Choć rozgrywki Ultraligi i League of Legends European Championship zaczęły się na dobre, to mało kto spodziewał się, że tak szybko zobaczymy pierwsze zmiany w składach. Zespoły Rogue dokonały wymiany, a także dołączyły kolejnego gracza do swojego zestawienia. Nie byłoby w tym nic zaskakującego gdyby nie fakt, że w miejsce Kima "Wadida" Bae-Ina pojawił się polski wspierający, Oskar "Raxoo" Bazydło.

Ale jak do tego doszło?

Wszyscy doskonale wiemy jak obecnie radzi sobie Rogue w LEC. Na ten moment nie ma chyba gorszego zespołu w jednej z czołowych lig na świecie niż ekipa Mateusza "Kikisa" Szkudlarka. Brak choćby jednego zwycięstwa pogrąża zespół w coraz to większym kryzysie, niemalże odbierając szansę na udział w play-offach. W związku z tym konieczne są jakiekolwiek zmiany, gdyż pomimo kilku ciekawych zagrań, Rogue nie jest w stanie nawiązać rywalizacji z innymi drużynami.

W zupełnie innej sytuacji znajdował się drugi zespół, Rogue Esports Club. Występujący na co dzień w Ultralidze skład złożony został z niewątpliwie bardzo utalentowanych graczy. Oprócz byłych członków drużyn EU LCS, czyli Pawła "Woolite’a" Pruskiego i Oskara "Vandera" Bogdana, mamy trzech zawodników z ogromnym potencjałem. Wielu wskazuje na to, że każdy miałby szansę na dobre występy w LEC. Pojawiały się nawet głosy, że skład z Ultraligi jest o wiele lepszy od tego, który został wystawiony w najwyższej europejskiej klasie rozgrywkowej. Nie bez powodu do tej pory tylko nieliczni mogli stawić czoła europejskiej formacji. Niemal bezbłędne gry pokazują, że ekipa Kacpra "Inspireda" Słomy ma ogromne ambicje, nawet na grę w LEC.

Rewolucję czas zacząć

Fatalna gra Rogue musiała w końcu spowodować zmiany. Ogromnym problemem okazały się jednak oficjalne zasady Riot Games. Choć jeszcze nie tak dawno temu admin Ultraligi, Łukasz "Krazas" Kocjan informował, że istnieje możliwość, aby Woolite oraz Vander zastąpili Martina "HeaQ" Kordmę oraz Wadida w głównym składzie, to ostatecznie postanowiono, że Rogue nie może skorzystać z poprzednich zasad dotyczących lokalnie wyszkolonych zawodników.

W związku z bardzo złą formą do zmian dojść jednak musiało. Niemal oczywistym było to, że Kim "Profit" Jun-hyung zostanie zastąpiony przez Finna "Finna" Wiestala, lecz świetna gra Vandera w Ultralidze także dawała nam nadzieje na to, że zmieni on Wadida w głównym zespole. I tak też się stało, co jest mimo wszystko mocno zaskakujące. Z jakiego powodu? W miejsce koreańskiego wspierającego pojawić się musiał gracz polskiego pochodzenia, gdyż inaczej Rogue Esports Club nie przestrzegałoby zasad ligi regionalnej. W związku z tym przed szansą staje Oskar "Raxxo" Bazydło, gracz znany m.in. z występów w greckim Panathinaikosie.

Można było lepiej

Osobiście uważam, że takie zmiany są dość… dziwne. Nie chcę mówić, że nie należało doprowadzić do roszad w składzie, jednak jakim cudem z Rogue żegna się Wadid, gracz, który jeszcze nie tak dawno temu walczył o mistrzostwo świata, a ktoś taki jak HeaQ wciąż reprezentować będzie barwy tej organizacji w LEC? Strzelec bezsprzecznie znajduje się w najgorszej piątce graczy w obecnym splicie, a wątpię, żeby Vander uratował go przed jeszcze gorszymi występami. Widzieliśmy, że Polacy, Bogdan i Pruski, tworzyli świetną parę i naprawdę o wiele korzystniejszym krokiem byłoby znalezienie ich zastępców w Rogue Esports Club, niż męczenie się z Estończykiem.

Wielu może mieć zarzuty też do reszty składu, jednak należy pamiętać, że Kikis nie zostanie zmieniony przez Inspireda tak szybko. Obaj prezentują wysoki poziom, ale mimo wszystko doświadczenie i umiejętności obecnego gracza głównego zespołu Rogue będą bardzo ważnym elementem w drugiej części splitu. Tak samo wygląda kwestia środkowej alei, bowiem Emil "Larssen" Larsson zdecydował się na skończenie szkoły, a przy grze w LEC będzie to niemal niemożliwe. Wydaje się więc, że w przypadku zmian w składzie jedynym, co można było zrobić lepiej, jest zastąpienie HeaQ, choć i z tym mogłyby być ogromne problemy.

Czy zmieniony skład Rogue będzie wyglądać lepiej niż ten, który obserwowaliśmy przez ostatnie tygodnie? Nie wydaje mi się, żeby nagle ekipa Vandera miała stać się czołowym zespołem LEC. Choć rewolucja była potrzebna, to strata do kolejnych drużyn jest naprawdę duża, a dwóch graczy nie odmieni całej sytuacji. Kto wie, może jest to projekt długoterminowy, lecz jeśli dalej będzie to tak wyglądać, to możemy nie doczekać się oczekiwanych efektów. Oczywiście trzymam kciuki za tę drużynę, jednak nie jestem pewien co do kształtu tych zmian i szans ich powodzenia.

Śledź autora na Twitterze – Mikołaj Bryła