W naszym społeczeństwie jednym z najbardziej utartych stwierdzeń jest to, które mówi, że szkoła powinna być jedną z najważniejszych wartości dla każdego młodego człowieka. Każdy z nas doskonale wie, że większość pracodawców patrzy na to, co zapisane mamy w CV, a jednym z najważniejszych punktów jest właśnie edukacja. Coraz częściej wielu zapalonych graczy tytułów esportowych zaczyna jednak podważać obowiązek edukacji, twierdząc, że są pewni swojego sukcesu na scenie.

I osobiście uważam, że jest to bardzo złe spojrzenie na sprawę. Kilkukrotnie zdarzało mi się słyszeć z ust młodego gracza, że gdyby nie szkoła, to byłby on w stanie stać się jednym z najlepszych. I tu już pojawia się mój główny zarzut – nie można zakładać, że zostanie esportowcem jest takie proste. Każdy z nas doskonale wie, że profesjonalnymi zawodnikami zostają głównie osoby młode, które albo ledwo co skończyły edukację, albo są w jej trakcie. Wielu z nich jest w stanie wbić wysoki ranking, rywalizując z najlepszymi, ale to jest dopiero początek drogi, jaką trzeba przebyć, aby znaleźć się w organizacji, która zagwarantuje wysokie zarobki czy szeroko pojęte zaplecze. Bardzo ważny w tym wszystkim jest networking, czyli budowanie komunikacji z ludźmi, przede wszystkim tymi, którzy znajdują się już na wysokiej pozycji na scenie. Owszem, da się to zrobić poprzez grę na najwyższym poziomie kolejki rankingowej, ale trzeba umieć też w jakiś sposób się wyróżnić.

Decyzja o zaprzestaniu zdobywania podstawowej wiedzy w szkole jest strasznie odważna i może nieść za sobą korzyści – nie da się zaprzeczyć, że niektórzy zawodnicy musieli to zrobić, aby dalej walczyć o swoje marzenia związane z profesjonalną grą. Trzeba jednak pamiętać, że takich graczy jest może kilkuset z całej społeczności konkretnego tytułu, a do czołowych zespołów na świecie dostaje się jeszcze mniejsza liczba. Aby jednak mieć możliwość utrzymać się z grania, wystarczy być częścią czołowej ekipy z danego regionu.

Nie zawsze decyzja o zakończeniu edukacji jest dobra. Obecnie nie decyduje się na nią wielu graczy, jednak zawsze w pewnym momencie kariery młody człowiek ma w głowie taką myśl, że pomogłoby to w jego rozwoju. Na tak odważny krok zdecydował się na przykład Krzysztof „stark” Lewandrowski, który stwierdził, że będzie to dla niego lepsze. Niewątpliwie jest on jednym z bardziej charakterystycznych graczy na polskiej scenie CS:GO, a dzięki swoim umiejętnościom zawsze znajduje dla siebie miejsce w poważnych zespołach. Mimo że nie przeszedł typowej drogi edukacyjnej, to jest on zdania, że nie można ot tak porzucić szkoły na rzecz profesjonalnej gry.

Organizacja drugą rodziną?

Dość szerokim echem odbiła się informacja dotycząca zmiany w Illuminar Gaming na górnej alei. Miłosza „Ravena” Domagalskiego zmienił Piotr „Glebo” Dąbrowski. Trener formacji, Fryderyk "Veggie" Kozioł, stwierdził w swoim oświadczeniu, że oprócz wprowadzenia świeżości, były gracz m.in. Wisły Płock musi nadrobić zaległości w szkole. Jest to idealny przykład tego, że organizacje esportowe powinny mieć duży wpływ na graczy w kontekście kontynuowania edukacji po rozpoczęciu kariery esportowca. Choć zwykle nie przykłada się do tego większej uwagi, to właśnie sztab szkoleniowy i włodarze drużyny powinni wpływać na to, żeby dany zawodnik skupił się na zdobywaniu wiedzy, nie koniecznie związanej z jego zainteresowaniami. Jako pracodawcy powinni oni przykładać największą wagę do rozwoju swoich podopiecznych. Oprócz zapewnienia zatrudnienia muszą zadbać o przyszłość zawodników, szczególnie tych młodszych, którzy marzą o zdobywaniu najważniejszych trofeów.

Uważam, że organizacja jako pracodawca powinna zadbać o swojego pracownika w należyty sposób. I tak też traktować należy młodych graczy, którzy mają problemy w szkole albo chcą rozwijać się w danym kierunku. Nie da się ukryć, że kariera esportowca może trwać tylko kilka lat, a trzeba umieć zapewnić dobry start w kolejnym etapie życia. Większość graczy potrafi zadbać o swoją edukację i przyszłość, lecz trzeba brać pod uwagę fakt, że pojawia się coraz więcej młodych zawodników, którzy chcą wiązać się z esportem. Doskonale też wiemy, że po zakończeniu kariery trzeba umieć odnaleźć się w nowej rzeczywistości, która nie zawsze jest taka kolorowa.

Kariera esportowca... I co dalej?

Doskonale wiemy, że kariera esportowca i sportowca ma wiele wspólnego. Ze względu na to, że branża związana ze sportami elektronicznymi dopiero się rozwija, trudno jest określić konkretny przedział wiekowy, w jakim zawodnicy są w stanie grać na najwyższym poziomie. Dlatego właśnie spogląda się na sportowców, których przygoda z profesjonalnym uprawieniem danej dyscypliny kończy się w wieku nieco powyżej trzydziestego roku życia. Wielu z nich po zakończeniu kariery nie radzi sobie z nową sytuacją, popadając w długi czy nie odnajdując się wśród społeczeństwa. Brak alternatywy wynikać może między innymi z braku odpowiedniego wykształcenia. Owszem, można zdecydować się na dokształcenie po zakończeniu kariery, jednak różne sytuacje w życiu mogą spowodować, że zostanie to nam uniemożliwione.

Młodzi gracze często nie zdają sobie sprawy z tego, że choć wszyscy widzimy sukcesy graczy na swoich ekranach czy na arenach podczas turniejów, to każdy z tych zawodników musiał przejść strasznie długą drogę, aby dojść do tego, co obecnie mają. Świetnym przykładem mógłby być na przykład Jakub „Jactroll” Skurzyński, który choć zaprzestał edukacji, to poświęcił wiele miesięcy jedynie na to, aby stać się lepszym. A trzeba pamiętać, że oprócz treningów trzeba dbać o swoje zdrowie oraz kontakty ze znajomymi.

Każdy z nas powinien mieć dla siebie jakiś plan na życie. Jeden zechce zostać strażakiem, inny policjantem, a jeszcze inny esportowcem. Trzeba jednak brać pod uwagę fakt, że droga do sukcesu zawsze jest niezmiernie długa i wyboista, a nie musi kończyć się spełnieniem marzeń. Dobrze stworzony plan, który będzie dokładnie przemyślany, jest tylko pierwszym krokiem, który należy wykonać, aby stanąć w miejscu, w którym chcemy się znaleźć.

Śledź autora na Twitterze – Mikołaj Bryła