Kurz po niedawnej decyzji TyLoo jeszcze nie odpadł. Przypomnijmy, że chińska formacja zmuszona była wycofać się z udziału w ELEAGUE Major Boston 2018 z powodu niemożności skompletowania pełnego pięcioosobowego składu. Winą za tę sytuację obarczono Luisa "peacemakera" Tadeu, który miał zerwać negocjacje ze swoją byłą drużyną. Przyczyną miałby być oczywiście pieniądze.

Brazylijczyk, jako że pierwotnie pełnił rolę szkoleniowca, nie otrzymał od Valve naklejki z własnym autografem, z której wpływy powinny trafić do jego kieszeni. To stanowiło rzekomo kość niezgody między nim a TyLoo, a ostatecznie doprowadziło do wycofania azjatyckiej formacji z Majora. Teraz głos postanowił zabrać sam peacemaker, który w opublikowanym przez siebie wideo rzuca nowe światło na całe zamieszanie.

Gdy tylko dowiedziałem się oficjalnie, że BnTeT nie będzie mógł wystartować na Majorze, odezwałem się do TyLoo, deklarując chęć pomocy, jeśli tylko będzie ona potrzebna – stwierdził 29-latek. – Zaznaczyłem jednak, że wolałbym, by znaleźli zastępstwo, gdyż sam nie chciałem rywalizować jako zawodnik. Byłem gotowy zrezygnować z moich wakacyjnych planów i czasu spędzonego z bliskimi, mimo że wcześniej przez wiele miesięcy byłem poza domem. Należy jednak pamiętać, że w sytuacji, w której wystąpiłbym jako gracz i nie zaprezentowałbym się tak dobrze, jak chcieliby czy też oczekiwaliby tego inni, miałoby to bezpośredni i negatywny wpływ na mój wizerunek – przyznał.

Ostatecznie wydawało się, że latynoski trener jednak pojawi się w Stanach Zjednoczonych. Większych problemów nie miał zamiaru robić także jego obecny pracodawca, Heroic, który zdołał wypracować z TyLoo porozumienie w kwestii tymczasowego wypożyczenia Tadeu:

Układ między Heroic i TyLoo polegał na tym, że ci drudzy mieli płacić moje standardowe wynagrodzenie bezpośrednio do Heroic. Z kolei pieniądze z naklejek miały zostać po równo podzielone między wszystkich pięciu graczy, zaś ja, jak każdy gracz, który występuje na Majorze, miałem otrzymać sto procent zysku z naklejek z moim autografem – wyjawił Brazylijczyk. – Gdy jednak 20 grudnia opublikowano stickery, okazało się, że ten podpisany przeze mnie nie został wydany. Poczułem się bardzo sfrustrowany, gdyż odebrano mi jedną z najbardziej cennych rzeczy związanych z rywalizacją na Majorze, a wraz z tym także wiele związanych z tym pieniędzy. Nie, nie zamierzam zgrywać tutaj hipokryty i mówić, że pieniądze się nie liczą, ponieważ mają one znaczenie. Jesteśmy zawodowcami. Krótko po tym skontaktowałem się z TyLoo, by okazać moją frustrację i poprosić o pomoc, ponieważ uważałem i nadal uważam tę sytuację za niesprawiedliwą. Jednocześnie zaproponowałem, że powinniśmy znaleźć kompromis z tej sytuacji, bo w innym wypadku nie miałem zamiaru grać. W tym miejscu muszę zaznaczyć ważną rzecz – nigdy nie prosiłem o pieniądze należące do innych zawodników i nie określałem nawet kwoty, którą chciałbym otrzymać. Jedyne, czego chciałem, to kompromisu. W przeciwieństwie do tego, co napisali w swoim oświadczeniu, nigdy tak naprawdę nie wykazali chęci negocjacji. Zamiast tego argumentowali, że ich zdaniem sprzedaż naklejek z logo drużyny będzie sporym sukcesem finansowym i to powinno mnie zadowolić. Później dowiedziałem się od menadżera TyLoo, że czuli presję, by spełnić moje wymagania i zamiast tego wolą zrezygnować z Majora, ale przepraszam – jakie wymagania? – dodał jednoznacznie.

I na tym, zgodnie z wcześniejszymi wyjaśnieniami TyLoo, kończy się całą historia. Sam Tadeu twierdzi jednak, że był także ciąg dalszy, o którym Chińczycy nie zdecydowali się wspomnieć. Według jego wersji, występ azjatyckiej formacji był możliwy, ale to ona, mimo jego dobrej woli, ostatecznie uniosła się honorem i postanowiła zrezygnować z gry na prestiżowej imprezie:

– Dwa dni później, 22 grudnia, nie kontaktując się uprzednio z nikim z organizacji, przemyślałem to wszystko, porozmawiałem z kilkoma zawodnikami i postanowiłem zakończyć negocjacje, ponieważ zdałem sobie sprawę, że to nie ich wina – wytłumaczył blisko 30-letni szkoleniowiec. – Nawet jeśli to, co mi się przytrafiło, było niesprawiedliwe, nie chciałem zranić moich byłych kolegów z zespołu i wszystkich kibiców. Dlatego też natychmiast odezwałem się do TyLoo i ELEAGUE, by powiedzieć, że kwestia pieniędzy nie jest już problemem, że nie chciałem, by to wszystko się wydarzyło i że jestem gotowy dać z siebie wszystko i grać najlepiej jak to możliwe. Po niezliczonych próbach przekonania TyLoo, by nie rezygnowali i prośbach, by postawili się w mojej sytuacji i próbowali zrozumieć moją pierwotną frustrację, górę wzięła żywiona do mnie uraza, dlatego też postanowili nie startować ze mną i oddać swoje miejsce na Majorze. Oczywiście TyLoo nie wspomniało o tej drugiej sytuacji w swoim oświadczeniu, co wygląda jakby ich głównym celem było udowodnienie, że to moja i ELEAGUE wina. Prawda jest jednak taka, że to oni postanowili się wycofać i jeśli będzie to koniecznie, jestem w stanie poprzeć te słowa dowodami. Na koniec chciałbym tylko dodać, że absolutnie nigdy nie miałem prawnych zobowiązań, które nakazywałby mi robić cokolwiek dla TyLoo. Przez cały okres pracy dla nich nie byłem nawet związany żadną umową, gdyż wierzyliśmy nawzajem swoim słowom. Smuci mnie fakt, że to wszystko tak się potoczyło, ale jednocześnie nie żałuję tego co zrobiłem lub powiedziałem. Mam czyste sumienie. Walczyłem w moim własnym interesie, by osiągnąć to, co w moim rozumieniu było sprawiedliwe i odpowiednie – zakończył.

Przypomnijmy, że ostatecznie miejsce TyLoo na ELEAGUE Major Boston 2018 zajęło Flash Gaming. Zespół ten podczas rozgrywanego pod koniec października ubiegłego roku azjatyckiego Minora zajął trzecią, czyli najwyższą niepremiowaną awansem lokatę.