Długie 2,5 roku – właśnie tyle czasu minęło od czasu ostatniego Majora, którego organizatorem było ESL. Od tego czasu Valve powierzało organizację swojej najważniejszej imprezy wielu innym podmiotom, które na przestrzeni ostatnich lat wyrosły na tym esportowym poletku, ale teraz można wreszcie szumnie zakrzyknąć – Major's coming home!

Pierwsze, jeszcze nieco „dzikie”, lata panowania Counter-Strike: Global Offensive nie obfitowały jeszcze w tak ogromną liczbę turniejów, jak teraz. Nie ma się jednak co dziwić, bo mało kto był w stanie zagwarantować naprawdę wysoki poziom organizacji na profesjonalizującej się dopiero scenie. Tak naprawdę coś takiego były w stanie zagwarantować tylko DreamHack oraz ESL, nic więc dziwnego, że Valve bardzo długo dzieliło prawa do sygnowanych przez siebie imprez właśnie między te dwa podmioty. Pierwsze siedem Majorów to właśnie efekt pracy wykonanej przez DH oraz ESL – począwszy od DreamHack Winter 2013, a na DreamHack Open Cluj-Napoca 2015 kończąc.

Wszystko zmieniło się jednak na początku 2016 roku. To właśnie wtedy ten swoisty duopol został przerwany, a do gry weszli Amerykanie z MLG. Organizacja zza oceanu wcześniej skupiała się na innych tytułach, m.in. na Docie 2 oraz StarCrafcie, ale ogromna popularność CS:GO sprawiła, że postanowiła ona wejść na nowe poletko. Mało kto spodziewał się wtedy, że DreamHack nigdy już zaszczytu zorganizowania Majora nie otrzyma, zaś ESL dokona tego jeszcze tylko raz – w 2016 roku w Kolonii.

W kolejnych latach atrakcyjność produktu pod nazwą „Counter-Strike” stale rosła, grą zainteresowała się również telewizja, a to wymogło sporo zmian w całym procesie produkcyjnym. Z tym świetnie poradziło sobie ELEAGUE, które zebrało sporo pozytywnych recenzji w związku z turniejami w Atlancie oraz Bostonie. W międzyczasie Valve dało szansę także rumuńskiemu PGL, a w tym roku tego typu imprezę przygotuje FACEIT. Na tym zresztą nie koniec, bo zęby na prawa do Majora ostrzy sobie także StarLadder. – Wciąż liczymy, że CIS dostanie Majora, na jakiego zasługuje – mówił jeszcze w marcu product manager SL, Sergey Bidzan. Na razie jednak włodarze z Europy Wschodniej doskonalą swój produkt pod nazwą StarSeries i-League.

Niemniej teraz historia zatacza koło. Niemalże równo dwa lata temu ówczesny skład SK Gaming mógł wznieść w górę trofeum za wygranie Majora ESL One. A już na początku 2019 roku na pucharze ponownie wygrawerowane zostanie logo ESL. Bo Valve dało znowu szansę starym znajomym, którzy w przeszłości pięciokrotnie nie zawiedli pokładanych w nich oczekiwań. Którzy na wiele lat stali się synonimem emocji związanych z Majorem, niezależnie od tego czy był on rozgrywany w Katowicach, czy w Kolonii. I trudno oczekiwać, by coś się od tego czasu miało zmienić. Major powraca do domu.