Virtusi ostatecznie nie potrafili się podnieść i po nawiązaniu walki po stronie terrorystów na Cobblestone zostali rozbici jako antyterroryści. Fnatic wytrzymało ciśnienie, zdobyło się na – niestety – rewelacyjny comeback na Inferno i awansowało do finału, który ostatecznie wygrali (2:0 na Team EnVyUs).

Virtus.pro 1:2


Mirage 16:6
Inferno 14:16
Cobblestone 7:16

Fnatic