Każdy kibic Counter Strike'a kojarzy nazwę Fnatic. Organizacja ma na swoim koncie trzy tytuły Majora w uniwersum CS:GO, z tym, że ostatni tego typu triumf miał miejsce w 2015 roku. Sygnowane tą nazwą składy od lat plasują się w ścisłej światowej czołówce, jednak w ostatnim czasie formacja przeżywa trudne chwile. A co gorsza, sama w dużym stopniu jest temu winna.

Flusha Fnatic IEM Katowice
fot. ESL/Helena Kristiansson

Trzynaście to pechowa liczba dla Fnatic. To właśnie na trzynastym turnieju rangi Major zatrzymał się licznik kolejnych statusów legend. Początek roku nie zwiastował nadchodzących kłopotów szwedzkiej piątki. Drużyna dowodzona przez Maikila "Goldena" Selima z dobrej strony zaprezentowała się na ELEAGUE Major w Bostonie, awansując do play-offów tej imprezy. Pomimo klęski w ramach StarLadder & i-League StarSeries Season 4 już wkrótce wszystko wróciło do normy. Norma to właściwie duże umniejszenie w przypadku, gdy mówimy o zwycięstwach podczas Intel Extreme Masters w Katowicach czy World Electronic Sports Games 2017. Generalizując, roszady kadrowe, niezależnie od poziomu danej drużyny, przeważnie mają miejsce w okresie słabszej dyspozycji skutkującej niesatysfakcjonującymi rezultatami. W przypadku Fnatic tak naprawdę jeden turniej spowodował podważenie pozycji Goldena w ekipie.

A w tym przypadku mówimy o graczu, o którego rozwój organizacja dbała już od prawie dwóch lat. Jest on na dobrą sprawę jedynym reprezentantem akademii, który otrzymał poważną szansę w pierwszym zespole. I choć odsunięcie Selima od składu przeciągnęło się w czasie i zostało poprzedzone jeszcze jedną rotacją, można uznać je za pochopne. Oczywiście, z jednej strony 24-latkowi brakowało doświadczenia, być może pewnych schematów prowadzenia, które niektórym przychodzą naturalnie. Patrząc na to z innej perspektywy, to właśnie transfer do pierwszej drużyny miał być okazją do ogrania, wejścia na wyższy poziom. Obiektywnie Golden zdał "egzamin dojrzałości" jako IGL i z biegiem czasu mógłby poczynić kolejny krok naprzód. W zamyśle to właśnie aktualny gracz Cloud9 miał ustąpić miejsca Richardowi "Xiztowi" Landströmowi, jednak sprawy potoczyły się inaczej. 25 maja ekipę opuścił Jonas "Lekr0" Olofsson, który już niedługo znalazł nowego pracodawcę w postaci Ninjas in Pyjamas. Na chwilę obecną Lekr0 w tej drużynie pełni funkcję prowadzącego, co wcale nie ograniczyło go pod względem indywidualnym. Nie rozumiem jak Fnatic mogło zrezygnować z tak kompletnego zawodnika, umiejącego odnaleźć się w różnych sytuacjach na mapie. Co zatem kierowało Fnatic przy dokonywaniu przebudowy zespołu? Nie wierzę, aby była to kwestia czystych umiejętności.

fot. ESL/Bart Oerbekke

Ostatecznie miejsce Goldena zajął rezerwowy NiP-u, William "draken" Sundin. Czy dwa najnowsze nabytki rzeczywiście wniosły do piątki nową jakość? To dosyć dyskusyjna kwestia. Dołączenie drakena odciążyło Jespera "JW" Wecksella z używania karabinu snajperskiego. Sam zainteresowany od dłuższej chwili nie chciał już być głównym snajperem, a pierwszym wyborem na tę pozycję był Simon "twist" Eliasson, jednak odrzucił on propozycję organizacji. Z pewnością odświeżone Fnatic jest inne, prowadzenie Xizta względem poprzednich charakteryzuje się większym uporządkowaniem oraz spokojem. Sam Wecksell w pochlebnych słowach wypowiedział się na temat nowego kolegi: – Xizt jest najprawdopodobniej najlepszym wzmocnieniem Fnatic w ostatnich latach. Z kolei jeżeli chodzi o drakena, to właściwie widzieliśmy jego wierną kopię z poprzedniej drużyny. Widzieliśmy, gdyż tuż przed startem ESL Pro League został on przesunięty na ławkę rezerwowych, a zastąpił go wcześniej wspomniany twist. Kiedy Sundin jest w formie i dobrze wejdzie w dane spotkanie, to nie ma się czego wstydzić na tle najlepszych snajperów globu. Niestety wciąż boryka się z nieregularnością, co znajduje swoje odzwierciedlenie w statystykach.

Wymuszone odejście 25-letniego Robina "flushy" Rönnquista to znak czasu. Można powiedzieć, że zakończył się pewien rozdział, era. Drużyna już rozważa opcje na przyszłość, gdyż Adil "ScreaM" Benrlitom w zamiarze miał wspomóc ekipę tylko na jednym turnieju (być może Belg pozostanie na okres próbny). W tym miejscu warto byłoby się zastanowić, jaki typ zawodnika jest brakującym ogniwem we Fnatic. A jest nim entry fragger, ewentualnie drugi entry fragger, w zależności od roli twista. I tutaj zaczynają się schody. Próżno szukać odpowiednich wzmocnień w obrębie szwedzkiej sceny poza reprezentantami Red Reserve. W oświadczeniu organizacji padły słowa, o chęci przywrócenia swojej marki na szczyt. Być może to za daleko idące wnioski, ale wydaje mi się, że z aktualnie dostępnymi szwedzkimi zawodnikami nie będzie to możliwe. A przynajmniej nie w takim stopniu, o jaki wszystkim chodzi. Nie chciałbym przez to powiedzieć, że Fnatic już nigdy nie nawiąże do okresu swojej świetności. Kto wie, czy przykładowo Ludvig "Brollan" Brolin nie przywróciłby reszcie graczy motywacji, podłączył ich na nowo do tlenu. Nazwisko Brolina pada tutaj nieprzypadkowo. Miał on już okazję przywdziać trykot z pomarańczowym logo pod koniec 2017 roku, gdy niezdolność do gry zgłosił Freddy "KRIMZ" Johansson. Miało to miejsce w ramach europejskich finałów WESG. JW stwierdził, że brollan wywarł na pozostałej czwórce ogromne wrażenie. Gdybym był na miejscu włodarzy Fnatic, zdecydowałbym się na pójście w tym kierunku.

fot. ESL/Helena Kristiansson

Istnieje również odmienna droga, nieco mniej realistyczna. Zakłada ona sięgnięcie po zawodnika spoza Szwecji, kogoś kto zdążył już udowodnić swoją jakość w starciach z najlepszymi. Przede wszystkim potencjalne grono kandydatów jest szersze, lista nazwisk może być dopasowana pod konkretne preferencje, zadania w drużynie. Pamiętajmy jednak, jak w ostatnim czasie kończyły się eksperymenty wymagające zmiany języka komunikacji na serwerze. Ryzyko nie musi przynieść zamierzonych efektów. W przypadku, gdy wszystkie pozostałe możliwości się wyczerpały, stanowi to jakieś wyjście. Kluczem jest zauważenie wierzchołka góry lodowej, zanim statek o nazwie Fnatic w niego uderzy. W składzie z Xiztem i najnowszym nabytkiem twistem na pokładzie wciąż drzemie potencjał, czego namacalnym dowodem były solidne występy w Kolonii czy Atlancie. Nie ma powodów do dramatyzowania, wróżenia przyszłości wyłącznie w  czarnych barwach. Nastał odpowiedni czas na dogłębną analizę co nie funkcjonuje jak należy i kto jest zdolny wyciągnąć formację z dołka. Poprawa nie przyjdzie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, ale warto mieć na względzie dłuższą perspektywę.

Nie oczekiwałbym spektakularnego powrotu czy gruszek na wierzbie. Proces odbudowy wymaga cierpliwości i wielu godzin spędzonych na treningach. Akurat polscy kibice znają tę sytuację z autopsji, obserwując stopniowy upadek Virtus.pro. Szwedzi znajdują się w lepszym położeniu, lecz każde następne posunięcie w kwestiach personalnych musi być trafione. W innym przypadku stagnacja Fnatic nadal będzie postępować, a sama drużyna zakotwiczy wśród europejskich przeciętniaków. A przy takim obrocie spraw zatrzymanie w drużynie KRIMZA będzie graniczyło z cudem.