Polskie derby dla AGO Gaming! Ekipa, która kilka miesięcy temu szturmem zdobyła krajową scenę, pokonała w półfinale 26. sezonu ESEA Premier Virtus.pro i jest już o krok od upragnionego awansu do ESL Pro League. Z kolei Virtusom pozostaje mieć nadzieję, że w meczu o 3. miejsce ograją Space Soldiers – wtedy będą mogli powalczyć o bilet do EPL w barażach.

Virtus.pro 1 : 2 AGO Gaming

(półfinał ESEA Premier Season 26)
16 5 Mirage 10 13
11 3
2 2 Train 13 16
0 3
13 5 Inferno 10 16
8 6

Pierwsze minuty na Mirage'u zwiastowały, że AGO Gaming po raz kolejny może pokazać Virtusom miejsce w szeregu. ESL Wicemistrzowie Polski dość niespodziewanie byli stroną przeważającą na wybranej przez rywali mapie, a przynajmniej tak było do czasu. Wygrana pistoletówka szybko pozwoliła pretendentom wyjść na kilkurundowe prowadzenie, które w szczytowym okresie wynosiło aż sześć oczek, a do przerwy zmalało tylko nieznacznie. Damian "Furlan" Kisłowski i spółka mogli pochwalić się wtedy całkiem niezłym rezultatem 10:5, który dawał im nadzieje na błyskawiczne zakończenie tej odsłony pojedynku. Niemniej potem to Virtus.pro przeszło do defensywy i role się odwróciły – podopieczni Jakuba "kubena" Gurczyńskiego rozpoczęli odrabianie strat i chociaż reprezentanci AGO usilnie walczyli, by jednak utrzymać korzystny wynik, ich starania spełzły na niczym. W efekcie zawodnicy VP moli po imponującym comebacku cieszyć się ze zwycięstwa w stosunku 16:13.

Taka wygrana powinna niewątpliwie jeszcze bardzie napędzić Virtusów, a tymczasem ci na Trainie kompletnie ustąpili pola swoim przeciwnikom. AGO natomiast nie miało zamiaru zmarnować takiego prezentu i skrzętnie wzięło się za wypracowywanie sobie przewagi. Ta z każdą upływającą minutą stawał się zresztą coraz bardziej okazała, zaś Filipa "NEO" Kubskiego wraz z kolegami stać było tylko na dwukrotną odpowiedź. W takich okolicznościach tylko cud mógł uratować finalistów EPICENTER 2017 od wysokiej porażki, jednakże on nie nastąpił. Furlan i spółka nie zamierzali dawać rywalom choćby cienia nadziei na powrót i już chwilę po zmianie stron ustalili rezultat na miażdżące 16:2.

O losach awansu przesądzić miało Inferno, gdzie Virtus.pro było o krok od wygrania pierwszej pistoletówki. Ekipa NEO już była w ogródku, już witała się z gąską, ale okazało się, że sytuacja 5 na 2 to za mało, by móc wygrać rundę. AGO szybko wyrównało stan osoby, a potem przechyliło szalę zwycięstwa na swoją stronę. Od tego momentu mogliśmy przeżywać swoiste déjà vu, bo długimi fragmentami gry wszystko wyglądało tak, jak wcześniej na Trainie, ale tylko do czasu. Pod koniec pierwszej połowy VP zdołało wreszcie dojść do głosu, dzięki czemu zmniejszyło straty do pięciu punktów. Co więcej, zawodnicy spod szyldu polarnego niedźwiedzia na tym nie poprzestali, spychając przeciwników do rozpaczliwej defensywy. Ostatecznie doszło do remisu 13:13, co zapowiadało nam nawet dogrywkę. Niemniej nic takiego nie miało miejsca, bo ostatnie słowo należało do podopiecznych Mikołaja „miNiroxa” Michałkowa, którzy zatriumfowali 16:13.

Przed AGO Gaming już tylko wielki finał 26. sezonu ESEA Premier, w którym zmierzą się z eXtatus. Jeśli i tam uda im się wygrać, Polacy zapewnią sobie bezpośredni awans do ESL Pro League Season 7, zaś w przypadku porażki będą musieli powalczyć o przepustkę do elitarnych rozgrywek w barażach. VP najpierw zagra o trzecie miejsce ze Space Soldiers. Zwycięstwo da Polakom możliwość gry w relegacjach.