Końcówka roku to zawsze okres podsumowań minionych 365 dni – opowiadamy o tym, co zrobiliśmy dobrze, a także o tym, co nam nie wyszło. Na podobny ruch zdecydował się Adrian "hatchý" Widera, jeszcze do niedawna trener Illuminar Gaming, który dokładnie opisał problemy, z jakimi musiał borykać się przez cały 2018 rok.

Przypomnijmy, że Widera dwanaście miesięcy temu wciąż pracował w Teamie Kinguin, wraz z którym snuł mocarstwowe plany, ale wszystko ostatecznie spaliło na panewce przez decyzję Riot Games. – Mieliśmy zwiększać ilość zainwestowanych pieniędzy, sięgać po najlepszych polskich graczy i możliwie polskim składem zdobywać LCS, ale wtedy Riot ogłosił, że Challenger Series przestaje istnieć i do LCS nie da się już zakwalifikować. Okazało się więc, że taka inwestycja jest niemożliwa i trzeba czekać i zobaczyć jak ten system lola ma wyglądać, a ja byłem na dość długim kontrakcie i bez drużyny. Parokrotnie próbowałem namówić TK do posiadania drużyny, ale ostatecznie się to nie udało – przyznał Polak za pośrednictwem mediów społecznościowych. W tamtym okresie nie miał więc on za bardzo co robić i chociaż organizacja nadal wypłacała mu pieniądze należne z tytułu kontraktu, on nie zamierzał siedzieć bezczynnie. – Ambicja wzięła jednak górę, trenowałem Team Same Mordeczki, bo strasznie męczyły mnie dnie i tygodnie bez realnej pracy. Wtedy miałem nawet nadzieję, że TK weźmie ten roster i będziemy walczyć z czołówką, udało się nawet zrobić bootcamp dla graczy TSM w biurze TK, ale po raz kolejny odbiłem się od ściany i było dla mnie jasne, że mogę dalej siedzieć i odcinać kupony albo wracać do roboty, ale za granicą (a bardzo chciałem wtedy zostać w Polsce, ze względów prywatnych) – wyjaśnił.

Ostatecznie 25-latek trafił do Francji, gdzie objął Millenium, drużynę trawioną przez wiele wewnętrznych konfliktów. Jeden z nich był efektem tego, że dwóch graczy próbowało poderwać tę samą dziewczynę, przez co ostatecznie nie rozmawiali oni ze sobą, wyciszając się nawet podczas spotkań turniejowych. Sprawa ta wyszła na jaw dopiero po jakimś czasie i nie dało się już przeprowadzić żadnych zmian kadrowych, tym bardziej, że sama organizacja borykała się z problemami finansowymi, które ostatecznie doprowadziły do rozpadu ekipy. – Prywatnie to był najtrudniejszy okres dla mnie od dawna. Wyjazdy do Paryża odbiły się mocno na moim życiu w Polsce i wszystko potoczyło się w sposób wyobrażalnie najgorszy. Wpadłem w straszny dół, miałem wrażenie, że nie mogę robić tego co kocham bez rozwalania tego, co dla mnie jest prywatnie ważne. Atmosfera gęstniała, wszystko stało się niewyobrażalnie toksyczne – przyznał. Ostatecznie Polak bardzo szybko znalazł dla siebie nowe miejsce pracy, którym było Dark Passage. – Nie chciałem wyjeżdżać do Turcji. Potrzebowałem natomiast odciąć się zupełnie od swojego życia, zrobić hard reset i wyjechać. Wtedy mogłem skupić się na pracy w 130%, poświęcałem pracy każdą wolną sekundę. Mieliśmy ostatnie miejsce w tabeli, byliśmy murowanym kandydatem do spadku z ligi. Wziąłem na siebie strasznie dużo wtedy, odbiliśmy się od dna, wskoczyliśmy nawet na top4 w pewnym momencie sezonu. To był mój trzeci split w Turcji i po raz trzeci dostałem nagrodę dla najlepszego trenera sezonu, co sprawia, że jestem najbardziej utytułowanym trenerem w historii tego regionu. Zrobiliśmy największy comeback w historii TCL. To wszystko było jednak tak naprawdę tylko ucieczką od rzeczywistości i tego, co zostawiłem za sobą. Nigdy w życiu nie byłem równie smutny i zdołowany otrzymując nagrodę jak wtedy. It was just too much. Jej wygranie i świadomość tego, co straciłem by tam dojść złamało mnie jeszcze mocniej – wyjawił.

Wszystkie zawirowania i nadmiar pracy sprawiły, że hatchý finalnie podupadł na zdrowiu, co skończyło się nawet dwoma wizytami w szpitalu. – Przy playoffach czasu zrobiło się trochę więcej (co dla mnie wtedy było niekorzystne - za dużo czasu na myślenie), w Polsce powstawały plany dotyczące Ultraligi, ja chciałem robić Akademię. Dowaliłem sobie jeszcze więcej pracy, żeby nie myśleć o niczym innym, pracowałem po 18-20 godzin dziennie, a przed półfinałami trafiłem do szpitala dwa razy, dzień po dniu. Wziąłem na siebie za dużo, przegrzałem się. To był dla mnie gigantyczny wake up call. Dowiedziałem się, że jeśli nie odpuszczę, to mój organizm nie wytrzyma takiego tempa. Po powrocie do Polski bardzo wiele się w moim życiu zmieniło, rozpocząłem pracę z psychologiem, dietetykiem, trenerem personalnym, z fizjoterapeutami. Chciałem dalej pracować na wysokich obrotach, ale mądrzej. Zacząłem też pracować nad tym, co mi się przytrafiło, zamiast uciekać od tego daleko stąd. Początkowo planowałem wziąć przerwę od esportu i skupić się tylko na tym. Ale wtedy spotkałem się z Woolite po EU Masters i bardzo prosił mnie on o to, żebym im pomógł. Team był w rozsypce, potrzebowali świeżej krwi. Odrzuciłem projekty poboczne, skupiłem się na IHG i pracy nad sobą. To był dobry okres, nie zdobyliśmy potrójnej korony, ale wygraliśmy dwa z trzech dużych lanów, więc ostatecznie jesteśmy najlepszym teamem w drugim splicie, a IHG niezaprzeczalnie najlepszą drużyną roku – stwierdził.

Koniec końców Widera przyznał, że mijający rok dał mu bardzo dużo, nauczył go pokory oraz odmiennego spojrzenia na różne sprawy. – Mimo wyników, które uważam za dobre, myślę że jestem w stanie zauważyć jak wiele wciąż mi brakuje do bycia najlepszym. Pod koniec zeszłego roku czułem się o wiele lepszy niż byłem. Teraz chcę dawać od siebie więcej niż do tej pory, stąd mój kanał youtube, stąd co roku projekty na polską scenę. Każdy gracz na poziomie okołoultraligowym zawsze dostawał ode mnie odpowiedzi zwrotne, porady. Nie zawsze miałem czas na to wcześniej. Rok 2019 daje nam wspaniałe możliwości i tylko, jeśli będziemy pracować razem będziemy w stanie wykorzystać jego potencjał w pełni – uznał. Jednocześnie dotychczasowy trener Illuminar wyznał, że wiele osób związanych z esportem także boryka się z problemami z depresją i innymi tego typu przypadłościami. – Dzisiaj jestem już w innym miejscu i z całego tego bagna wyszedłem, dlatego o tym mówię, bo myślę, że mówi się o tym za rzadko. Graczy i trenerów w podobnej sytuacji jest bardzo wielu, na każdym poziomie, z wieloma rozmawiam o tym regularnie. Dacie radę, a jeśli potrzebujecie porozmawiać - wyślijcie wiadomość – zakończył.