Drugi dzień League of Legends European Championship przyniósł kolejną dawkę ogromnej rozrywki dla widzów, bowiem potyczki pełne były zwrotów akcji oraz ciekawych zagrań. Do negatywnych zaskoczeń na pewno należy zaliczyć dyspozycję Fnatic, które na razie nie zaliczyło ani jednego zwycięstwa. Niepokonani pozostają tylko i wyłącznie gracze Misfits oraz G2 Esports.

G2 Esports 1:0 FC Schalke 04

Luka "Perkz" Perković już w swojej drugiej grze postanowił wybrać marksmana. To właśnie o ten aspekt w jego grze na dolnej alei najbardziej się obawiano, tymczasem można powiedzieć, że Chorwat zaprezentował się jeszcze lepiej, niż w meczu z  Origen. Fantastycznie rozpoczął spotkanie przelewając pierwszą krew swoją Kai'Są. Następnie wszystkie linie zaczęły zdobywać zabójstwa z małą pomocą w postaci "R" Karthusa Marcina "Jankosa" Jankowskiego. Można powiedzieć, że G2 po kwadransie te grę miało już w garści. Pozostało tylko bez większych problemów pokonać Nashora i zakończyć rozgrywkę.

exceL Esports 1:0 Rogue

Mimo dosyć dużych kłopotów ze Splyce dzień wcześniej, exceL w tej grze zaprezentowało się całkiem solidnie.  Fatalna walka na początku spotkania, w której Rogue straciło aż czterech graczy zadecydowała o losach całego spotkania. Od tamtego momentu ekipa Mateusza "Kikisa" Szkudlarka nie była w stanie zniwelować poniesionych strat. Aż cztery smoki na koncie formacji Raymonda „kaSinga” Tsanga pozwoliły na bezproblemowe zgładzenie Barona. Rogue nie było w stanie z powodzeniem postawić się fioletowemu wzmocnieniu i przegrało grę w fatalnym stylu.

Splyce 0:1 Team Vitality

Od początku gry można było odnieść wrażenie, że Splyce ma ją w garści. Przez prawie całą rozgrywkę Węże przegrały tylko jedną walkę, po której straty natychmiastowo zostały zniwelowane. Gracze nie przewidzieli jednak tego, że w szeregach przeciwnika znajduje się postać, która w późniejszej fazie sieje totalne zniszczenie. Mowa tutaj oczywiście o Vayne w rękach Amadeu „Attili” Carvalho, która w ostatecznej potyczce całkowicie rozbiła szeregi Splyce i zagwarantowała Pszczółkom zwycięstwo.

SK Gaming 0:1 Misfits Gaming

Po meczu SK z Fnatic wydawało się, że ta konfrontacja będzie widowiskiem dnia. Misfits jednak po raz kolejny pokazało, że jest jedną z najmocniejszych formacji w Europie i wygrało w zasadzie przed piątą minutą. Dwa zabójstwa powędrowały bowiem na konto Stevena "Hans samy" Liva i od tego czasu Oskar "Selfmade" Boderek i koledzy nie byli w stanie zdziałać na mapie niczego sensownego. Sam polski dżungler dysponował Nocturnem, który prawdziwy zastrzyk siły dostaje dopiero po szóstym poziomie. W tamtym momencie rozgrywki Króliczki miały już ogromną przewagę, którą konsekwentnie powiększały. Nie potrzebowały nawet fioletowego wzmocnienia do zakończenia spotkania, które trwało zaledwie 23 minuty.

Origen Origen 1:0 Fnatic

Po porażkach obydwu drużyn z pierwszego dnia nie wiedzieliśmy, czego możemy się po nich spodziewać w bezpośrednim spotkaniu. Teraz mamy jednak pewność, że porażka Fnatic z SK nie była zwykłym wypadkiem przy pracy. Nowy midlaner, Tim "Nemesis" Lipovšek na razie sobie po prostu nie radzi. Wczoraj został dosłownie zmiażdżony przez Erlenda "Nukeducka" Våtevika Holma, który swoją Vayne poprowadził Origen do zwycięstwa. Kleptomancja była świetnym wyborem ze strony Norwega, co udowodniła późniejsza faza gry. Przeciwnicy walczący z "Kaczuszką" znikali w mgnieniu oka, a Nashor pozwolił na łatwe zniszczenie przeciwnego Nexusa.

Wszystkie szczegółowe informacje na temat League of Legends European Championship 2019 Spring znajdziecie w naszej relacji tekstowej: