Wiktor "TaZ" Wojtas to bez wątpienia osoba, której nikomu przedstawiać nie trzeba. W swojej 20-letniej karierze profesjonalnego gracza, Wojtas zdobył już niemal wszystko, co było do zdobycia. I choć jest obecnie najstarszym aktywnie grającym zawodnikiem wśród 50 najlepszych drużyn, ani myśli o zakończeniu kariery. W rozmowie opublikowanej na portalu HLTV.org TaZ opowiada nie tylko o swoich początkach w Team Kinguin, ale także o przygotowaniach do europejskiego Minora, snując jednocześnie plany na przyszłość

32-latek jeszcze do niedawna mógł mierzyć się z najlepszymi drużynami CS:GO na świecie. Jednakże po kryzysie jaki przechodziło Virtus.pro na początku tego roku, organizacja zdecydowała się przenieść Polaka na ławkę rezerwowych. Jak wspominał Wojtas: — Będąc w Virtus.pro byłem bardzo samolubny. Myślałem, że jeśli my się skończymy, to skończy się wszystko.

Przewidywania te nie sprawdziły się i obecnie możemy oglądać TaZa w roli in-game leadera Team Kinguin, który już jutro zawalczy o grę na Majorze. I mimo iż nowi towarzysze nie mają aż takiego doświadczenia na światowych turniejach, polski weteran bardzo dobrze czuje się w nowym środowisku i znów czerpie przyjemność z gry: – Nie wiem co uległo zmianie. Może to dlatego, że jest to nowy projekt i każdy ma świeże spojrzenie na sprawę. Może to przez fakt, że znów współpracuję z Loordem i to również dodaje mi motywacji. – odpowiedział Polak, dodając później: – Składa się na to wiele czynników, ale ogólnie ma się poczucie, że każdy życzy drugiemu jak najlepiej. W czasie gry nie czujesz, że coś nie gra, nie czujesz, że popełniasz błędy. Ok, coś nie wyszło, ale zapominasz o tym i idziesz dalej. Gra się przyjemniej.

Były zawodnik Virtus.pro zwrócił też uwagę na ciężkie początki w nowej drużynie, kiedy gracze zbyt szybko chcieli wskoczyć do aktywnej rywalizacji w turniejach, doznając porażki m.in. w czasie Copenhagen Games: – Przeceniliśmy naszą formę jadąc na ten turniej – przynał Wojtas, dodając, że zbyt szybko chciał wrócić do gry na LANach.

Od tamtej pory wiele się jednak zmieniło, a za najważniejszą zmianę TaZ uważa większą pewność siebie wśród kolegów z drużyny. Według niego każdy dokłada coś od siebie, zarówno Loord, jak i sami gracze. Nawet jeśli trzeba znów zaczynać prawie od zera, doświadczenie to wcale nie frustruje 32-latka: – Musisz ponieść porażkę, by móc odnosić wielkie sukcesy. I wierzę, że z czasem zaczniemy je odnosić, ale trzeba zdać sobie sprawę, że to nie będzie łatwe. 

Pytany o to, czemu w takim razie nie opuścił Virtus.pro wcześniej i nie poszukał swojego miejsce gdzie indziej, Wojtas przynał: – Zawsze staram się pracować ekstra ciężko by naprawić to, co zepsute. Nie szukam drogi ucieczki i nie ratuję się, nic z tych rzeczy. I ostatni rok był tak naprawdę pierwszym, w którym czułem się bezpiecznie. Nawiązując do samego pytania, Polak następnie dodał: – W Virtus.pro na początku czułem się podobnie. Musieliśmy ciężko pracować by to to wszystko osiągnąć. Czułem, że tam jest moje miejsce i to właśnie chciałem robić. Niestety VP nie było dla mnie i rozumiem to. Poszedłem dalej.

Mimo ponad trzydziestu lat na karku TaZ ani myśli o przejściu na emeryturę. Bardziej jednak zastanawia się nad swoją spuścizną oraz nad podzieleniem się z polską społecznością zdobytym doświadczeniem. Jak przyznał zawodnik Team Kinguin: – Chcę zbudować coś na przyszłość, coś specjalnego. Nie tylko by ludzie pamiętali o mnie, ale by pamiętali o nas wszystkich. By dać im posmak tego, czego byłem częścią przez te wszystkie lata. Mam nadzieję, że kiedy skończę z graniem - albo którykolwiek z członków VP skończy z graniem - będziemy mogli oglądać sukcesy innych polskich drużyn. To jest mój cel: by zbudować projekt rozwijający i dbający o młodych zawodników, dzięki czemu będzie można mówić o kimś więcej niż "Złota Piątka" lub Virtus.pro.

Team Kinguin zawalczy o Major już jutro, rozpoczynając zmagania od meczu z duńsko-niemiecką formacją Sprout. Pingwiny prezentują ostatnio bardzo wysoką formę i mają dużą szansę na awans. Słowa TaZa mogą więc szybko znaleźć potwierdzenie w faktach.