Wczoraj została rozegrana pierwsza kolejka League of Legends European Championship. Dwie drużyny złożone z supergwiazd, czyli Misfits i G2 Esports, zdołały zniszczyć swoich przeciwników. Jako negatywne zaskoczenie można potraktować Fnatic oraz Team Vitality, które uległy kolejno SK Gaming i FC Schalke 04.

SK Gaming 1:0 Fnatic

To spotkanie było chyba najdłuższym BO1, jakiego doświadczymy w LEC. Oskar "Selfmade" Boderek wspaniale rozpoczął rozgrywkę dla swojej drużyny, przelewając pierwszą krew na górnej alei. Pozwoliło to na uzyskanie znaczącej przewagi przez SK, jednakże Fnatic zdecydowało się zatrzymać grę po jednej z walk i zgłosić problemy techniczne. Jak się okazało, zgłoszenie miało swoje podstawy i grę należało powtórzyć.

Druga próba rozegrania tego meczu zaczęła się bardzo podobnie. Gabriel "Bwipo" Rau ponownie zginął oddając first blooda. Co prawda SK nie zdominowało tak środkowej fazy gry jak wcześniej, jednakże fantastyczna dyspozycja polskiego dżunglera grającego Sejuani bardzo przybliżyła jego drużynę do zwycięstwa. Podsumowaniem jego występu była niesamowita umiejętność ostateczna trafiona w Martina "Rekklesa" Larssona, która zadecydowała o losach spotkania. Selfmade został wybrany MVP tej gry.

exceL Esports 0:1 Splyce

Faworyt w tym meczu, podobnie jak w poprzednim, był jednoznaczny. Tym razem jednak nie zawiódł. Splyce, mimo kilku chwil słabości, dosyć pewnie pokonało exceL. Warto podkreślić wspaniałą dyspozycję Marka "Humanoida" Brazdy, który swoim Aatroxem zdobył aż 5 zabójstw i 8 asyst. Przy tym nie musiał oglądać szarego ekranu ani razu, co jest bardzo dobrym wynikiem jak na pierwsze spotkanie w tak poważnych rozgrywkach.

FC Schalke 04 1:0 Team Vitality

Przez większą część tego spotkania wydawało się, że ekipa Jakuba "Jactrolla" Skurzyńskiego ma wszystko pod kontrolą. Przewaga była widoczna w prawie każdym aspekcie – złocie, strukturach i tempie. Do czasu pojawienia się na mapie Nashora mieliśmy wrażenie, że zwycięstwo Pszczółek jest tylko kwestią czasu. Jak się jednak okazało, Vitality postanowiło zastosować swój ryzykowny styl. Rozpoczynanie Barona cztery razy i w efekcie całkowita utrata przewagi tempa i złota została wykorzystana przez Schalke. Zawodnicy niemieckiej organizacji bez chwili zawahania pokonali Nashora i skończyli grę.

Rogue 0:1 Misfits Gaming

Polscy fani przed rozpoczęciem tej potyczki mogli liczyć na jakieś zaskoczenie ze strony Rogue. Jeśli ktokolwiek miał nadzieję na niespodziewane zwycięstwo ekipy Mateusza "Kikisa" Szkudlarka, to została ona rozsiana wraz ze śmiercią polskiego leśnika na początku gry. Pierwsza krew została przelana przez Dravena Stevena "Hans samy" Liva. Ten zastrzyk złota okazał się być kluczowy w całej rozgrywce, bowiem Francuz doskonale wykorzystał swoją przewagę, którą sukcesywnie powiększał. Przez dalszą część rozgrywki żaden gracz Rogue nie był w stanie znaleźć rozwiązania na bardzo mocnego Dravena, przez co zakończyła się ona całkiem szybko.

Origen Origen 0:1 G2 Esports

Ten mecz był chyba największym znakiem zapytania, wszak dyspozycja Luki "Perkza" Perkovicia na dolnej alejce była całkowicie nieznana. Początek meczu mógł wzbudzić wątpliwości fanów G2, jednak gdy tylko Chorwat zakupił Echo Luden, sytuacja całkowicie się odwróciła. Pod naporem obrażeń Zoe, Jayce'a oraz Karthusa gracze Origen znikali z mapy w mgnieniu oka. Z bardzo dobrej strony pokazał się także Marcin "Jankos" Jankowski, jednakże nie miał on zbyt trudnego zadania. Klikanie R Karthusem nie jest zbyt ciężkie, jednakże trzeba Polaka pochwalić za dobrą wczesną fazę gry.

Kolejne mecze League of Legends European Championship zostaną rozegrane już dzisiaj od godziny 17:00. Wszystkie szczegółowe informacje na temat tej ligi znajdziecie w naszej relacji tekstowej: