Virtus.pro było jedną z niewielu czołowych formacji na świecie, które pomimo otaczającej, rozpędzonej karuzeli transferowej nie dokonywały żadnych zmian w swoim składzie. Można było odnieść wrażenie, że drużyna stara się wykorzystać wszelkie dostępne środki, zanim zdecyduje się na przeprowadzenie roszad kadrowych. Próbowano różnych rozwiązań, w tym chociażby zmian prowadzącego czy częstszych bootcampów. Koniec końców żadne z nich nie przyniosło długoterminowej poprawy rezultatów. 2018 rok przebiegał pod znakiem zawirowań personalnych w szeregach Niedźwiedzi, a z piątką pożegnały się trzy ikony polskiego Counter-Strike'a.

Mowa oczywiście o Wiktorze "TaZie" Wojtasie, Filipie "NEO" Kubskim oraz Jarosławie "pashyBicepsie" Jarząbkowskim. Dwaj ostatni z wymienionych opuścili Virtus.pro w grudniu ubiegłego roku i od tamtej pory na temat ich przyszłości było raczej cicho. W kuluarach mówiło się o tym, że NEO spróbuje swoich sił we własnym składzie, a pasha? Na początku stycznia zawodnik wznowił nadawanie transmisji na żywo, które od tamtego czasu odbywają się regularnie. – Możecie nazwać mnie streamerem, amatorskim streamerem. Być może teraz będę nim na pełny etat – takie słowa mogliśmy usłyszeć na jednym ze streamów Jarząbkowskiego. W ostatnim wywiadzie dla naszego serwisu 30-latek stwierdził, że na jakiś czas odcina się od profesjonalnej sceny, by skupić się na innych obowiązkach. W tym chociażby zadbać o swoją rodzinę.

fot. FACEIT

Nie ma jednak powodów do niepokoju, gdyż będzie to jedynie tymczasowe zawieszenie myszki na kołku, a nie pełnoprawna esportowa emerytura. pasha stara rozwijać się na nowych, nieznanych dotąd płaszczyznach. Oprócz odkurzenia kanału w platformie Twitch, założył on kanał YouTube, na którym pojawiają się przede wszystkim wycinki z live'ów. Bez dwóch zdań były już reprezentant Virtus.pro jest stworzony do interakcji z widzami i fanami. Posiada on unikatowe cechy charakteru, umie zabawić publikę chociażby swoim nie do końca doszlifowanym angielskim. Jak sam przyznaje, działalność na Twitchu sprawia mu po prostu frajdę, lubi poświęcać na nią czas. I tak jak na lanowych rozgrywkach na przestrzeni ostatnich dwunastu miesięcy trudno było zaobserwować uśmiech na twarzy zwycięzcy EMS One Katowice 2014, tak podczas transmisji ów uśmiech praktycznie nie znika.

Kontrakt NEO z organizacją wygasł 1 lutego, zaś dzisiaj oficjalnie wolnym agentem został pasha. Jest to swego rodzaju znak upływającego czasu. Jeszcze nie tak dawno nie byliśmy w stanie wyobrazić sobie najsilniejszej wówczas polskiej formacji bez obecności polskiego Bicepsa, a nie tak dawno stało się to faktem. Doświadczonemu strzelcowi można było zarzucać gorszą dyspozycję, można było irytować się kolejnymi nietrafionymi strzałami ze snajperki, ale nigdy nie można było zarzucić mu braku zaangażowania. Popularny strzelec jak mało kto przejmował się wynikami rodzimej piątki, do kolejnych blamaży podchodził bardzo emocjonalnie. Nie oszukujmy się, ostatnia kompozycja Virtusów z Piotrem "morelzem" Taterką na pokładzie z góry była skazana na niepowodzenie, niezależnie od tego jak na serwerze prezentowałby się Jarząbkowski. Rzecz jasna najwięcej krytyki spływało na barki starszyzny, bowiem przeważnie to ona odstawała od reszty składu pod kątem indywidualnym.

Doskonale wiemy, że poprzedni rok nie należał do najbardziej udanych w wykonaniu zarówno VP, jak i samego bohatera tekstu. Zamiast koncentrować się na niedawnych niepowodzeniach, obiorę nieco inny kierunek. Skupię się na przeszłych osiągnięciach zawodnika, a jest ich naprawdę sporo. W 2014 roku został on MVP Majora w Katowicach, a także uplasował się na trzeciej lokacie w zestawieniu 20 najlepszych graczy tamtego roku. Pod banderą rosyjskiej organizacji Jarząbkowski triumfował w jedenastu imprezach, po raz ostatni w czerwcu 2017 roku w ramach Adrenaline Cyber League. pasha pojawił się na trzynastu z czternastu Majorów w uniwersum CS:GO. Według danych pochodzących ze strony esportsearnings.com, na samych turniejach Papito zarobił prawie 600 tysięcy dolarów. Niezależnie od kolejnych kroków w karierze, zapisał się on złotymi zgłoskami na kartach historii strzelanki od Valve i razem z innymi zawodnikami Virtusów przyczynił się do popularyzacji tego tytułu nad Wisłą.

pashaBiceps Virtus.pro
fot. ESL/Patrick Strack

Warto również zastanowić się nad przyszłością pashy. Jestem święcie przekonany, że ze swoim ogromnym doświadczeniem, charyzmą i wciąż sporymi umiejętnościami pomógłby on praktycznie każdej lokalnej formacji, choć może i nie ma już mechanicznych predyspozycji do bycia największą gwiazdą zespołu. Spoglądając na transmisje weterana sceny i jego poczynania w FACEIT Pro League, utwierdzam się w przekonaniu, że jest on w stanie rywalizować z najlepszymi na świecie. Śmiem jednak twierdzić, iż dołączenie do już istniejącej drużyny nie jest preferowanym kierunkiem Jarząbkowskiego. Sugerując się wypowiedziami pochodzącego z Nasielska gracza, pragnie on stworzyć własny projekt od podstaw. Być może we współpracy z byłym zespołowym kolegą NEO. – Pomyślimy, zobaczymy jak forma, bo jak będzie się słabo grało, to nic nie będę kleił [z NEO]. TaZ powinien stanowić przykład, że istnieje życie po Virtus.pro, że wciąż można czerpać przyjemność z gry oraz pojawiać się na międzynarodowych turniejach.

Okres prowadzenia transmisji na żywo może posłużyć do obserwacji wydarzeń na scenie. Jest to jednak wyłącznie odskocznia od życia profesjonalnego gracza. Skoro sam zainteresowany zapewnia, że wróci niczym terminator, to wątpię, aby zamierzał pozostać pełnoetatowym streamerem na dłuższą metę. Cała polska społeczność musi zatem uzbroić się w cierpliwość i poczekać na ruch ze strony popularnego "Bicepsa".


Wszystkie felietony z cyklu „QuickScope” można znaleźć pod tym adresem. Kolejny tekst już w następną środę w godzinach wieczornych.

Śledź autora tekstu na Twitterze – Tomasho