Tydzień temu za mocny był FaZe Clan, tym razem zbyt silne okazało się North. Virtus.pro drugi raz z rzędu kończy swoją przygodę z Esports Championship Series Season 7 już po pierwszym meczu. Polacy stoczyli co prawda wyrównany bój ze swoimi rywalami z Danii, ale ostatecznie musieli uznać ich wyższość wynikiem 1:2.

North 2 : 1 Virtus.pro

(ECS Season 7 – ćwierćfinał)
(5) 20 11 Nuke 4 22 (7)
4 11
16 8 Train 7 11
8 4
16 7 Mirage 8 11
9 3

Mecz na Nuke'u zaczął się naprawdę nieźle, w czym spora zasługa Michała "MICHA" Müllera. To właśnie 22-latek ustrzelił w pierwszej pistoletówce aż cztery fragi, zaś jego koledzy skrzętnie skorzystali z tego prezentu i bardzo szybko wyszli na trzypunktowe prowadzenie. Na tym jednak pozytywy się skończyły, a do głosu doszło North. Grająca po stronie broniącej duńska formacja w końcu przejęła inicjatywę i praktycznie do przerwy nie pozwoliła już dość Polakom do głosu, ci natomiast zgarnęli jeszcze tylko jedno oczko i pierwszą połowę kończyli z aż siedmiopunktową stratą. Niemniej po zmianie stron zmienił się również obraz spotkania i nagle to Virtus.pro objęło serwer we władanie. Podopieczni Jakuba "kubena" Gurczyńskiego zanotowali serię aż dziesięciu wygranych z rzędu rund, dzięki czemu byli o krok od wygranej! Do tej jednakże w regulaminowym czasie gry nie doszło, bo ich skandynawscy rywale zdobyli się jeszcze na ostatni zryw, doprowadzając w efekcie do dogrywki. A tam VP znowu mogło zamknąć wszystko błyskawicznie, ale zamiast czterech oglądaliśmy aż dwanaście dodatkowych potyczek! I dopiero wtedy polska drużyna ostatecznie przypieczętowała swoje zwycięstwo na mapie przeciwnika. Ogromne pochwały za to starcie należą się oczywiście MICHOWI, który ustrzelił aż 35 fragów, ale Janusz "Snax" Pogorzelski i Michał "snatchie" Rudzki także ugrali wiele kluczowych rund.

Taki obrót spraw powinien dać Virtusom pozytywnego kopa i pozwolić im na wygraną także na wybranym przez siebie Trainie. I niby mapa wystartowała tak, jak powinna, bo Polacy zgarnęli pierwszą rundę na pistolety, ale tylko po to, by w kolejnych minutach pozwolić oponentom zepchnąć się na margines. Kolejne sześć punktów padło wobec tego łupem North, które zapewne liczyło, iż na przerwę zejdzie ze sporym prowadzeniem. Ale tak się nie stało, bo MICHU i spółka mieli jeszcze pewne rezerwy, dzięki którym utrzymali kontakt z Duńczykami i grę po stornie broniącej kończyli z wynikiem 7:8. Niby różnica wynosiła zaledwie jedno oczko, ale Polacy mieli jeszcze przed sobą drugą połówkę – tę teoretycznie trudniejszą, bo rozgrywaną w ataku. Co gorsza, Philip "aizy" Aistrup wraz z kolegami zdobyli drugą pistoletówkę i jeszcze powiększyli swoją przewagę. W tych niekorzystnych okolicznościach Virtus.pro starało się jeszcze powalczyć o comeback, ale nie miało po swojej stronie żadnych argumentów i finalnie poległo 11:16. O wszystkim przesądzić miał więc Mirage.

A tam stawka była już naprawdę wysoka, co dało się zauważyć także po przebiegu samego meczu. O dominacji którejkolwiek ze stron nie było już mowy – zamiast tego obserwowaliśmy wymianę ciosów i przerzucanie inicjatywy z rąk do rąk. Ten stan zawieszenia przemawiał jednak za North, które w ataku stale dotrzymywało kroku graczom VP i po zakończeniu pierwszej połowy traciło do nich zaledwie jeden punkt. A po chwili nie tracili już niczego, bo po przejściu do obrony dopisali do swojego konta drugą pistoletówkę, wyrównując stan spotkania. Na tym zresztą piątka ze Skandynawii nie poprzestała i nadal parła przed siebie, wykorzystując coraz większą niepewność w szeregach Virtusów. Szczególnie widoczny był brak Pawła "byaliego" Bielinskiego, który w decydującym starciu w ogóle sobie nie radził – niedyspozycji swojego kolegi nie był w stanie zrekompensować nawet świetnie prezentujący się Snax. 25-latek był jednym z najskuteczniejszych na mapie, ale tylko opóźnił on to, co było nieuniknione. Finalnie jego ekipa poległa bowiem 11:16, zaś o jej porażce przesądził aizy, który samodzielnie obronił bombsite B korzystając tylko z... USP. Tak czy inaczej, w związku z tą porażką przygoda Virtus.pro z drugim tygodniem ECS Season 7 dobiegła końca.

Kolejny mecz North już jutro – wtedy to duńska formacja w półfinale podejmie AVANGAR, które dziś gładko rozprawiło się z forZe. Po więcej informacji na temat Esports Championship Series Season 7 zapraszamy do naszej relacji.