Choć Wiktora „TaZa” Wojtasa cieszy rozwój polskiej sceny i fakt, że w końcu jest na niej kilku ciekawych zawodników, weteran Counter-Strike’a jest zdania, że zmiany personalne nie są tym, czego Virtus.pro potrzebuje, by stać się lepszą drużyną.

Ten zespół ma wszystkie składniki, by osiągnąć świetność, a roszady wcale nie sprawią, że będziemy lepsi. No chyba, że ktoś poczuje się wypalony – powiedział TaZ w wywiadzie przed wylotem Virtus.pro na EPICENTER 2017. – Przez lata na scenie nauczyliśmy się, że sukces mogą przynieść tylko ciężka praca i poświęcenie – dodał. Zdaniem TaZa VP przypomina feniksa i dzięki nastawieniu członków tej formacji wierzy, że tę ekipę stać na jeszcze jeden powrót do czołówki.

Według Wojtasa dużą rolę w osiągnięciu sukcesu mają – jak sam to nazywa – „zagrania na pewności siebie”. – Losy każdego meczu na najwyższym poziomie zależne są od kilku akcji, które są w stanie odwrócić przebieg spotkania. To są właśnie zagrania na pewności siebie – jeżeli zespół zdecyduje się na nie, ma duże szanse na wygraną. Teraz często gra tak FaZe, co przypomina trochę Fnatic z przełomu 2015 i 2016 roku. Potrzeba trochę czasu, żeby zmienić swoje podejście, podchodząc do rywalizacji z zespołem, który gra w taki sposób – wyjaśnił TaZ.

31-latek poruszył także temat Polskiej sceny. Zapytany o jej stan, odpowiedział: – Podoba mi się to, że mamy coraz więcej utalentowanych graczy. W przeszłości było nieco inaczej, ale teraz są trzy polskie ekipy (Team Kinguin, AGO Gaming i PRIDE), które by wejść na najwyższy poziom potrzebują naprawdę małego popchnięcia. Rodzimym drużynom kibicuję zawsze, kiedy te rywalizują. TaZ nie ukrywa także, że na międzynarodowych turniejach chciałby częściej oglądać kolegów z kraju.

Pełną wersję rozmowy z TaZem możecie znaleźć na cybersport.com.