Przed startem Intel Extreme Masters Sydney 2018 spore kontrowersje wywołała decyzja ESL, które postanowiło wprowadzić na australijskiej imprezie odświeżonego Dusta2. Gracze narzekali wówczas, że nie będą mieli czasu na odpowiednie przygotowanie się, wobec czego gra na tej mapie mijać się będzie z celem. A jak to wszystko wyglądało w praktyce? Cóż, dość zaskakująco...

Bowiem rzeczywiście, Dust2 wybierany był bardzo rzadko, ale nie najrzadziej! Podczas całych rozgrywanych w Sydney zawodów arenę tę mogliśmy zobaczyć w akcji czterokrotnie. Po dwa razy wystąpiły na niej mousesports i G2 Esports (w tym raz w bezpośrednim pojedynku), a po razie mieliśmy okazję obejrzeć tam również Astralis, FaZe Clan, Fnatic oraz reprezentujące gospodarzy Grayhound Gaming.

Jest jednak jedna mapa, której na Antypodach wystrzegali się jeszcze bardziej. To oczywiście znienawidzony Nuke, który od wielu miesięcy jest obiektem wszelakich kpin, obelg i próśb o usunięcie go z puli. Na IEM-ie arena ta pojawiła się tylko trzykrotnie, co jest zresztą podtrzymaniem tendencji, którą obserwujemy niemalże od samego jej przywrócenia do gry. Kiedyś de_nuke był niesamowicie popularny i chętnie oglądany, teraz natomiast jest instabanem większości ekip.

Podczas IEM Sydney 2018 mogliśmy oglądać następujące mapy:

Mirage Inferno Cache Overpass Train Dust2 Nuke
(16 razy) (13 razy) (10 razy) (8 razy) (6 razy) (4 razy) (3 razy)

Gołym okiem widać, że pula map czym prędzej wymaga przewietrzenia. Nie ma jednak co liczyć na rychłe zmiany – Valve dopiero co usunęło Cobblestone'a, który zapewne doczeka się w kolejnych miesiącach wymiany tekstur. A co potem? Raczej nie Nuke, bo wciąż kilka aren nie doczekało się renowacji, a raczej mało prawdopodobne, by twórcy CS:GO ponownie przeznaczyli swoje siły na kolejną modyfikację Nuke'a.