System wiosennego i letniego splitu funkcjonuje w League of Legends od wielu lat. Zdążyliśmy się do niego w taki sposób przyzwyczaić, że już w zasadzie nie zwracamy uwagi na jego wady. Moim zdaniem tych jest sporo, począwszy od systemu rozgrywania całego sezonu, przez punktację za poszczególne miejsca w danym splicie, po przebieg samego Gauntletu w Regionalnych Kwalifikacjach.

Dla przypomnienia, obecny system dzieli sezon na dwa splity – wiosenny oraz letni. Każdy z nich jest zakończony play-offami. Zwycięzcy wiosennego dostają się na MSI, a wygrani lata mają zapewnione miejsce na Mistrzostwach Świata. Sprawiedliwe, prawda? Właśnie że nie.

MSI? No, thanks

Gdy zapytamy któregokolwiek profesjonalnego gracza LoL-a jakie jest jego marzenie, odpowie: „występ na Worldsach”. Jest to całkowicie zrozumiałe, ponieważ Mistrzostwa Świata są zdecydowanie najważniejszym turniejem w całym roku. Co prawda, w połowie sezonu odbywają się rozgrywki zwane Mid-Season Invitational, jednak ich rangę można porównać do znaczenia Pucharu Konfederacji w stosunku do Mistrzostw Świata w piłce nożnej. Niby jest to prestiżowy turniej, jednak każdy wygląda w przyszłość. Z tego powodu awans na MSI dzięki wiosennemu zwycięstwu jest mało wartościowy, mając na uwadze nagrodę za wygraną w splicie letnim.

Punkty, punkciki

Kolejnym niezrozumiałym aspektem systemu Riot Games jest punktowanie. Jak to możliwe, że drużyna, która zajmuje w jednym splicie drugie miejsce, a w drugim odpada w ćwierćfinale startuje w regionalnych kwalifikacjach niżej niż ekipa, która raz do play-offów się nie dostała, a za drugim razem przegrała w finale? Tutaj nie można się już tłumaczyć wyjazdem na MSI, bo G2 Esports nie miało takiej możliwości po zajęciu drugiej lokaty wiosną. Schalke za to nie pokazało nic, co zasługiwałoby na aprobatę fanów w pierwszej odsłonie EU LCS, aby w kolejnym obudzić się, przegrać w finale i być w lepszej pozycji w Gauntlecie. W żadnym sporcie nigdy nie następuje sytuacja, w której mecz tej samej ligi na początku sezonu był mniej ważny od tego, który jest rozgrywany na końcu. Dobrym przykładem mogą być tutaj eliminacje do Mistrzostw Świata w piłce nożnej. Jeśli ekipa wyrobi sobie przewagę na początku rozgrywek, to potem może trochę się rozluźnić, bowiem przed samym mundialem nagle punktacja za jeden mecz nie zwiększy się dwukrotnie i dobra dyspozycja rok wcześniej pozwoli na pewny awans. W LoL-u trzeba naprawdę trafić z formą w letni split, a szczególnie w jego końcówkę, bo w innym wypadku może być drastycznie ciężko o awans na Worldsy.

Dzięki dobrej dyspozycji w letnim splicie, Nukeduck i ekipa startowali w finale Gauntletu

Skupić się na lecie? To nie takie proste

W takim razie, jeśli nic nie możemy zrobić z systemem punktacji jako drużyna, należałoby się zastanowić nad pozostawianiem sobie jak największych zasobów na ten ważniejszy split. Wszystko wydaje się proste i trywialne, jeśli pominiemy wszelkie zmiany mety. Jeżeli podczas wiosny ekipa stwierdzi, że lekko „oszczędza się” i przygotowuje się na 100% swoich możliwości do lata, a po większym patchu nagle okazuje się, że wszystkie jej przygotowania poszły na marne z powodu drastycznej zmiany stylu gry, to takowa drużyna zostaje z niczym. O ile dla fanów takie zawirowania w mecie są raczej pozytywne, bo wprowadzają coś całkowicie nowego, to dla zawodników jest to co najmniej nieprzyjemna sytuacja.

Problem leży także w zbyt dużej liczbie drużyn w Gauntlecie. Moim zdaniem formacja, która punktowo zajmuje 3. miejsce, jest przez cały sezon znacznie, ale to znacznie lepsza od drużyny, która zajmuje miejsce szóste. Przykładem może być tutaj SK telecom T1 z tego sezonu. Jego dyspozycja podczas całego roku była po prostu średnia, a mimo wszystko udało mu się dostać do barażów. Czwarte i siódme miejsce, przynajmniej moim zdaniem, nie powinno być nagradzane awansem do Regional Finals. Jedna gra między trzecim a czwartym miejscem byłaby wystarczająca, a taka zmiana znacząco podniosłaby wagę ligi.

Widz nie ma na co narzekać

Tak jak wcześniej wspomniałem, cały system z perspektywy widza wcale nie jest taki zły. Krótsza liga daje większe możliwości zwrotów akcji. Ktoś kto zawali wiosnę, może nadal awansować. Z jednej strony jest to piękno LoL-a, a z drugiej dla drużyn, które utrzymują stabilną formę przez cały sezon, jest to po prostu niesprawiedliwe. Co z tego, że utrzymujesz się w okolicach trzeciego miejsca przez cały sezon, skoro drużyna, która w wiosennym splicie była ostatnia, albo w ogóle nie brała w nim udziału, może na koniec sezonu mieć więcej Championship Points lub bezpośrednio awansować z pierwszego miejsca.

Każdemu jednak podobała się gra Griffin w tym roku. Dla przypomnienia, młodziki awansowały do LCK w połowie roku i zagrały tam tylko drugą połowę roku, czyli letni split. Gracze zaprezentowali się tak fenomenalnie, że byli o krok od triumfu w play-offach, a potem przegrali w Regional Finals. Mimo porażki, ich historia urzekła fanów Ligi Legend na całym świecie. Takich sytuacji w przyszłych latach będziemy mogli doświadczyć już tylko w Korei. W każdym z pozostałych liczących się regionów na światowej scenie LoL-a, w przyszłym sezonie będzie obowiązywał system franczyzowy (bez spadków oraz awansów). W takim wypadku drużyny powinny być rozliczane za cały rok, a nie praktycznie za samą drugą połówkę sezonu.

Inne gry - inne pomysły

Najlepszym obecnie systemem na scenie esportowej jest prawdopodobnie ten z Doty 2. Jest on równy dla każdej drużyny, a dodatkowo daje możliwość obejrzenia najlepszych ekip na świecie w różnych zakątkach świata. Skrótowo, polega on na tym, że w roku mamy 5 Majorów oraz główny turniej wieńczący sezon, The International. Majory są organizowane dzięki współpracy Valve z innymi organizacjami, jak np. ESL. Każdy z nich jest punktowany tak samo, a drużyny które zdobędą najwięcej punktów przez cały rok, zapewnią sobie miejsce na The International. System ten jest wręcz idealny, bo pozwala fanom z całego globu oglądać zmagania najlepszych drużyn świata praktycznie co miesiąc, a turniej wieńczący sezon i tak ma wielki prestiż i nagrody.

Niestety, polityka Riot Games nigdy nie pozwoli na to, aby zastosować takie rozgrywki w League of Legends. Producenci lubią mieć wszystko pod swoją kontrolą i na pewno nie oddadzą organizacji rozgrywek innym firmom, co powoduje cotygodniowe mecze, ale tylko i wyłącznie w Berlinie. Dla pocieszenia, istnieje gra, która ten system ma dużo gorszy niż Liga Legend. Aż dziwne, że Valve, które organizuje moim zdaniem najlepsze rozgrywki gatunku MOBA, nie jest w stanie przenieść tego samego na Counter-Strike’a. Majory nie mają już tego prestiżu, co kilka lat temu, a to, że odbywają się co pół roku, jest istną katastrofą. Tak naprawdę niewiele różni je od pozostałych turniejów z ogromnymi pulami nagród, których jest co najmniej parę w roku.

Jak zmienić na lepsze?

Wracając jednak do LoL-a, mimo wszystko warto pomyśleć nad jakimiś zmianami, które uczynią sezon bardziej sprawiedliwym. Pierwszy pomysł, który wpada mi do głowy to połączenie wiosennego i letniego splitu w jedność. Wtedy każdy mecz na przestrzeni całego roku liczyłby się w ten sam sposób i punktacja na koniec przedstawiałaby rzeczywiście uśrednioną formę z całego roku. Jak jednak wiadomo, każdy system ma swoje wady. O ile w przypadku wyjazdu na MSI możemy wybrać lidera tabeli po określonej liczbie kolejek, tak z terminarza znikają nam wiosenne play-offy. Przyciągają one dosyć dużą publikę, zarówno na żywo jak i w internecie. Pojawiłaby się więc znaczna pustka, którą trzeba byłoby czymkolwiek zastąpić, np. kwalifikacjami do MSI.

Inną, bardziej realną opcją, może być wyrównanie punktacji za obydwa splity. W tym momencie bilans Championship Points jest zdecydowanie nierównomierny w stosunku do wykonanego wysiłku. Wiosenny i letni split nie różnią się od siebie niczym oprócz pory rozgrywania. Taka sama liczba spotkań, taka sama liczba drużyn (w większości przypadków nawet takie same ekipy), taki sam system rozgrywek, a inna punktacja. Jest to dla mnie, jak już wcześniej wspominałem, całkowicie niezrozumiałe. W tym roku ucierpiało na tym KINGZONE DragonX, które mimo zwycięstwa w wiosennym splicie i zajęcia drugiego miejsca podczas Mid-Season Invitational, nie awansowało na Mistrzostwa Świata. Drugi split w wykonaniu Koreańczyków wcale nie był tragiczny, o czym świadczy trzecia lokata w sezonie zasadniczym. Play-offy rozegrali jednak nieco słabiej i nie zdołali wywalczyć sobie miejsca na Worldsach.

KINGZONE DragonX - po połowie roku druga najlepsza drużyna globu, na koniec poza Top 24

Tutaj dochodzimy do kolejnego aspektu, czyli wartości MSI. Tak naprawdę, drużyny walczą za swoje regiony, a nie za samych siebie. Awans do play-offów drużyny z danego regionu zapewnia losowanie z pierwszego koszyka dla najlepszego zespołu tegoż regionu podczas Mistrzostw Świata. To tyle. Dla samej ekipy, oprócz korzyści finansowej, nie ma nic więcej, a moim zdaniem być powinno. Skoro to najważniejszy po Worldsach turniej, to czemu by nie wynagrodzić najlepszej (na przykład) czwórki bezpośrednim awansem na wieńczący sezon turniej. Jedyną wadą tego rozwiązania mógłby być jedynie brak batalii o Mistrzostwa Świata przez te cztery drużyny w letnim splicie. Wygrana w lidze jest jednak moim zdaniem wystarczającą motywacją, aby wykorzystywać 100% swoich możliwości.

Podsumowując, każdy system ma swoje wady i zalety. Są jednak takie, które tych wad mają więcej niż zalet i takim jest ten, który obowiązuje aktualnie w League of Legends. Mimo tego, że jest on w miarę atrakcyjny dla fana, to drużyny, które trafią z formą w wiosnę, mogą czuć się przez niego pokrzywdzone. Zawsze warto myśleć nad tym, jak coś zmienić, aby było lepsze i mam głęboką nadzieję, że Riot pomyśli nad takowymi zmianami i będzie w stanie wprowadzić coś, co usprawni działanie całego systemu.

W artykule zostały wykorzystane zdjęcia należące do Riot Games.