Odkąd w AGO Esports zainwestowali byli współwłaściciele Legii Warszawa, organizacja nabiera coraz większego tempa, powstają określone struktury, zatrudniono trenera od przygotowania fizycznego i mentalnego, a sama drużyna Counter-Strike: Global Offensive zbliża się do światowej czołówki. O tym rozwoju i planach na przyszłość porozmawialiśmy z Jakubem Szumielewiczem, prezesem AGO.

Rozróżnia Pan już te pojęcia typu clutche, ace’y czy bombsite’y?

Powoli zaczynam rozróżniać, natomiast przede wszystkim zapoznaję się z rzeczami bardziej istotnymi niż same nazwy typowe dla graczy. Raczej staram się zrozumieć mechanizmy działające w branży i poznać przedstawicieli esportu.

Dla Pana jest to nowy świat – co było takim pierwszym zdziwieniem po wejściu do niego?

Że mamy do czynienia z prawdziwymi emocjami sportowymi oraz niesamowitą intensywnością, mam na myśli częstotliwość rozgrywania meczów.

Samo pojawienie się Pana, czy Pana współpracowników za czasów Legii, nie było takim naturalnym krokiem po rozstaniu się z klubem piłkarskim. Skąd pojawił się w ogóle pomysł zainwestowania w esporcie?

Już w czasach pracy w Klubie Legia Warszawa interesowaliśmy się esportem i przypomnę, że otworzyliśmy w nim sekcję FIFA Legia Warszawa, która do dzisiaj istnieje.

A dlaczego pomysł inwestycji własnych pieniędzy w esport? Na pewno ze względu na to, że brakowało nam emocji sportowych. Jednak adrenalina i poczucie rywalizacji jest uzależniające. Przede wszystkim jednak po odejściu z Klubu analizowaliśmy rynki pod kątem intratności dla potencjalnych inwestycji. Esport to branża perspektywiczna, która po prostu nam się podoba. W końcu nasze dzieci też w niej mocno siedzą. Natomiast biznesowo nie jest jeszcze odpowiednio wyeksplorowana w Polsce i uważamy, że można połączyć jedno z drugim – mieć super przygodę, cieszyć się rywalizacją, a jednocześnie spróbować zrobić coś poważnego.

Proszę pamiętać o tym, że kupiliśmy również udziały w grupie Abstra i ten projekt poniekąd narzuca konieczność otwierania różnego rodzaju kanałów tematycznych, by cały czas się rozwijał i był interesujący dla widzów. Połączyliśmy dwa koncepty – tzn. kupując udziały: Abstrę i AGO doprowadziliśmy do tego, aby otworzyć kanał tematyczny poświęcony esportowi, co buduje pewną przestrzeń innowacyjną w tym zakresie, bo żaden z zespołów nie dysponuje tego typu zapleczem, a to z kolei bardzo zwiększa nasze możliwości współpracy z potencjalnymi sponsorami, dlatego że liczba świadczeń, którą możemy zapewnić jest niewspółmiernie większa od tych, którymi dysponuje drużyna, np. pokazywana tylko podczas transmisji na Twitchu. My chcemy zrealizować projekt autorski, w którym będziemy pokazywali świat esportu od zaplecza, tak by zaprezentować życie naszych zawodników, jak się przygotowują do zawodów, jak trenują, jak wygląda ich codzienność, kim są. Chcemy, by byli bliżej fanów esportu. Zawodnicy AGO to naprawdę fajne chłopaki, którzy wkładają w to co robią serducho i warto pokazać to widzom.

Inwestycja w AGO była naturalnym krokiem ze względu właśnie na te emocje związane z prowadzeniem drużyny? Nie myśleliście o żadnej innej inicjatywie w esporcie, nie będącej zespołem?

Tak jak wspomniałem wcześniej, nałożyło się na to kilka czynników. Jednym z nich jest kwestia emocji, drugim szansa na zrobienie ciekawego projektu biznesowego. Uważamy, że jest to sensowna inwestycja dlatego, że jest wielowymiarowa. AGO to zespół, który w pół roku awansował o 121 miejsc w rankingu, oceniamy, że mają bardzo wysoki poziom techniczny, są bardzo rzetelnymi, młodymi ludźmi, pozytywnymi, jednocześnie niezniszczonymi przez życie i pieniądze, mającymi ideały, chcącymi bardzo wygrywać. To nam szalenie odpowiada. Traktujemy ten projekt również w wymiarze misyjnym. Czujemy się odpowiedzialni za tych chłopaków. To są mimo wszystko młodzieńcy, mają po 19-23 lata, więc staramy się jak najlepiej ich prowadzić dając właściwe kierunki rozwoju. Stąd też obecność Sebastiana Krzepoty, który zajmuje się przygotowaniem nie tylko fizycznym, ale również mentalnym. Nie można odpowiedzieć – tak, dla pieniędzy, lub tak, dla emocji. Złożyło się na to kilka czynników. Była też do tego okazja, bo jeden z naszych kumpli był zaangażowany w AGO i dowiedziawszy się o tym, że szukamy jakiegoś projektu w ramach esportu, zaczął z nami o tym rozmawiać. Zaczęliśmy analizować tę drużynę, obserwować, spotykać się z nimi, patrzeć na wyniki, na potencjał, rozmawiać z ludźmi i podjęliśmy decyzję, żeby to zrobić w oparciu o nasz własny, autorski pomysł.

Braliście pod uwagę inne drużyny pod kątem inwestycji?

Teraz bierzemy inne drużyny pod uwagę. Chcemy stworzyć organizację multidyscyplinarną. Nie chcemy ograniczać się tylko do CS:GO.

Doprecyzowując, chodziło bardziej o organizacje, inne marki niż AGO.

Zawsze interesowaliśmy się wyłącznie AGO, bo uważaliśmy, że jest to marka o największym potencjale w Polsce.

Po tych kilku tygodniach w AGO, może Pan podejmować już typowo esportowe działania, czy na razie poznaje Pan ten rynek, skupiając się na działaniach stricte biznesowych?

Jakoś sobie radzę z podejmowaniem decyzji (śmiech). W organizacji mamy specjalistów z branży, co ułatwia mi wiele rzeczy, natomiast mechanizmy prowadzenia klubu, mającego wymiar organizacji sportowej, ale również będącego spółką, są takie same jak w każdej innej organizacji tego typu. Należy spojrzeć na ten organizm z różnych stron i odpowiednio przygotować go do konkurowania na rynku. Rolą prezesa jest przede wszystkim zdiagnozowanie tych potrzeb i dobranie odpowiednich ludzi w tych obszarach, które wymagają poprawy. Prezes musi to widzieć, natomiast nie musi być omnibusem, który w każdej dziedzinie wszystko wie i podejmuje decyzje w zakresie absolutnie każdym od A do Z. Musi być pewnego rodzaju inspiracją, nadzorować proces zmian, musi widzieć potrzeby i przede wszystkim umieć dobrać ludzi, konsolidować zespół, nadać mu pewien charakter, stworzyć organizację, która w coś wierzy. Niekoniecznie w esporcie trzeba być ekspertem, by móc podejmować skuteczne decyzje dotyczące chociażby marki, jaką jest AGO. Konieczność wzmocnienia jej wizerunku jest elementem wiedzy, którą posiadam. Natomiast oczywiście bardzo intensywnie wdrażam się w temat esportu, by wiedzieć jak najwięcej, gdyż z czasem decyzję będą dotyczyły coraz większego poziomu uszczegółowienia do czego potrzebna jest precyzyjna wiedza branżowa. Oglądam gry, przyglądam się temu, dopytuję się zawodników, gadam ze swoim synem, który jest nastolatkiem i pasjonatem CS:GO oraz wielkim fanem AGO.

Współpraca z Sebastianem Krzepotą ma również na celu poprawienie tego wizerunku, by nie postrzegać graczy stereotypowo?

Nie jest to element wizerunkowy. Jest to element naszej wizji prowadzenia drużyny. Uważamy, że chcąc osiągnąć poziom mistrzowski, czyli być najlepszą drużyną na świecie, albo chcąc być w najlepszej dziesiątce na świecie, zawodnicy muszą się odpowiednio prowadzić. Na poziomie najlepszych 10 drużyn różnice, które będą decydowały o tym kto wygra, są zupełnie inne, niż różnice decydujące o tym np. w trzeciej pięćdziesiątce, gdzie po prostu ktoś jest lepszy mechanicznie, a ktoś gorszy. Tutaj dyspozycja dnia i ułamki procentów w różnych dziedzinach życia zawodnika, decydują o tym, kto wygra. Na to się składa chociażby poziom cukru w organizmie, którego zbyt wysoka ilość powoduje opóźniony czas reakcji, ilość snu, dieta, przygotowanie fizyczne, mentalne, nastawienie, odpoczynek, stosowne prowadzenie się będzie decydowało na najwyższym poziomie o zwycięstwie. Dlatego zatrudniliśmy Sebastiana, który w naszej opinii jest wysokiej klasy ekspertem w tej dziedzinie i podobnie jak ja, kocha wyzwania, strasznie lubi wygrywać i pracować z ludźmi. Dlatego to robimy. Poniekąd efektem tego w przyszłości będzie poprawa wizerunku, ale to nie był cel sam w sobie. Zmiana wizerunku to np. zmiana logotypu, prowadzenia mediów społecznościowych, merchandising.

W dążeniu do tej światowej czołówki chcecie wprowadzić analogię do sportu, gdzie każdy mieszka w jednym mieście, trenuje z jednego miejsca?

Gdybym ja np. kupił Państwa firmę i powiedział, że następnego dnia przenosimy się do Krakowa, na pewno nie spotkałoby się to z dużą akceptacją ze strony całego zespołu. Pewne rzeczy należy wprowadzać stopniowo i nie doprowadzać do klinczu wynikającego ze zbyt szokujących zmian. To są wciąż bardzo młodzi ludzie, którzy są związani ze swoimi miastami, mają dziewczyny, czasami mieszkają z rodzicami. Dziś priorytetem dla nas jest zmiana ich podejścia do siebie samych. Zrozumienie potrzeb snu, diety, treningu indywidualnego, pracy nad pewnymi aspektami, nad którymi nie pracowali. W przyszłości podjęcie takiej decyzji będzie nieuchronne, gdyż nie da się osiągnąć najwyższego poziomu światowego siedząc i grając z domu, ale dziś pierwszym krokiem jest budowaniem gaming roomu, gdzie będą odbywały się zgrupowania. Planujemy organizować 10 dniowe bootcampy w każdym miesiącu, w zależności od natężenia gry.

Pomiędzy sportem a esportem jest też wiele innych różnic, np. systemy rozgrywek. Patrząc na Legię, ona grała w Ekstraklasie, Pucharze Polski, mogła awansować do lig europejskich, ale w CS:GO jest sporo zmagań. Czy taki system jest odpowiedni?

Jest bardzo ciekawy system oceniania drużyn, bardzo uczciwy. Zaimponowało nam sprawiedliwe podejście w oparciu, o które zbudowany jest ranking HLTV. Na początku nie jest on bardzo czytelny i zrozumiały, ale po głębszej analizie uznajemy, że jest sprawiedliwy. Jeśli chodzi o system turniejowy, uważamy, że w esporcie za dużo się gra. Chcąc być w światowym top 10, trzeba rozgrywać bardzo dużo meczów. Należy jednak też umieć z czegoś zrezygnować, a do tego potrzebne jest zaplecze finansowe. Wtedy trzeba nie jeździć na turnieje, gdzie podnosi się pięć czy dziesięć tysięcy euro, a poświęcić ten czas na rzecz treningu nad swoimi umiejętnościami. Dlatego staramy się ograniczać liczbę meczów.

To dobry kierunek, by móc samemu wybierać rozgrywki, w których się gra, czy jednak lepiej, by było to narzucone z góry?

Nie lubię jak cokolwiek mi się narzuca, wolę wybierać.

Czyli może dojść do sytuacji, że AGO zrezygnuje z polskich turniejów, czy w ogóle obecności na lokalnej scenie?

Rozmawiamy na ten temat z Polską Ligą Esportową, mówimy o naszych wątpliwościach związanych właśnie z obciążeniem meczowym. To nie jest tylko nasz dylemat, bo wszystkie drużyny mają ten sam problem, dlatego staramy się dbać o to, by format rozgrywek w Polsce uwzględniał tę kwestię. Absolutnie nie podjęliśmy decyzji o wycofaniu się z polskich rozgrywek. Ja mówię o turniejach innego rodzaju, gdzie się po prostu gra o drobne kwoty bez lub z małą ilością punktów w rankingu, a zwiększa się częstotliwość meczów. Natomiast będąc częścią polskiej sceny esportowej, powinniśmy również dbać o to, by funkcjonować w jej wymiarze, a będąc częścią tego community mamy realny wpływ na to, jak te systemy będą wyglądać. To wszystko jest kwestią dialogu z kolegami.

Przez to natężenie, ma Pan czas, by śledzić wszystkie mecze AGO?

Nie jest to moje jedyne zajęcie. Jestem osobą, która od lat pracuje w biznesie i umiem się organizować tak, by mieć czas na wszystko. Poza tym, kręci mnie to i emocjonuje, więc nie mam z tym problemu.

Kilka dni temu poszerzyliście zespół o zawodnika Hearthstone’a. Na twitterze można było przeczytać, że od początku do końca uczestniczył Pan w tym transferze. Jakie różnice dostrzegł Pan w pozyskiwaniu gracza w porównaniu np. do piłki nożnej?

To była przenośnia, pewnego rodzaju żart i nawiązanie do tego, co robił mój przyjaciel Bogusław Leśnodorski, nasz wspólnik w AGO, który zawsze podawał na twitterze inicjały nadchodzącej osobistości piłkarskiej w Legii Warszawa. Dlatego moje wpisy miały trochę wymiar nawiązania do tamtych czasów, natomiast nie jest to transfer w rozumieniu transferu piłkarskiego. To wygląda zupełnie inaczej. Mając priorytet robienia brandu multidyscyplinarnego rozglądamy się za najbardziej utalentowanymi graczami w poszczególnych dyscyplinach w Polsce. Mamy od tego ludzi. Nie jest to też skomplikowane, zresztą sami zawodnicy wiedzą, kto w czym jest najlepszy. A my chcemy być organizacją w 100% polską, która płaci podatki w Polsce, ma polskich zawodników po to, by przykładowo za 5 lat być marką, której Polacy w esporcie kibicują. Ta branża rozwija się dynamicznie i w Stanach Zjednoczonych oglądana jest bardziej niż NFL i NBA, więc zakładamy, że ten fenomen będzie jeszcze bardziej dynamiczny w strefie europejskiej i nie uciekniemy od tej rzeczywistości. Prawdopodobnie mecze będą kiedyś transmitowane w telewizji, a finały rozgrywane na Stadionie Narodowym. Wtedy chcemy być reprezentantem Polski. To jest nasze wielkie marzenie. Mamy wielkie marzenia, ale stąpamy nisko po ziemi i wiemy, że nie zawsze udaje się je zrealizować ale trzeba w życiu o coś walczyć.

Odnośnie rozwoju organizacji, nad jaką kolejną grą rozglądacie się teraz?

FIFA, Starcraft, PUBG ale potencjalnie interesują nas wszystkie gry w jakich możemy rywalizować na arenie międzynarodowej.

FIFA ze względu na to, że piłka nożna jest Wam bliska?

Chodzi o to, że tutaj można coś osiągnąć. Są gry, w których ciężko jest rywalizować na arenie międzynarodowej, bo jest zbyt duża konkurencja. W tym zakresie jest to możliwe.

A z tych większych planów rozwojów organizacji – czego można spodziewać się po AGO?

Budowania centrum szkoleniowego AGO, w którym będziemy realizowali również projekt akademii. Będziemy szkolić dzieci i młodzież pod nadzorem naszych trenerów, a nawet zawodników, co przy okazji dla tych młodych osób będzie możliwością spotkania się z naszymi chłopakami. Kolejnym krokiem jest bardzo intensywna praca nad zbudowaniem kanału tematycznego poświęconego AGO, który będzie miał około 50-60 odcinków rocznie z zapleczem 200 000 osób oglądających każdy odcinek. Ruszamy z tym jeszcze w lutym więc warto śledzić, co dzieje się na platformie Abstra.

Celem jest też zbudowanie nowej linii merchandisingowej. No ale oczywiście celem nadrzędnym jest wygrywanie z każdą napotkaną drużyną, bo to nas kręci najbardziej!