Bezdyskusyjne zwycięstwo FaZe Clanu w finale ESL One New York 2017 z Teamem Liquid było zwieńczeniem kolejnego po przerwie wakacyjnej turnieju Counter-Strike: Global Offensive wysokiej rangi. Impreza rozgrywana w Barclays Center nie tylko zagwarantowała licznie zgromadzonej na hali publiczności kawał dobrego CS-a, ale także pozwoliła na wyciągnięcie kilku wniosków. Oto pięć naszym zdaniem najważniejszych z nich.

Virtus.pro ciągle zawodzi

fot. ESL/Patrick Strack

Najważniejszą informacją, jaką z perspektywy polskiej sceny esportowej można wyciągnąć po zawodach w Nowym Jorku, jest niestety kontynuacja słabej gry w wykonaniu Virtus.pro. Jasne, dwie porażki, a w konsekwencji zajęcie ostatniego miejsca w grupie można nieco tłumaczyć faktem, że podopieczni Jakuba „kubena” Gurczyńskiego doznali ich z późniejszymi finalistami – kolejno z FaZe i Teamem Liquid – jednak ESL One New York 2017 był kolejnym turniejem, z którym Polacy pożegnali się jako pierwsi. Podczas ESG Tour Mykonos 2017 Jarosław „pashaBiceps” Jarząbkowski powiedział, że bieżący rok jest najgorszym za czasów tej drużyny i występ w Nowym Jorku niestety tylko to potwierdził.

Janusz „Snax” Pogorzelski zapytany przez serwis HLTV otwarcie przyznał, że zawodnicy czują się zagubieni i nie do końca wiedzą, jak zaradzić serii słabszych wyników. Widać to było już „na dzień dobry” turnieju, kiedy to po obiecującym początku FaZe całkowicie zdominowało ich na serwerze. W Barclays Center VP miało swój przebłysk. Był nim Nuke w meczu z wspomnianym Liquid, na którym Polacy grali szybko, agresywnie i bardzo pewnie. Kiedy wydawało się, że na decydującej mapie – Mirage’u – biało-czerwoni okażą się górą i wyrzucą północnoamerykańską formację za burtę (w końcu wygrali z nimi kilkanaście dni wcześniej w Mykonos), wróciły stare demony i tak jak w Malmö podczas DreamHack Masters, tak w Nowym Jorku Virtusi odpadli jako pierwsi.

Jeszcze podczas trwania zawodów menadżer rosyjskiej organizacji otwarcie przyznał się, że obecna forma jego pracowników jest problemem. Zrobił to za pośrednictwem mediów społecznościowych, w których poinformował o nadchodzących zmianach… ról poszczególnych graczy. Czy to pozwoli Virtus.pro na nawiązanie do wyników z początku tego roku?

SK Gaming i Astralis mówią: Houston, mamy problem

fot. ESL

W Nowym Jorku zawiodło nie tylko Virtus.pro. Niezadowalające wyniki osiągnęły także zespoły Astralis i SK Gaming, czyli jeszcze do niedawna niekwestionowani hegemoni światowej sceny CS-a, którzy między sobą załatwiali sprawę zwycięstw na prawie każdym turnieju w tym roku. Spory zjazd formy można zaobserwować przede wszystkim w ekipie z Danii, która jeszcze do niedawna mogła pochwalić się niesamowitą passą kończenia każdych zawodów co najmniej w półfinale, a zarówno w Malmö podczas DreamHack Masters, jak i na ESL One New York 2017 ta sztuka im się nie udała. O ile w Szwecji ekipa prowadzona przez Lukasa „gla1ve” Rossandera odpadła w fazie play-off, o tyle występ w Stanach Zjednoczonych zakończył się absolutną klapą. Astralis – podobnie jak Virtus.pro – przegrało z kretesem z FaZe, a do tego niespodziewanie musiało uznać wyższość Teamu Liquid, tym samym kończąc swoją przygodę z imprezą o puli nagród 250 tys. dolarów na fazie grupowej!

Nieco, ale tylko nieco(!) lepiej wygląda sytuacja SK Gaming, które także nie zachwyciło podczas PGL Major, a w Malmö przegrało wygrany mecz z G2 Esports, które nazywane jest kryptonitem Brazylijczyków. Co prawda w dwóch ostatnich turniejach ekipa doszła do półfinałów, jednak Gabriel „FalleN” Toledo wymaga od siebie i swoich kolegów więcej. Znacznie więcej. Szczególnie, jeżeli weźmiemy pod uwagę nie do końca najsilniejszą grupę uczestników podczas ESG Tour Mykonos 2017 oraz oczekiwania zespołu względem nowojorskiej imprezy. Co ciekawe te eventy mają wspólny mianownik w postaci Teamu Liquid. Północnoamerykański zespół wyeliminował mocno faworyzowane SK Gaming w Grecji i Stanach Zjednoczonych. Po przegranej w Nowym Jorku kamery zarejestrowały gorącą wymianę zdań wspomnianego FalleNa z João „felpsem” Vasconcellos co tylko pokazuje, że nieprzyzwyczajona do przegrywania ekipa silnie przeżywa obecny spadek dyspozycji.

NAwet dobry turniej

fot. ESL/Helena Kristiansson

Było trochę o rozczarowaniach, to dla przeciwwagi czas na oczarowania. Mimo wielu mocnych słów o scenie NA, jej reprezentanci u siebie, przed swoją publicznością zaprezentowali się z bardzo dobrej strony. W półfinale mocno obsadzonego turnieju zobaczyliśmy aż dwie północnoamerykańskie drużyny – Team Liquid oraz Cloud9 – oraz SK Gaming, które na co dzień rozgrywa swoje mecze i trenuje w Stanach Zjednoczonych. Liquid po raz kolejny dotarło aż do finału i po bardzo dobrym występie w Mykonos dołożyło świetną grę w Nowym Jorku. Ekipa prowadzona przez Nicka „nitr0” Cannellę w starciach best of three ograła Virtus.pro, Astralis i SK Gaming… całkiem nieźle, prawda?

Podczas tego przystanku ESL One zobaczyliśmy także próbkę potencjału drzemiącego w nowym, odświeżonym składzie Cloud9. Już bez Jordana „n0thinga” Gilberta i Michaela „shrouda” Grzesieka ale z Tarikiem „tarikiem” Celikiem i Willem „RUSHem” Wierzbą zespół pokazał całkiem niezłą formę, eliminując z turnieju Team EnVyUs a także Natus Vincere.

Jasne, obie drużyny przegrały znacząco w swoich meczach przeciwko FaZe, ale ta drużyna grała w Nowym Jorku na nieosiągalnym dla żadnego rywala poziomie.

FaZe (na dobre) zaskoczyło

fot. ESL/Adela Sznajder

Tekst podsumowujący ESL One New York 2017 nie mógł obejść się bez osobnego akapitu bądź dwóch poświęconym absolutnie fenomenalnej grze FaZe Clanu. W końcu rzadko kiedy o grze swojego rywala w takich słowach wypowiada się FalleN: – Był to chyba najlepszy i najbardziej przekonywujący występ drużyny na turnieju od jakiegoś czasu. Brazylijczyk nie szczędził komplementów pod adresem europejskiej formacji, która przecież – zdaniem wielu – miała cierpieć na problem „zbyt wielu kucharek”.

Pięć gwiazd, każdy ze swoim ego i personalnymi celami – takie głosy dało się słyszeć po letnim „CS:GO shuffle’u”, podczas którego nie najgorsza przecież formacja dokonała aż dwóch zmian. Do zespołu dołączyli wtedy Ladislav „GuardiaN” Kovács i Olof „olofmeister” Kajbjer, którzy w Nowym Jorku pokazali, dlaczego warto było w nich zainwestować walizkę (jak nie dwóch czy trzech) pieniędzy. Obaj świetnie wpisali się w grę drużyny, która spędziła ostatnie tygodnie na solidnym treningu. Ten procentuje, bowiem nikt już nie mówi o blamażu podczas DreamHack Masters Malmö 2017, bowiem występ w Nowym Jorku po prostu zamknął usta wszystkim krytykom.

FaZe pod względem personalnym wyglądało na ekipę niezwyciężoną, a do tego ich współpraca układa się coraz lepiej. Otwarcie przyznał to Nikola „NiKo” Kovač mówiąc, że jest niezwykle zadowolony z faktu, że piątka niesamowicie utalentowanych zawodników czuje się coraz pewniej na serwerze.

W Nowym Jorku FaZe Clan zagrało siedem map i w sześciu z nich nie straciło więcej niż 6 rund. Tak, SZEŚCIU RUND! Europejska formacja znajdowała się absolutnie poza zasięgiem jakiejkolwiek drużyny i Nowy Jork opuszcza z czekiem o wartości 125 tysięcy dolarów oraz przekonaniem, że jest to pierwszy z wielu na ich koncie.

Walka o milion zaczęła się na dobre

fot. ESL/Helena Kristiansson

Inicjatywa ogłoszona pod nazwą Intel Grand Slam nie mogła zacząć się lepiej, bo od zwycięstw trzech różnych ekip na trzech otwierających ją imprezach. Czym jest Intel Grand Slam? Dla niewtajemniczonych przypominamy, że jest to przedsięwzięcie firm Intel i ESL. Dzięki niemu drużyna, która wygra 4 z 10 turniejów z cykli Intel Extreme Masters, ESL One, ESL Pro Leauge i DreamHack Masters, otrzyma milion dolarów.

ESL One New York 2017 było trzecią – po ESL One Cologne i DreamHack Masters Malmö – imprezą wliczającą się do Intel Grand Slamu. Dzięki triumfowi w USA FaZe Clan dołączyło do SK Gaming i G2 Esports do walki o milion dolarów i śmiało można stwierdzić, że to najpewniej pomiędzy tymi trzema ekipami rozstrzygną się losy triumfu w tym epokowym esportowym wydarzeniu. Kolejną szansą do dopisania sobie drugiego punktu jest IEM Oakland, podczas którego na pewno zobaczymy całą trójkę. I choć do startu tego eventu jeszcze ponad miesiąc, to już teraz można napisać: ależ to będzie turniej!