Początek roku to dla Michała "MOLSIEGO" Łąckiego czas wielkich zmian. 21-letni zawodnik po niemal roku zdecydował się bowiem opuścić szeregi PACT, wraz z którym odnosił największe w swojej karierze sukcesy, i już niedługo spróbuje swoich sił w zupełnie nowym zespole. Zanim to jednak nastąpi, zgodził się on opowiedzieć nam co nieco o ostatnich miesiącach. Jaka atmosfera panowała w drużynie i dlaczego jej wyniki się pogorszyły? Dlaczego postanowił opuścić drużynę? Co było nie tak z grą ToMa? Odpowiedzi na te i inne pytania znaleźć można w poniższym wywiadzie. Zapraszamy!


Twoje nagłe odejście z PACT to dla kibiców spore zaskoczenie. Długo zastanawiałeś się nad takim ruchem?

Myślę, że pierwsze myśli o tym, by odejść z PACT, pojawiły się przed finałami PLE. Już po finałach stwierdziłem, że to jest ten moment, by o tym powiedzieć, bo prawda jest taka, że już od wtedy nie graliśmy. Wtedy zrezygnowałem, ale już wcześniej miałem jakieś przemyślenia na ten temat.

A skąd w ogóle taka decyzja?

Wiesz, gramy rok, zmieniliśmy skład. Mieliśmy naprawdę dobre wyniki przez pierwsze dwa miesiące, potem graliśmy turnieje na HLTV. Praktycznie nie wiem czy była choćby jedna impreza z HLTV, podczas której wyszliśmy z grupy. Słabe wyniki były takim jakby dobiciem mnie, bo trenujemy niby przez ten cały rok, gramy, a tutaj nawet z grupy nie potrafimy wyjść w byle jakim turnieju. Brak wyników jest chyba tym głównym powodem, przez który zdecydowałem się na odejście. No i chyba moje podejście też, bo wiadomo, brak wyników to człowiek traci motywację do grania. Czułem, że przez to mogłem wnosić do drużyny złe nastawienie. Jak człowiek przegrywa to po prostu jest cały czas zdenerwowany, przynajmniej przez większość czasu.

Ale miałeś poczucie, że z PACT dotarłeś tak jakby do takiego sufitu? Że powyżej pewnego poziomu już nie uda wam się wejść?

Jak to się mówi... Jest coś takiego, nazywamy to w Polsce honeymoon, czyli taki miesiąc miodowy. Po zmianie składu zazwyczaj te miesiące miodowe są przez miesiąc, dwa czasami. Drużyna gra dobrze i potem się cała prawda okazuje. I mieliśmy ten miesiąc miodowy na początku, ale potem nie wiem co zawiodło. Nasz styl się w ogóle zmieniał. Tak naprawdę graliśmy tak samo od momentu, gdy jeszcze występowaliśmy z koyotem. Z ToMem też to samo. Pamiętam, że graliśmy w finale w Częstochowie na koyota i koyot nas czytał jak książkę, sam o tym mówił, że wiedział wszystko co zrobimy. Prawda jest taka, że nasza gra się w ogóle nie zmieniała i nie mieliśmy też czasu, by trenować. Mieliśmy tyle turniejów, bo się do wszystkich zgłaszaliśmy, by nas wzięli. I przez to wypadliśmy z rytmu i byliśmy łatwym celem.

Z czego to się bierze? Bo swego czasu AGO, Kinguin chyba też, miały ten problem, że tych turniejów brały za dużo. Dlaczego więc polskie drużyny rzucają się na dosłownie wszystko, co się pojawia na HLTV czy gdzieś tam indziej?

Wiesz, w naszym przypadku bym to chyba inaczej określił, bo byliśmy drużyną, która jeszcze przed pierwszymi ESL Mistrzostwami Polski, na których zajęliśmy trzecie miejsce, praktycznie w ogóle nie miała zaproszeń na turnieje na HLTV. Dopiero z tym awansem do MDL-a te zaproszenia się pojawiły i wiesz, jak człowiek nigdy nie miał to bierze pazernie wszystko co się da i przez to nie ma czasu. To po prostu było coś nowego dla nas i chcieliśmy łapać się wszystkich okazji, żeby się pokazać, pograć, bo jednak, nie oszukujmy się, drużynom mniej znanym ciężko jest się dostać na turnieje z HLTV, bo organizatorzy oczekują renomy, nazwy czy nawet osiągnięć.

Chwilę przed tobą z drużyny odszedł również ToM, który w swoim oświadczeniu wspomniał o tym, że gdy on dołączał do PACT to była to zupełnie inna drużyna niż ta, którą opuszczał. Wiesz co miał na myśli – chodziło o nastroje wewnątrz zespołu czy może o coś innego?

Myślę, że nasze podejście do ToMa było dobre przez cały czas. Próbowaliśmy go naprawić, bo wiadomo, każdy w mniejszym lub większym stopniu robi jakieś błędy w swojej grze, ale ToM był taką osobą, która tych błędów robiła najwięcej. Może... nie wiem jak on to odebrał, że inne nastroje, inne nastawienie, ale po prostu próbowaliśmy go naprawić i w pewnym momencie to, czy on sam by odszedł, czy też zostałby zmieniony, było po prostu kwestią czasu. Nie wpasował się w naszą drużynę, to na pewno. Graliśmy takiego CS-a stricte drużynowego, nie było freestyle'u praktycznie w ogóle. A jak wiemy, on grał w PRIDE z takimi ludźmi, którzy raczej freestyle preferowali, z tego co słyszałem. Dlatego się zdziwiłem – że jest osoba, która była niby na Minorze, ale z drugiej strony jest tak bardzo niedoświadczona. Mogę nawet powiedzieć, że był najmniej doświadczony z nas pod względem grania drużynowego.

ToM wspominał również o tym, że się nie dogadywaliście. Sądzisz, że to właśnie o to chodziło – o wasze oczekiwania względem niego i względem tego, jak będzie grał?

Możliwe, że to po części to, bo... Nie wiem w sumie jak na to odpowiedzieć, bo my jakoś nie naciskaliśmy na niego. Wiadomo, staraliśmy się go poprawiać, ale w pewnym momencie widzimy – nie da się go poprawić. I tak graliśmy tego CS-a tak, jak graliśmy – słabo, nawet coraz słabej bym powiedział. Myślę, że takim kluczowym momentem był mecz w Polskiej Lidze Esportowej na MIKSTURĘ, gdzie ja już po prostu nie wytrzymałem. Wydawało mi się, że on nam ten mecz po prostu trollował, jak patrzyłem na jego POV-a, ale raczej to nie był trolling, tylko właśnie to, o czym mówiłem – nie jest doświadczonym graczem drużynowym. W tym jednym meczu to się wszystko tak skumulowało, tyle błędów z jego strony, że po meczu trochę pogadaliśmy i zdecydował, że nie przedłuży kontraktu, że odejdzie.

Żałowaliście, że we wrześniu zamieniliście koyota na ToMa?

Nie można powiedzieć, że żałowaliśmy, ale często zastanawialiśmy się jakby to było, gdybyśmy dalej grali z koyotem, który też nie był idealnym graczem. Może po prostu chodzi o to, że akurat Tomek do naszej drużyny nie przypasował, może jakaś inna osoba by przypasowała i to idealnie, taka, która właśnie miałaby to doświadczenie zespołowe. No ale w Polsce ciężko o takich graczy, zazwyczaj ci, którzy są doświadczeni drużynowo, mają już zespół, a reszta ma duże ego i wygórowane oczekiwania od organizacji.

Mówiłeś o braku motywacji, ToM pisał o nieporozumieniach... Czy wy przypadkiem jako drużyna nie mieliście wsparcia jakiegoś psychologa czy też trenera mentalnego?

Tak, tak, oczywiście. Pamiętam, że współpracowaliśmy jeszcze z koyotem, gdy mieliśmy trenera mentalnego. Zawsze nam pomagał, gdy prosiliśmy, tylko tak szczerze, jak już tutaj rozmawiamy... Był z nami na ESL Mistrzostwach Polski, na których zajęliśmy drugie miejsce, i chyba od tamtego czasu w ogóle z nim nie rozmawialiśmy. Nie wiem czy teraz chłopaki rozmawiają, ale my do końca tamtego roku nie rozmawialiśmy już z nim praktycznie w ogóle. Mieliśmy teoretycznie jego wsparcie, ale... Nie wiem, baliśmy się z niego korzystać, nie chcieliśmy, nie wiem.

W momencie, gdy pojawiły się te problemy, które sprawiły, że ani ciebie, ani ToMa już w zespole nie ma, to nie przyszło wam do głowy, że może warto byłoby poszukać pomocy, skoro sami sobie nie radzicie?

Wiesz co, uważam, że moje odejście było już takim musem. Ja osiągnąłem limit w tej drużynie, tak mi się wydaje. Często podczas PCW czy też oficjalnych meczów już nie czułem takiej radości z gry, jak kiedyś grając z tymi chłopakami np. pół roku temu. Tutaj mogę właśnie odnieść się do słów ToMa, że była to inna drużyna – no ja też to odczuwałem. Nie twierdzę, że nie wnosiłem jakichś złych nastrojów do drużyny, ale, jak mówię, człowiek bez motywacji, pozbawiony jakichkolwiek oczekiwań od drużyny po prostu gra w tę grę. Nawet nie wiem czy wtedy grałem jeszcze jakieś rozgrzewki, deathmatche, czy traktowałem CS-a tak w stu procentach poważnie – mówię o początku grudnia. Po prostu graliśmy, próbowaliśmy grać, ale jak motywacji nie ma to człowiek traci pewność siebie, a pewność siebie jest kluczem. Masz pewność siebie, możesz wychodzić na duele, zabijać ludzi, bo jesteś pewny, że zabijesz, a jak nie ma tego to tak... Próbujesz grać, udajesz, że grasz.

Czyli, twoim zdaniem, już nie było szans, by uzyskać tę pewność siebie w PACT i trzeba było szukać jej gdzie indziej?

Wydaje mi się, że dobrze powiedziałeś. Żeby nie było, ja do nikogo z PACT nic nie mam, każdy to wie. To jest pierwszy raz, gdy odszedłem z drużyny nie dlatego, że się rozpadła czy nie dogadywaliśmy się, tylko po prostu ja się czułem już w stu procentach wykorzystany, już nie wiedziałem co od siebie mogę dać, przegrywaliśmy no i tyle. To już był koniec.

A jak drużyna zareagowała na twoją decyzję o odejściu? Przekonywali cię, żebyś został?

Nie wiem, tak szczerze to gdy rozmawiałem z nimi to starałem się im to powiedzieć od miesiąca, więc może byli do tego przygotowani. Podśmiewałem się z tego, że odchodzę i tak przez pewien okres, więc potem jak już powiedziałem im wprost to... Chyba nie, nikt mnie nie próbował zatrzymać. A jeśli już coś, to mówili, żebym się jeszcze zastanowił czy na pewno chcę odchodzić.

Z perspektywy czasu nie sądzisz, że to wicemistrzostwo ESL Mistrzostw Polski było wynikiem nieco ponad to, co PACT faktycznie sobą prezentował? Co prawda ograliście wtedy AGO, ale zespół ten w świadomości wszystkich kibiców był i nadal jest wyżej od was.

Czy wygranie na AGO to taki problem? Zawsze mieliśmy z nimi bliskie giereczki, czy to w ESL Mistrzostwach Polski, czy to w Polskiej Lidze Esportowej. Myślę, że jak człowiek gra na te drużyny polskie to przyzwyczaja się już do tego. Jak mówię – to, czego na pewno nie mieliśmy, to była pewność siebie w naszej drużynie. Gdybyśmy to mieli, to moglibyśmy na równi grać zawsze i zawsze wygrywać nawet na AGO czy Kinguin. Przecież nasze mecze były bardzo bliskie, np. jak byliśmy w Gdyni na Games Clash to na Kinguin w meczu o wyjście z grupy mieliśmy taki wynik, który naprawdę pokazywał, że graliśmy dobrego CS-a, na podobnym poziomie do Kinguin. Bodajże TaZ nawet sam powiedział wtedy, że zagraliśmy lepiej, że byliśmy lepszym zespołem, a oni mieli więcej szczęścia. Po prostu w głównej mierze chodzi o psychikę w tej grze. Ja będę się tego trzymał cały czas – jeżeli ktoś jest pewny siebie, to będzie wygrywał mecze. Jeżeli nie, to co ma człowiek, grać na AGO i bać się zaryzykować jakoś? No tak to nie.

Wiesz, pytam, bo tak się zastanawiam czy ten sukces paradoksalnie trochę wam nie zaszkodził, bo po tym wicemistrzostwie oczekiwania względem was, i ze strony kibiców, jak i ze strony was samych, zapewne wzrosły i czy to wszystko skumulowane nie spowodowało później tych problemów?

Ja na przykład jechałem na ESL MP negatywnie nastawiony, bo mieliśmy wtedy... Nie wiem czy pamiętasz, ale graliśmy w kwalifikacjach do TOYOTY, czyli do tego turnieju w Azji, właśnie na AGO. To było z dwa tygodnie przed tym lanem i w tym turnieju przegraliśmy tak sromotnie, do jednego i do sześciu, i po tym jak ma człowiek mieć czystą głowę, gdy jedzie na lana, jak takie coś się stało dwa tygodnie wcześniej? Ale tutaj o dziwo zaskoczenie – na tych Mistrzostwach Polski wygraliśmy. Możliwe też, że to była jakaś zasługa tego, że się w drużynie nie dogadywali, bo TOAO chyba po tym poszedł na ławkę. A co do oczekiwań – ja oczekiwań nie miałem wielkich, sam do tego turnieju podchodziłem negatywnie, ale jak już wygraliśmy, to się cieszyłem. Po turnieju... Czy ktoś nam narzucił presję dlatego, że wygraliśmy z AGO? Nie sądzę, my zazwyczaj mieliśmy czystą głowę, gdy podchodziliśmy do spotkań, więc chyba raczej nie było presji od kibiców, ani też sami sobie jej nie narzuciliśmy, że jak pokonaliśmy AGO to teraz będziemy wszystko wygrywać. Nadal z tym samym podejściem, które mieliśmy, podchodziliśmy do wszystkiego.

Mieliście w 2018 roku bardzo udany okres – występ w Danii, sukcesy w ESL Mistrzostwach Polski. Widać było wtedy, że jesteście mocni. A potem, pod koniec roku, wasze wyniki znacznie się pogorszyły, czego efektem była m.in. słaba gra w eliminacjach do Minorów. Co na przestrzeni tych miesięcy zmieniło się w waszej drużynie czy też w waszych głowach, że na dobrą sprawę oglądaliśmy dwa zupełnie odmienne zespoły?

Wydaje mi się, że np. w PLE wpływ miało to, o czym mówiłem już wcześniej – my nie trenowaliśmy z ToMem od początku grudnia. Jak człowiek nie trenuje to testuje ludzi. Sprawdzaliśmy już wtedy graczy, pojechaliśmy na PLE jednak z ToMem, który pewnie w ogóle nie grał w CS-a, bo Tomek sobie lubi w inne gry pograć jak nie ma drużyny. Myśleliśmy, że na x-kom wygramy, ale nie oszukujmy się – my nie trenowaliśmy, oni mieli ostatnio dobrą passę, bo udało im się dostać do zamkniętych eliminacji do Minora i szło im generalnie dobrze. A co z nami? Ciężko tak stwierdzić. Zaczęliśmy się sypać po Mistrzostwach Polski, nastał taki słaby okres. Przede wszystkim natłok turniejów, które mieliśmy we wrześniu, czyli w tym jeszcze, jak sam powiedziałeś, dobrym okresie – byliśmy na bootcampie, potem od razu pojechaliśmy do Danii, wróciliśmy, trzy dni w domu, pojechaliśmy na Częstochowę, czyli praktycznie nie mieliśmy wtedy możliwości złapania oddechu. Wróciliśmy znowu do domu, dwa tygodnie później jechaliśmy na PGA na ESL Mistrzostwa Polski, wcześniej była jeszcze Gdynia. Mieliśmy tyle turniejów, jeszcze te rzeczy online, i nie mieliśmy kiedy trenować. A jak już wspomniałem wcześniej, graliśmy tym samym stylem praktycznie, lunAtic prowadził cały czas. Ja doszedłem bodajże w styczniu i cały czas graliśmy tak samo, mogę to powiedzieć. Nawet nie wiem czy to nie był ten sam styl gry, co w Pompie Yellow, więc ciężko się tak gra. Pierwszy sezon MDL-a uznałbym za udany tylko dlatego, że, wydaje mi się, ludzie nas nie docenili i też nie było szans na awans do Pro Ligi. Drugi sezon już bym nazwał porażką, bo ludzie zaczęli nas analizować, chociaż powiem szczerze, że ten drugi sezon był bliski, było blisko, żeby chociaż się utrzymać, bo mieliśmy tam takie mecze, że jak spojrzy się na wynik, to można mieć na temat drużyny nieco inne zdanie. Tak czy inaczej, grudzień był słaby i myślę, że te wcześniejsze rzeczy usiadły nam na psychice.

Pozyskanie trenera nie pomogłoby wam zmienić tego waszego stylu gry, z którym mieliście takie problemy?

Właśnie, pozyskanie trenera. Nie było oficjalnego info o tym, ale bodajże w listopadzie mieliśmy już trenera, kamila. Na pewno znany polski zawodnik. Oczywiście, jeśli ktoś powie, że jest toxiciem to niech się w głowę walnie, bo naprawdę super robotę robił. Niemniej nie wiem, tak naprawdę nie wiem, brakło chyba chemii w naszej drużynie po takim czasie. Po prostu nikt sobie nie ufał, no i dlatego dużo kamil nie zmienił.

Wróciłbym też na chwilę do kwestii testowania zawodników, którzy mogliby zastąpić ToMa. Bo mimo tego, że mieliście kogoś zgarnąć w jego miejsce, to koniec końców ty i tak postanowiłeś odejść. Nie myślałeś, by jednak dać temu jeszcze szansę, ale już z kimś innym zamiast ToMa? Poczekać jak to się rozwinie?

Mieliśmy już pewną osobę na piąte miejsce, z którą mieliśmy grać, trenować, tylko problem był w tym, że, jak mówiłem, straciłem już całe swoje zaangażowanie w tę drużynę. Czułem się już wydarty, że już wszystko włożyłem co mogłem i nie wyszło. Nie wiadomo jak byłoby z piątym, tym bardziej, że to nie był jakiś doświadczony gracz, bo stawialiśmy na młodość wtedy. Nie wiadomo jakby to wyszło. Ja już po PLE nie odpaliłem CS-a, jeśli mam być szczery. Powiedziałem "No chłopaki, sorry, odchodzę". Nie wiem jak to przyjęli. Mają teraz dwa sloty teoretycznie – to, co zrobią, nie wiem czy im pomoże, bo prawda jest taka, że może być problem z tym, że graliśmy to samo. I jeśli nie damy trochę odpocząć lunAticowi, to ten CS będzie dalej wyglądał tak samo, ale to jest tylko moje zdanie, może się Dawid ze mną nie zgodzić. A co do twojego pytania – myślę, że nie, nie chciałem już tracić czasu. Chciałem raczej spróbować czegoś nowego z nowymi ludźmi, żeby po prostu odświeżyć się. O, potrzebowałem świeżości – to jest najlepsze słowo.

Czyli rozumiem, że mimo faktu, iż ten okres spędzony w PACT jak dotychczas najbardziej obfitował w sukcesy, to z twojej strony nie było jakichś zawahań czy też długich rozważań na temat tego czy zostać, czy odejść, czy to nie będzie błąd itp.?

Właściwie to trochę się zastanawiałem nad tym, od początku grudnia miałem te rozmyślania, ale już po finałach PLE stwierdziłem, że to jest ten moment na odejście. Dostaliśmy tam baty, mogę to tak nazwać. Mi na pewno szkoda, rok graliśmy razem. Nie pokłóciliśmy się, to najważniejsze, każdy ze sobą trzyma kontakt jakiś tam. No rok grania, to tak, jakby być rok w związku, prawda? Codziennie grasz z tymi samymi ludźmi. Na pewno jest mi przykro, bo to są naprawdę super ludzie. Mam nadzieję, że się odnajdą z nowymi graczami w składzie, bo lunAtic to jest kopalnia wiedzy i mógłbym go także nazwać człowiekiem, który jest ambitny, bo tyle, co on zrobił dla tej drużyny, to chyba nikt inny nie zrobił. Więc życzę im wszystkiego dobrego.

Chciałbym też zahaczyć o sprawę z czerwca 2018, gdy informowaliśmy, że szukaliście nowej organizacji. Jak to wyglądało z waszej strony – to była chęć zweryfikowania tego ile inni są w stanie wam dać czy faktycznie mieliście problem z dogadaniem się z PACT i chcieliście odejść?

Chcieliśmy po prostu sprawdzić jakie oferty byśmy dostali. To nie jest chyba jakaś tajemnica. Tylko za wcześnie to zrobiliśmy przede wszystkim, bo jak wysyłaliśmy propozycje do innych drużyn, to mieliśmy jeszcze ważny kontrakt przed trzy dni czy dwa. Myślę, że tutaj był nasz błąd, po prostu źle zrobiliśmy. Ale na szczęście Marcin jest człowiekiem, który wybacza, więc nie mieliśmy z tego powodu żadnych problemów.

Nie było chętnych czy PACT po prostu złożył wam najlepszą ofertę?

Szczerze to chyba nie było chętnych. Chyba jednak za krótko byliśmy na scenie, nawet jeszcze się nie zaczął MDL, więc nie byliśmy tak znani, jak byliśmy już po drugim sezonie. Chociaż, może właśnie wtedy był najlepszy nasz okres... No nie wiem, ale chyba żadnej dobrej oferty nie dostaliśmy.

Czy fakt, że teraz na polskiej scenie mamy gorący okres, jest sporo zmian – część już doszła do skutku, część dopiero dojdzie – nie pomógł ci w podjęciu decyzji o odejściu z PACT? Odchodząc w innym momencie mogłeś zostać na lodzie bez możliwości gry, a teraz szanse, że gdzieś trafisz, są o wiele większe.

Chyba dobrze trafiłem z tym okresem, jeżeli o to chodzi, bo, właśnie tak jak mówisz, teraz jest dużo zmian w składach. Zaczyna się nowa szufla, nie ma co ukrywać. Tutaj zmiany w Virtus.pro, tutaj słyszałem, że Codewise będzie miało zmiany, jeszcze jakieś inne zespoły. Więc myślę, że to był dobry moment na odejście, ale prawda jest taka, że jak odchodziłem z PACT, to miałem zrobić sobie przerwę, bo mam maturę w tym roku, chciałem do niej podejść tak trochę na poważnie, bo nie jestem człowiekiem, który ma dużą wiedzę, tylko takim, który jak się uczy na bieżąco to pamięta wszystko. Ale tak wyszło, że dostałem ofertę, nie mogę jeszcze zdradzić od kogo, ale myślę, że już niedługo każdy będzie już o tym mówił, bo to nie jest gdzieś głęboko ukryte.

Wielu było chętnych na twoje usługi?

Nie, tylko jeden, jeśli mam być szczery. Nie jestem jakimś aimerem, też nie jestem już taki młody. Zawsze pełniłem rolę supporta w drużynie, człowieka, który pomaga, a ludzie mają taki dziwny nawyk patrzenia na statystyki na HLTV. Po tym oceniają człowieka, a nie patrzą na to co w meczu zrobił, że może pomógł zabić kogoś, np. flasha dobrego rzucił i jego kolega zabił trzech. Na to ludzie w Polsce niezbyt patrzą, statystyki liczą się najbardziej.

Chyba nie tylko w Polsce, za granicą też jest to dość częste.

Myślę, że tak, myślę, że masz rację. Jest wiele osób, które szukają pięciu aimerów do drużyny, a potem się dziwią, że coś nie działa. Przykro mi, ale nie zawsze to zadziała – musi być na każdą rolę odpowiednia osoba. Nie każda osoba odnajdzie się w danej sytuacji. Mamy tutaj przykład Snaxa, który nie odnalazł się w mouz w roli, którą dostał. To jest znak, że nie każdy może grać w danym miejscu, bo trzeba mieć specjalnych ludzi od tego.

Skoro nie chcesz powiedzieć wprost gdzie będziesz grał, to może chociaż jakaś wskazówka?

No nie wiem, nie wiem. Myślę, że po barażach o ESEA MDL będzie info.

Na zakończenie – jak będziesz wspominał ten niemalże rok współpracy z PACT?

Marcin jest osobą, która daje sto procent siebie dla nas, dla graczy. Jest takim ojcem naszym. Gdy widzi, że coś jest źle, to pogada z tobą, spróbuje wyjaśnić problem. Jest na pewno osobą, z którą można szczerze porozmawiać. Jędrek był super menadżerem. Ogólnie PACT na plus, dostawaliśmy sprzęt i generalnie dostawaliśmy wszystko, czego potrzebowaliśmy i na czas zazwyczaj. Jako organizacja był na pewno super i myślę, że zarówno dla mnie, jak i dla organizacji był to obfity rok, bo wydaje mi się, że gdyby nie my to PACT nadal byłby w tym miejscu, w którym był, czyli tysiąc lajków na Facebooku i średnia drużyna CS-a. Daliśmy im też dużo sami od siebie.

Czyli w sumie każdy zyskał na tej współpracy.

Tak mi się wydaje. Bez dwóch zdań tak było.

Pozostaje mi więc życzyć ci powodzenia w nadchodzącym roku i w nowej drużynie.

Dzięki wielkie.

Śledź autora na Twitterze – MaPetCed