Przez bardzo długi czas Team Kinguin (wcześniej Lounge Gaming, wcześniej ESC Gaming) nie był w stanie choćby w minimalnym stopniu przeciwstawić się Virtus.pro. Potem przyszła pierwsza wygrana online, ale prawdziwy szał wywołało dopiero zwycięstwo na lanie. Ale aby to osiągnąć, podopieczni Mariusza "Loorda" Cybulskiego musieli oddać się aż do dalekich Chin. Zresztą, wygrana nad VP to nie jedyne azjatyckie osiągnięcie Kinguinów, bo dość niespodziewanie udało im się dotrzeć aż do wielkiego finału WESG 2016.

World Electronic Sports Games to zawody dosyć specyficzne. Z jednej strony do wygrania w ich ramach jest naprawdę ogromna (większa niż na Majorze!) pula nagród, z drugiej zaś sam poziom sportowy pozostawia wiele do życzenia. Poza zawsze mocnymi drużynami z Europy czy Ameryki Północnej mamy tam bowiem również ekipy z Azji, a nawet Afryki! I tak się złożyło, że na początku 2017 roku znalazło się tam również miejsce dla dwóch formacji z Polski, tj. Teamu Kinguin oraz Virtus.pro. Zdecydowanymi faworytami do końcowego triumfu byli oczywiście ci drudzy.

Nie ma się co dziwić, wszak tamo TK od bardzo dawna nie miało żadnych większych osiągnięć na międzynarodowych lanach, co pozwalało domniemywać, że i tym razem może być podobnie. Ale nie było, bo już w fazie grupowej Polacy zaprezentowali się z niezłej strony, kończąc zmagania na pierwszym miejscu. Chociaż należy oczywiście wspomnieć, że do tego samego zbioru, co Grzegorz "SZPERO" Dziamałek i spółka trafiły tylko dwie ponadprzeciętne drużyny – GODSENT i Space Soldiers. Ci pierwsi wycofali się jednak tuż przed startem imprezy, a drudzy jako jedyni byli w stanie urwać punkty piątce znad Wisły. Potem przyszły play-offy, gdzie rywale byli już bardziej wymagający, ale ani Epsilon eSports, ani też Virtus.pro nie były w stanie zatrzymać rozpędzonych Kinguinów.

Wreszcie nadszedł prawdziwy sprawdzian umiejętności, czyli wielki finał WESG 2016. Tam na polski zespół czekał nie byle kto, bo sam Team EnVyUs. Francuski zespół powoli dogorywał, a za kilka miesięcy miał oddać swoich najlepszych graczy w ręce G2 Esports, ale w tamtym momencie nadal występowali w nim m.in. Kenny "kennyS" Schrub czy też Nathan "NBK-" Schmitt. Tak czy inaczej, ekipa znad Sekwany nie była takim dominatorem, jak można by się było tego spodziewać i miała problemy z pokonaniem chociażby TyLoo. To dawało nadzieje, że i TK będzie w stanie postawić się bardziej utytułowanym rywalom, a może i pokusić się o kolejną na tej imprezie niespodziankę.

Już pierwsze minuty decydującego spotkania brutalnie sprowadziły Polaków na ziemię. EnVy było lepsze w dosłownie każdym aspekcie i tak naprawdę robiło na serwerze dokładnie to, co chciało. Kinguin stać było tylko na okazjonalne odpowiedzi na poczynania rywali, co i tak nie pozwalało chociażby nawiązać rywalizacji. O skali dzielącej obie drużyny przepaści dobitnie mogą świadczyć indywidualne statystyki Francuzów. Dan "apEX" Madesclaire? 43 fragi na dwóch mapach. NBK-? 39. kennyS? Niewiele gorzej, bo 36. Nic zatem dziwnego, że na Trainie i Duście2 nadwiślańska formacja ugrała zaledwie jedenaście rund i z kretesem poległa w stosunku 0:2.

Przegrana ta, mimo że dotkliwa, i tak miała niesamowicie słodkawy posmak. Jako wicemistrzowie WESG gracze Teamu Kinguin zgarnęli bowiem aż 400 tysięcy dolarów, co było jedną z największych nagród pieniężnych w historii polskiego Counter-Strike'a i definitywnie największą w historii samej organizacji. Tamten niewątpliwy sukces dawał nadzieje, że z czasem TK na stałe zadomowi się pośród europejskiej czołówki, ale jak to się wszystko potoczyło wszyscy wiemy. W późniejszym czasie podopieczni Loorda są tak daleko od kontynentalnego topu jak to tylko możliwe, ale w tamtym momencie mieli swoje cudowne pięć minut.