Rok 2017 to dla Virtus.pro okres niezwykle burzliwy. Polska formacja rozpoczęła zmagania wyśmienicie, docierając m.in. do wielkiego finału Majora, potem jednakże przyszło ogromne załamanie formy, przez które na graczy znad Wisły spadła potężna fala krytyki. Mniej lub bardziej zasłużonej.

Sprawę ze stanu rzeczy zdaje sobie również Jakub "kuben" Gurczyński. Szkoleniowiec Virtusów w rozmowie z oficjalną stroną organizacji przyznał, że nie pamięta jeszcze tak trudnego okresu w historii istnienia tego zespołu:

– Nie ma co ukrywać – ten rok był najtrudniejszym rokiem w historii tej drużyny – przyznał wprost 29-latek. – Po wyśmienitym starcie sezonu zaliczyliśmy trzy turnieje z rzędu, w których nie wyszliśmy z grupy. Zagubiliśmy się w tym wszystkim. Pewne jest jedno – szukaliśmy nie tam gdzie powinniśmy. W nowym roku wrócimy do systemu, który dawał nam top3 świata pod koniec 2016/początek 2017 roku. Naszym pierwszorzędnym celem jest wygrywanie zawodów, a nie radość z wyjścia z grupy do fazy play-offów – dodał.

Jak łatwo się domyślić, polską formację najbardziej zabolało niepowodzenie na własnym trenie. Przypomnijmy, że Virtus.pro kompletnie zawiodło podczas Intel Extreme Masters Katowice 2017, odpadając już w fazie grupowej:

– Domyślam się, ze każdy z graczy na swój sposób cierpiał po odpadaniu z turniejów – stwierdził kuben. – Mnie najbardziej bolały dwie porażki – IEM Katowice i przegrana z Heroic w ostatnim meczu grupowym 14-16, przez który nie mieliśmy okazji zaprezentować się w Spodku. Drugim turniejem był PGL Major w Krakowie. Co prawda w fazie grupowej nie było tak łatwo jak na majorze w Atlancie, ale apetyt rósł w miarę jedzenia. Po wygranym ćwierćfinale przed wspaniałą polską publicznością, chcieliśmy zaprezentować się równie dobrze w kolejnym meczu. Pech chciał, ze uszło z nas powietrze i pomimo dopingu, który niósł nas na fali kilka godzin wcześniej, odpadliśmy w półfinale i zawiedliśmy oczekiwania wszystkich naszych fanów – przyznał.

Teraz przed Virtusami kilka tygodni pracy, po których przyjdzie pora na weryfikację w postaci ELEAGUE Major Boston 2018. Gurczyński przyznał bez ogródek, że chce, by jego podopieczni w kolejnych dwunastu miesiącach powrócili na szczyt, ale jednocześnie jest świadomy, że nie będzie to proste:

[Chciałbym poprowadzić zespół – red.] W kierunku wygranych turniejów! Na pewno publicznie nie będę dzielił się planami na nadchodzący okres turniejowy, lecz trzeba przyznać, że rywalizacja na scenie jest coraz większa. Pojawiło się kilka drużyn tier2, które aspirują do miana top10. Na pewno nie będzie lekko, ale lubimy ciężka pracę, a tym bardziej powroty na szczyt! – zakończył Polak.

Pełny zapis rozmowy z kubenem w języku polskim znaleźć można pod tym adresem.