Virtus.pro miało doskonałą okazję do zgarnięcia pierwszego trofeum od kilku ładnych miesięcy. Stało się jednak zupełnie inaczej – z Budapesztu jako zwycięzcy wyjadą reprezentanci mousesports.

mousesports 2 : 1 Virtus.pro

(V4 Future Sports Festival – wielki finał)
16 8 Mirage 7 8
8 1
2 2 Cobblestone 13 16
0 3
16 8 Train 7 14
8 7

Nie tylko runda pistoletowa ułożyła się po myśli mousesports, ale także kolejne starcia. Po zaledwie kilku minutach batalii na Mirage'u Myszy prowadziły już 5:0 i raczej nic nie wskazywało na to, żeby nagle miało się to zmienić. Stało się jednak zupełnie inaczej – inicjatywę przejęli podopieczni VP, znaleźli skuteczny sposób na bronienie się i zaczęli gonić rywala, by w końcu doprowadzić do remisu 5:5. Dwa clutche, w których Janusz "Snax" Pogorzelski musiał uznać wyższość przeciwników sprawiły, że podopieczni niemieckiej organizacji znów prowadzili, tym razem 7:5.  Zanim jednak pierwsza połówka dobiegła końca Polakom udało nadrobić nieco straty.

Pięta achillesowa VP, czyli rundy pistoletowe, dała o sobie znać raz jeszcze na początek drugiej części starcia, co pozwoliło mousesports odskoczyć naszym rodakom jeszcze bardziej. Z czasem okazało się, że Tomáš "oskar" Šťastný i jego kompani byli mocni nie tylko w pistolach, ale także w kolejnych starciach. Ich obrona była nadzwyczaj skuteczna, o czym najlepiej świadczyć może fakt, że Polacy przełamali defensywę mouz tylko raz, kończąc pierwszą mapę wynikiem 8:16.

To, co Virtusi pokazali nam w ofensywie na Mirage'u nie napawało optymizmem przed starciem na Cobblestone'ie, które Filip "NEO" Kubski i spółka zaczynali właśnie w terro. Obawy kibiców dotyczące wyniku były jednak bezpodstawne, wszak nasi rodacy nie tylko zgarnęli rundę pistoletową, ale i w kolejnych dominowali nad swoim przeciwnikiem. I trzeba zaznaczyć, że słowo "dominowali" pasuje tu idealnie, bo Virtusi nie dawali najmniejszych szans swoim oponentom, dzięki czemu na przerwę schodzili ciesząc się rezultatem aż 13:2.

Tylko cud mógł uratować mousesports przed porażką na drugiej mapie. Cudu jednak nie było, ale były za to wygrane przez VP pistole, które Polaków znacząco przybliżyły do doprowadzenia do wyrównania. Dwie kolejne potyczki także wpadły na konto biało-czerwonych i ich zwycięstwo stało się faktem.

Train, czyli decydująca mapa wielkiego finału V4, zaczął się lepiej dla podopiecznych mousesports. To właśnie oni, grając w ataku, wygrali pistoletówkę, a chwilę później powiększyli swoją przewagę. Po sześciu rozegranych rundach Virtusi przegrywali 1:5 i właśnie wtedy zaczęli odrabiać straty. Łatwo nie było, ale z minuty na minutę sytuacja zespołu Jarka "pashyBicepsa" Jarząbkowskiego poprawiała się , aż w końcu na tablicy wyników zagościł rezultat 5:5. Świetnej passy nie udało się jednak utrzymać i na półmetku VP traciło do przeciwników jedną rundę.

Przewaga mouz stopniała od zera już po pierwszej rundzie drugiej części pojedynku, wszak tym razem w pistolach lepsi okazali się Polacy. Niedługo później Virtus.pro objęło prowadzenie i powoli zaczęło kroczyć po mistrzostwo. mousesports skutecznie starało się jednak utrudnić życie Polakom i to właśnie podopieczni niemieckiej organizacji koniec końców triumfowali.

Końcowa klasyfikacja V4 Future Sports Festival prezentuje się następująco:

1. mousesports 200 000 €
2. Virtus.pro 100 000 €
3-4. FaZe Clan, HellRaisers 50 000 €
5-6. eXtatus, GameAgents 25 000 €
7-8. Dark Tigers, x-kom team 25 000 €