Po kolejnych słabych występach Virtus.pro stało się jasne, że opinia publiczna zacznie wreszcie szukać kozła ofiarnego fatalnych wyników. Polska formacja nie zachwycała, a czara goryczy przelała się po ESL One New York 2017, gdzie skład dowodzony przez Janusza "Snaxa" Pogorzelskiego znów nie wyszedł nawet z grupy. Gromy spadły w dużej mierze na samego prowadzącego.

Wiele osób wytykało 24-latkowi, że wraz z nałożeniem na siebie dodatkowych obowiązków zatracił inne swoje walory, na czym ucierpiała gra całej drużyny. Z rozrzewnieniem wspominano czasy, gdy funkcję IGL-a pełnił Filip "NEO" Kubski, bo to właśnie pod jego kuratelą VP wygrało ostatnią tym roku imprezę, czyli DreamHack Masters Las Vegas 2017. Dlaczego zatem zdecydowano się na zmianę? Nieco światła na całą sprawę rzucił dyrektor organizacji, Roman Dvoryankin.

Przez większość sezonu 2016/17 to NEO z powodzeniem pełnił rolę prowadzącego. Pod jego wodzą zespół zwyciężył w Bukareszcie oraz Las Vegas, zajął miejsca w czołowej trójce podczas EPICENTER, ESL One New York i WESG, a także po raz pierwszy od trzech lat dotarł do finału Majora. Niestety, taka odpowiedzialność, która wiąże się z wieloma miesiącami ciężkiej pracy, jest bardzo wyczerpująca mentalnie – przyznał Rosjanin. – Dlatego też po rozczarowujących występach w Katowicach i Kijowie Snax zgłosił się na ochotnika, by samemu zająć się dowodzeniem. Wsparłem tę decyzję z uwagi na dwie rzeczy – po pierwsze Snax regularnie ugruntowywał swoją pozycję wśród pięciu najlepszych graczy świata, jego sposób postrzegania mapy oraz zrozumienie gry są na nieprawdopodobnym poziomie. Po drugie natomiast wydawał się idealnie pasować do tej roli jako młody, ale bardzo dojrzały zawodnik – wyjaśnił.

W pewnym momencie wydawało się, że Polacy powoli wracają do upragnionej formy, na co nadzieje dał udany PGL Major Kraków 2017. Jednakże jak się później okazało, był to tylko chwilowy przebłysk, bo na kolejnych imprezach piątka znad Wisły ponownie zawodziła aż miło. Teraz lekarstwem na ten stan rzeczy ma być nowy IGL w postaci Wiktora "TaZa" Wojtasa.

Z kilku powodów nie udało nam się dotrzeć do miejsca, które zakładaliśmy sobie jeszcze w kwietniu. Wszystko zapowiadało się obiecująco, a wachlarz naszych taktyk był szeroki jak zawsze. Także personalnie chłopaki nie mieli żadnych problemów, z którymi nie mogliby się uporać. Mimo wszystko to jednak nie działało – nie krył rozczarowania Dvoryankin. – Dlatego właśnie po naszej podróży po USA, podczas której byliśmy w Nowym Jorku i Atlancie, zdecydowaliśmy się lekko zmienić role wewnątrz drużyny. Jesteśmy zdolni do lepszej gry i po prostu musimy zacząć to robić. Z uwagi na jego doświadczenie oraz autorytet padło na TaZa, który będzie w stanie znaleźć balans między wybuchowym i nieprzewidywalnym stylem Snaxa a zdyscyplinowaniem. Nie można także zapomnieć, że nasz skład jest w stanie pokonać każdy zespół świata. Z tego powodu naszymi najważniejszymi celami w najbliższych miesiącach będą udany występ przed naszą domową publiką podczas EPICENTER, a także doprowadzenie do końca rozpoczętej w ubiegłym roku drogi po trofeum WESG – zakończył optymistycznie.

Najbliższa okazja dla Virtus.pro, by odbudować podupadłą nieco renomę, nadarzy się już pod koniec miesiąca. Właśnie wtedy w Petersburgu rozpocznie się EPICENTER 2017, gdzie na Polaków czekać będą tacy rywale, jak m.in. SK Gaming czy też G2 Esports.