Już jutro po kilku dniach przerwy powraca ELEAGUE Major Boston 2018. Tym razem do gry wejdzie siedem drużyn-legend, absolutna czołówka, która udział na imprezie wywalczyła sobie jeszcze przy okazji Majora w Krakowie. Czego możemy się spodziewać? Na pewno wyższego poziomu, ale czego jeszcze? Jakichś zaskoczeń? Zawodów? A może wszystko będzie tak, jak przewidują bukmacherzy i eksperci? O zdanie na temat przyszłych rozstrzygnięć amerykańskiej imprezy zapytaliśmy czterech redaktorów naszego serwisu, którzy postanowili podzielić się swoimi przemyśleniami związanymi m.in. przewidywaną postawą Virtus.pro czy też z sam turniejem. Zapraszamy do lektury!

Grzegorz Łatka

Kto wygra?

Na liście drużyn drugiego etapu Majora jest tak wiele ponadprzeciętnych formacji, że lepszej grupy prawdopodobnie nie moglibyśmy sobie wyobrazić. I jednocześnie znacząco utrudnia to wybranie największych faworytów. Niemniej jednak uważam, że na takie miano zasługuje FaZe Clan. Międzynarodowy zespół w ubiegłym roku zaliczył kilka naprawdę udanych występów, a w samej końcówce triumfował również na finałach ECS Season 4. Choć w pierwszej fazie trwających zmagań nie trafił na zbyt wymagających oponentów, bo trudno zaliczyć do takich grające z trenerem Liquid czy ekipę Quantum Bellator Fire, to i tak jestem zdania, że międzynarodowy superteam poradzi sobie z nawet najbardziej wymagającym rywalem. FaZe zdążyło już udowodnić, że potrafi wygrywać z najlepszymi i tak samo będzie i tym razem.

Mimo że nigdy nie byłem wielkim fanem amerykańskiej sceny CS-a, to po tym, co pokazało Cloud9 w pierwszym etapie zacząłem wierzyć w sukces tej drużyny. Zawodnicy spod znaku dziewiątej chmury w trzech pierwszych meczach Majora stracili tylko 21 rund, co na ten moment jest najlepszym wynikiem. Wiele wskazuje na to, że po kilku miesiącach od roszad personalnych gracze C9 zdołali znaleźć wspólny język i teraz będą w stanie zaprezentować się z możliwie najlepszej strony.

Kto może zawieść?

Po zakończeniu pierwszego etapu Majora wiele osób zaczęło mocno wierzyć w Natus Vincere. Zespół po sprowadzeniu electronica miał grać jak dawniej, a tymczasem w zasadzie z trudem przeszedł przez fazę nowych pretendentów. Na`Vi zaliczało bardzo wysokie zwycięstwa i równie wysokie porażki. Wschodnioeuropejska formacja nie była w stanie przeciwstawić się mousesports i FaZe Clanowi, z którymi przegrała odpowiednio do 2 i 4, dlatego jestem zdania, że przez etap, w którym na placu boju zostały wyłącznie najlepsze drużyny, Zeusowi i spółce nie uda się przedrzeć. Wiele w tej ekipie zależy od indywidualnej postawy największych gwiazd, jeśli te nie trafią z formą na fazę nowych legend, Na`Vi może być bezradne.

Kto może okazać się największą niespodzianką?

Choć wielu, szczególnie polskim fanom, ta opinia nie przypadnie do gustu, to bardzo chciałbym zobaczyć będące ponownie na topie Fnatic. Sporo czasu minęło odkąd widzieliśmy tę szwedzką formację na najwyższym stopniu podium ważnych zawodów (ostatni raz miało to miejsce 5 marca 2016 roku na IEM Katowice), ale w końcówce ubiegłego roku, po kilku transferach, zespół zaczął radzić sobie lepiej nie tylko w zmaganiach online, ale także na lanie. Zarówno na finałach EPL Season 6, jak i turnieju wieńczącym 4. sezon ECS, Fnatic docierało do najlepszej czwórki. W półfinałach obu wspomnianych turniejów Szwedzi przegrywali 0:2 z FaZe. Kto wie, jak potoczyłyby się ich losy, gdyby w tamtych spotkaniach mierzyli się z teoretycznie łatwiejszym przeciwnikiem, a nie będącym na fali superteamem.

Jak poradzi sobie Virtus.pro?

Forma Virtus.pro (jak i wielu innych drużyn) w tym momencie to jedna wielka zagadka. Sezon turniejowy dla podopiecznych rosyjskiej organizacji zakończył się w listopadzie ubiegłego roku i od tamtego czasu mogli się oni przygotowywać do Majora, jednak czy poświęcili wystarczająco dużo czasu na treningi? Miejmy nadzieję, że tak. Fakt, że zawody mają rangę Major w przypadku Virtusów ma ogromne znaczenie. Polska formacja przyzwyczaiła nas do tego, że do zmagań wspieranych przez Valve podchodzi skupiona w 100%. Wszyscy pamiętamy, w jakiej sytuacji znajdowało się VP przed zawodami w Krakowie – nasi rodacy od dłuższego czasu byli po prostu w dołku, ale w stolicy województwa małopolskiego dali z siebie wszystko i dotarli ostatecznie do półfinału. Nawet jeśli Virtus.pro większości poprzedniego roku nie może zaliczyć do udanych, to należy pamiętać o tym, jak dobrze polska formacja potrafi się spisać podczas najwazniejszych turniejów.

Ogólne przemyślenia na temat Majora

Drugi etap ELEAGUE Major Boston 2018 zapowiada się jeszcze ciekawiej niż pierwszy, który przyciągnął przed monitory rzesze fanów. Fakt, że na kilka dni przed startem mamy więcej zagadek niż oczywistych odpowiedzi, a za faworytów do triumfu można uznać co najmniej kilka drużyn sprawia, że drugi etap będzie się cieszył jeszcze większym zainteresowaniem. Mnie szczególnie ciekawić będą oczywiście mecze z udziałem Virtusów, wszak to właśnie polskiej formacji będę starał się najmocniej kibicować, choć bardzo trudno jest przewidzieć, co na ten moment VP sobą reprezentuje.

Łukasz "tamb" Twardowski

Kto wygra?

Ze względu na okoliczności towarzyszące temu Majorowi – a mam tu między innymi na myśli SK grające z felpsem oraz powrót dev1ce’a po chorobie – ciężko jest wytypować konkretnego faworyta do zwycięstwa. W kwestii niektórych można bazować na grze w pierwszej fazie rozgrywek, w kwestii innych – na samych przypuszczeniach. Pomimo mieszanej formy w ostatnich meczach spore szanse na triumf ma według mnie FaZe, które od dłuższego czasu pozostawało nieco w cieniu dominującego SK. Teraz, gdy Brazylijczycy nie grają w swoim podstawowym składzie, szansa jest dużo większa. Sporym zagrożeniem dla ekipy karrigana mogą być na tych zawodach reprezentanci G2, którzy zrobili sobie z pierwszej fazy Majora przyjemną przechadzkę. Ze słów shoxa wynika, że doszło do sporych zmian w kwestii taktycznej, więc niewykluczone, że właśnie rozgrywki w USA będą dla Francuzów przełomowe. Odpowiedni skład był od zawsze, brakowało po prostu właściwego podejścia i pomysłu na grę. To dość ryzykowne stwierdzenie, ale do grona faworytów zaliczyłbym także Astralis oraz Virtus.pro. W kwestii duńskiego zespołu istnieje jedna potężna niewiadoma – forma powracającego po przerwie device’a. Jeśli gwiazdor zespołu zdążył wbić się w rytm, to podopieczni zonica mogą zajść bardzo daleko. Turniej od ELEAGUE będzie także świetną okazją dla Virtus.pro. Nasza rodzima drużyna słynie z solidnych występów na Majorach, a historia wielokrotnie pokazywała, że amerykańska ziemia jest dla nich szczęśliwa. Perturbacje w szeregach ich największych rywali mogą być dla nich ogromną szansą, wszystko jednak zależeć będzie od Janusza „Snaxa” Pogorzelskiego, dla którego ostatnie miesiące były dość przeciętne.

Kto może zawieść?

W pierwszej kolejności na myśl przychodzi North, które konsekwentnie od paru miesięcy zapowiada powrót do czołówki, jednak za każdym razem zawodzi. W moim przekonaniu podobnie będzie i tym razem. MSL, czyli ich lider, dwoi się i troi, by wynaleźć kolejne przyczyny ich porażek, ale według mnie problem tkwi w samych zawodnikach. Jeżeli duńska formacja nie przejdzie do fazy pucharowej, to po Majorze spodziewam się zmian personalnych.

Kto może okazać się największą niespodzianką?

Miłą niespodziankę może sprawić fanom Cloud9. Amerykański zespół wielokrotnie udowadniał już, że stać go na walkę z najlepszymi. Mikstura młodych i utalentowanych graczy ma ogromny apetyt na sukces i niewykluczone, że to właśnie nadchodzący Major będzie początkiem czegoś niezwykłego. O tym, czy faktycznie tak będzie, dowiemy się już po pierwszym meczu. G2 to jeden z najtrudniejszych przeciwników, ale wciąż w zasięgu Stewiego i spółki. Kto wie, może to czas na triumfatora z Ameryki?

Jak poradzi sobie Virtus.pro?

Minęło sporo czasu odkąd Virtus.pro wystąpiło na lanie po raz ostatni. Większość 2017 roku na pewno nie była dla Polaków łatwa – po raz pierwszy w historii podważono ich pozycję na rodzimej scenie. Można śmiało stwierdzić, że podopiecznym kubena zaczyna palić się grunt pod nogami. Pytanie tylko, czy zadziała to na nich motywująco, czy wręcz odwrotnie. Do tej pory reprezentanci Virtus.pro na Majorze nie zawodzili. Historia pokazuje jednak, że wpadki w meczach BO1 zdarzały się często. Oby nie tym razem.

Ogólne przemyślenia na temat Majora

Nadchodzący Major został już przez wielu okrzyknięty najgorszym w historii. W pewnym stopniu zgadzam się z tymi głosami, ale nawołuję również, by poczekać do nadchodzącego weekendu. Liczę, że uczestnicy całkowicie zrekompensują nam powstałe wcześniej komplikacje.

Maciej "MaPet" Petryszyn

Kto wygra?

Z jednej strony nie będę oryginalny, bo głównych faworytów widzę dwóch, tj SK Gaming i FaZe Clan. Ci pierwsi będą co prawda zmuszeni wystąpić bez boltza, ale nie oszukujmy się, to nie on w tej drużynie jest najważniejszy, bo główny wpływ na wynik w Bostonie będzie miało cudowne trio – coldzera, FalleN i fer. FaZe z kolei to ekipa ogromnych indywidualności, które w fazie nowych pretendentów może nie zachwyciły, ale nadal pozostają niesamowiciee groźne, bo w każdej chwili mogą w końcu się przebudzić. No i na koniec wybór, w którym będę zapewne nieco bardziej osamotniony, czyli Cloud9. Po niedawnych zmianach Amerykanie wydają się być nie do poznania i przy odrobinie szczęścia mają szansę na naprawdę niezły wynik. Tym bardziej, że pozostała część czołówki ma swoje mniej lub bardziej poważne problemy.

Kto może zawieść?

To zależy co chcemy traktować w kategoriach zawodów. Na pewno oczekiwań nie spełni Gambit Esports, bo drużyna ta nie ma najmniejszych nawet szans na obronę tytułu. Taki fart nigdy nie zdarza się dwa razy. Z kolei w marazmie nadal tkwi (i najwyraźniej jest mu tam dobrze) Natus Vincere – sam s1mple nie wystarczy, ekipa z Europy Wschodniej będzie mieć ogromne problemy z odzyskaniem statusu legendy. Nie wierzę także w G2. Francuzi może i przeszli przez pierwszy etap z gładkim 3:0, ale teraz przyjdzie im się mierzyć z o wiele trudniejszymi rywalami, którzy zweryfikują trójkolorowych. Już pierwszy mecz z Cloud9 dużo nam powie na temat potencjalnych szans piątki znad Sekwany, które, w moim mniemaniu, nie są jednak zbyt duże.

Kto może okazać się największą niespodzianką?

Raczej mało prawdopodobne, by zespoły w stylu Quantum Bellator Fire czy też Vega Squadron miały okazać się lepsze od całego tabunu czołowych formacji, nawet jeśli część z nich przechodzi przez pewne wewnętrzne problemy. Jeśli miałbym szukać zaskoczenia to bardziej starałbym się znaleźć je wśród uznanych marek, które w ostatnim czasie straciły nieco na znaczeniu. A taką marką jest na pewno Fnatic, które w minionym roku nie wygrało ani jednego turnieju. Był to pierwszy taki przypadek w historii występów tej organizacji w CS:GO. Niemniej po odejściu olofmeistera i dennisa dało się zauważyć w grze Szwedów pewien postęp, uwarunkowany także zmianą prowadzącego. Jeśli skandynawska ekipa w odpowiedni sposób przepracowała przerwę świąteczno-noworoczną to może być w stanie dostać się nawet do top 4 całej imprezy.

Jak poradzi sobie Virtus.pro?

Z jednej strony mamy Virtus.pro, które, poza pojedynczymi wyjątkami, ma za sobą paskudny rok. Z drugiej zaś strony wiemy, że Virtusi, niezależnie od tego jak bardzo byłoby źle, potrafią w niesamowitym stopniu motywować się na Majory. Ja jednak pozostanę tym niewiernym Tomaszem, który nie uwierzy, póki nie zobaczy na własne oczy. A jedyne, co widziałem w ostatnich miesiącach to fatalne wrażenie, którego nie zatarł nawet bardzo udany występ na EPICENTER. Przechodząc do konkluzji – TaZ i spółka pewnie obronią status legendy, ale na wiele więcej bym nie liczył. Chociaż przed krakowskim Majorem zakładałem podobnie...

Ogólne przemyślenia na temat Majora

Dziwny to turniej, ale nie mógł być inny, skoro ewidentnie jest to Major przejściowy. Pracownicy Valve głowią się obecnie w jaki sposób zmienić całą formułę Majorów, przez co teraz otrzymaliśmy grono 24 uczestników, z czego 16 to spadochroniarze z PGL Major Kraków 2017. Zapewne przy okazji drugich tego typu zawodów w 2018 czeka nas już zupełnie odmienna formuła eliminacji, ale na razie trudno nie było odnieść wrażenia, że pewne drużyny znalazły się w USA przypadkowo. Całe zamieszanie związane m.in. z wycofaniem się dwóch ekip oraz koniecznością gry trenerów także nie pomaga. Nie da się jednak ukryć, że część spotkań, które mogliśmy oglądać w tej rozszerzonej formule była naprawdę ciekawa i godna Majora. No chyba, że mówimy o meczach pokroju Flash Gaming vs Quantum Bellator Fire.

Mikołaj "rekd" Bryła

Kto wygra?

O tym, kto mógłby wygrać pierwszego tegorocznego Majora można by bardzo długo dyskutować, gdyż obecnie na scenie CS:GO dochodzi do sytuacji, gdy każda drużyna może wygrać z każdą. Przykładem jest tutaj chociażby to, co działo się podczas pierwszego etapu, gdzie Quantum Bellator Fire potrafiło wygrać z EnVyUs, Space Soldiers z mousesports czy Vega Squadron z FaZe. Wydaje mi się jednak, że faworytów mamy dwóch – SK Gaming i właśnie FaZe Clan. Brazylijczycy są obecnie najlepszą drużyną świata, choć zespół NiKo może ujarzmić tę bestię i pokazać, że to on zasługuje na ten tytuł.

Kto może zawieść?

Kto zawiedzie najbardziej? Mam duże oczekiwania wobec Mousesports i North, choć wiem, że wcale nie muszą niczego udowadniać. Od kilku dni pojawia mi się jednak myśl, że to Astralis zawiedzie swoich fanów. Dlaczego? Boję się, że przez problemy zdrowotne dev1ce'a drużyna nie była w stanie odpowiednio przygotować się do turnieju, choć nie ukrywam – mocno trzymam za nią kciuki. Będę jednak bardzo zdziwiony jeśli Duńczycy powtórzą sukces z zeszłorocznego Majora ELEAGUE.

Kto może okazać się największą niespodzianką?

Chciałbym powiedzieć, że największymi niespodziankami mogą okazać się Vega Squadron i Quantum Bellator Fire, ale one już nimi są. Wydaje mi się, że to czas dla Cloud9, które świetnie pokazało się w trakcie fazy nowych pretendentów pewnie pokonując mousesports, Sprout i EnVyUs. Amerykanie mają obecnie najlepszy okres, gracze są gotowi na turniej, nic tylko czekać na ich sukces.

Jak poradzi sobie Virtus.pro?

Sytuacja Virtus.pro jest bardzo ciekawa. Nawet jeśli nie idzie im najlepiej przez dłuższy czas, to na Majorach zawsze pokażą się z dobrej strony i zapewne tak będzie i tym razem. Graczom tej formacji bardzo zależy na tym, aby udowodnić, że wciąż są w stanie wygrywać najważniejsze mecze, a turniej w Bostonie będzie idealną szansą, aby wyjaśnić wielu, że to jeszcze nie ich koniec. Bardzo mocno trzymam kciuki za jak najlepszy występ z ich strony, choć obawiam się, że nie zobaczymy powtórki z zeszłorocznego Majora ELEAGUE i nie obejrzymy Polaków w wielkim finale.

Ogólne przemyślenia na temat Majora

Pierwszy tegoroczny Major nie jest dla mnie niczym szczególnym. Nie dlatego, że nie grają dobre zespoły czy przez problemy z realizacją tego turnieju. Problemem jest to, że brakuje mu... tego czegoś. Przy każdym poprzednim Majorze czuło się, że to najważniejsze rozgrywki w roku, czekało się z niecierpliwością. Teraz jest jednak inaczej. Być może to kwestia samej gry? CS:GO potrzebuje odświeżenia, jakiejś gruntownej zmiany, która odnowiłaby także odczucia związane z esportową częścią tego tytułu.