Finał ESL Pro European Championship nie zawiódł bezstronnych widzów. Ci bowiem doczekali się maksymalnej liczby map, przez co spotkanie trwało dobre cztery godziny. Niestety, trudów tego wyczerpującego pojedynku nie wytrzymało AGO Esports, które ostatecznie musiało uznać wyższość Teamu LDLC.com. Polacy mogą pluć sobie w brodę, bo z uwagi na wczorajsze zwycięstwo w finale górnej drabinki, Jastrzębiom z automatu przypisane zostało prowadzenie 1:0 w tym meczu.

AGO Esports
2 : 3 Team LDLC.com

(ESL Pro European Championship – wielki finał)
1 1. mapa 0
10 6 Train 9 16
4 7
6 2 Overpass 13 16
4 3
16 7 Mirage 8 8
9 0
7 5 Dust2 10 16
2 6

Wielki finał ruszył, ruszyło także i AGO. I to od razu od skutecznej defensywy, bowiem do Traina Polacy przystąpili jako antyterroryści. Niestety, wynik 3:0 we wczesnej fazie meczu szybko przerodził się w remis 3:3. Na szczęście polska formacja nie traciła dystansu do swoich rywali, bo spotkanie prowadzone było przez dobre kilkanaście minut w schemacie punkt za punkt. Wreszcie jednak nieznaczną przewagę zaczęło zaznaczać LDLC, co znalazło swoje odzwierciedlenie w rezultacie. Skład z trzema Francuzami zdobył się na wyprowadzenie mocnego ciosu, dzięki któremu przerwę spędził na pozycji lidera z trzema oczkami zapasu. Taki układ z pewnością  mocno rozgoryczył Jastrzębie, jednak ich reakcja na wydarzenia tej batalii nie była taka, jakiej spodziewali się kibice. Polacy nie byli drapieżnymi ptakami, a raczej niewinnymi, bezbronnymi latającymi stworzeniami. Formacja zza granicy raz po raz obnażała problemy naszej piątki, górując na serwerze przez całą drugą połowę. Dopiero pod jej koniec nadwiślański zespół podjął próbę powrotu, jednak na ten zabrakło i czasu, i argumentów.

Publiczność zgromadzona w Poznaniu głęboko wierzyła, że kilkadziesiąt minut odpoczynku zostanie spożytkowane przez AGO na przedyskutowanie tego, co wydarzyło się na mapie z pociągami i zaowocuje poprawą jakości. Tak jednak się nie stało, bowiem Polacy zaliczyli koszmarne wejście w Overpassa. Pierwszym, ale jakże ważnym aspektem była przegrana nożówka, która pozwoliła Teamowi LDLC wybrać stronę broniącą na pierwszą część mapy. Sprzyjający defensywie charakter mapy ułatwił zadanie międzynarodowej formacji. Oczywiście gra w trudniejszej roli to tylko jeden aspekt, ale na pewno nietłumaczący katastrofalnej postawy zaprezentowanej przez Grzegorza „SZPERO” Dziamałka i kolegów. Ci dopiero w 8. rundzie uruchomili swój licznik punktowy, ale najwyraźniej zrobili to tak niedbale, że ten zatrzymał się na kolejne pięć pojedynków. Mimo zaledwie dwóch oczek przed przerwą, Polacy ciągle mieli możliwość potwierdzenia tezy, że przyczyną fatalnej serii była gra w roli terrorystów. Niestety, Jastrzębie dalej oglądały plecy rywala, a gdy ten osiągnął punkt mapowy, polski skład zdobył jeszcze cztery honorowe punkty. W ostatecznym rozrachunku nie dały one zupełnie nic, bo to oponenci zgarnęli zwycięstwo wynikiem 16:6, obejmując tym samym prowadzenie w całej serii.

Margines błędu został całkowicie stracony, więc na jakiekolwiek kombinacje nie było już czasu. Dlatego tak ważne było udane otwarcie trzeciej mapy. I faktycznie, AGO zaczęło od wyniku 3:0, ale złośliwi znawcy CS-a przypominali, że na Trainie początek wyglądał identycznie, a finał premierowej areny zmagań chluby naszej drużynie nie przyniósł. No i niestety, losy tego pojedynku zaczęły układać się według wspomnianego scenariusza. LDLC zanotowało aż sześć kolejnych wygranych, przez co początkowe fragmenty batalii znów można było przypisać europejskiej formacji. Na szczęście Tomasz „phr” Wójcik wraz ze swoimi towarzyszami broni znaleźli gdzieś głęboko w duchu resztki motywacji. Nadzieje powróciły, gdy rodzima piątka zredukowała straty do jednego oczka przed przerwą, a zaraz po wznowieniu gry wreszcie zasiadła na fotelu lidera. W zasadzie to nie tylko zasiadła, a wręcz wygodnie rozłożyła się na tronie, górując na serwerze w stylu, do jakiego przyzwyczaiła nas wczoraj. Polacy nie dali dojść do głosu przeciwnikowi, kończąc drugą połówkę z czystym kontem. To wreszcie było AGO, które kibice w naszym kraju chcieli oglądać!

Przeniesienie rywalizacji na Dusta2 oznaczało jedno – to będzie 7. mapa rozegrana tego dnia przez LDLC! I choć to Polacy powinni być bardziej wypoczętym i względnie pełnym energii zespołem, to jednak przebieg kolejnych minut absolutnie na to nie wskazywał. Wielonarodowościowa piątka prezentowała się tak, jakby tyle co zameldowała się na serwerze. Ogromny luz i spokój jaki dało się zauważyć w jej poczynaniach, przyczynił się do objęcia wyraźnego prowadzenia, korzystając z słownika LoL-owego, w tzw. „early game”. François „AmaNEk” Delauney i spółka wygrywali rundę za rundą, można by wręcz powiedzieć, że od niechcenia. Wszystko przychodziło im z łatwością, czego najbardziej dobitnym dowodem był sam wynik 10:1 na korzyść LDLC. Iskierkę nadziei roznieciła skuteczna końcówka pierwszej połowy, dzięki której polska formacja zredukowała starty do pięciu oczek. Najlepszym podsumowaniem postawy AGO była przegrana na pół-eko rywala, zaraz po wcześniejszym triumfie w pistoletówce. Zresetowane ekonomicznie Jastrzębie nie zebrały się już na wyprowadzenie kontrataku, a gwoździem do trumny była klęska w rundzie z przewagą 4 na 2. Tym samym zwycięstwo na mapie, jak i w całej serii przypadło Teamowi LDLC.com!

Oto jak przedstawia się ostateczna klasyfikacja i podział nagród na ESL Pro European Championship:

1. Team LDLC.com 35 000 €
2. AGO Esports 20 000 €
3. Epsilon eSports 10 000 €
4. ALTERNATE aTTaX 5 000 €