Według Twitchtrackera w 2017 roku platforma notowała średnio 747 tysięcy widzów jednocześnie. W następnym już roku było to średnio aż 1,07 miliona użytkowników oglądających streamy w jednym momencie. 2019 był przełomowy. Kolejny ogromny wzrost dał wynik średnio 1,26 miliona "concurrent viewers". Po nim nadszedł 2020 rok, a wraz z nim COVID-19. Od marca mogliśmy widzieć, jak słupki szaleją. I to pod względem rubryki widzów (avg concurrent viewers w 2020 wskazywał 2,12 miliona), nowych kont (w 2019 było ich prawie 50 tysięcy, 2020 dał nam ich aż 87,5 tysiąca) oraz streamerów (już nie 3,64 miliona, a 6,9 miliona). Rok, w którym wybuchła pandemia, był świetnym rokiem dla Twitcha.

Pandemia katalizatorem platform streamingowych

Ale nie tylko dla Twitcha! Zamknięcie w domu zmusiło wszystkich do angażowania się w aktywnościach online. Na tym zarobiły właśnie platformy streamingowe, a pokłosiem tego jest coraz większa ich oferta w 2022 roku. Boom był na tyle odczuwalny, że nawet rok po wybuchu pandemii Forbes opublikował ciekawy artykuł, w którym przewidywał, że kina odejdą do lamusa. Platformy streamingowe zdominowały inne media, a w czerwcu 2020 roku co drugi obywatel Stanów Zjednoczonych miał subskrypcję w przynajmniej jednej z nich. Ale czy to nie chwilowa moda lub też sposób na przetrwanie pandemii? W tym samym artykule Forbesa z 2021 roku czytamy, że nie. Koronawirus najwyraźniej przyspieszył coś, co i tak miało się wydarzyć.

Statystyki Twitcha poniekąd to potwierdzają, ale wskazują, że może wydarzyło się to zbyt szybko. W 2021 roku transmisje oglądało średnio 2,78 miliona widzów jednocześnie, co było historycznym wynikiem i bezwzględnym sukcesem. Poprzedni rok podniósł poprzeczkę tak wysoko, że wydaje się, że potrzeba będzie kolejnej pandemii, aby do niej dosięgnąć. 2022 rok jest bowiem rokiem delikatnie zimnego, ale nadal zimnego, prysznica. Ale to, że był gorszy od 2021, nie znaczy wcale, że był znowu taki zły.

Twitch nadal na szczycie stawki

A to dlatego, że Twitch dalej dominuje konkurencję. W piękny sposób pokazał to niezawodny Linde, którego większość osób zapewne kojarzy z tworzenia popularnych map Twitcha. Oprócz tego zajmuje się też on analizą wyników i wydarzeń w świecie streamingu. Na koniec roku postanowił podsumować to, co działo się w branży w 2022 roku. I co wynikło z jego obserwacji?

Twitch jest nadal gigantem i monopolistą. W drugim kwartale zanotował 5,64 miliardów obejrzanych godzin. YouTube Gaming Live, czyli największe w tym momencie zagrożenie dla lidera, miał zaledwie 1,13 miliardów godzin. Trzecie na podium jest Facebook Gaming, ale platforma jest bardzo daleko za resztą konkurencji (580 milionów godzin). Produkt Marka Zuckerberga jest w tym momencie ponurym żartem. Słaba oglądalność, wycofywanie się z aplikacji mobilnych... na Facebooka nie można w tej kwestii liczyć.

Pandemia pobudziła nieco ruch na innych stronach poza Twitchem, ale nie przyniosła rewolucji, którą niektórzy zapowiadali. Do niej jeszcze daleko, a pisze o tym także sam Linde. – Twitch jest monopolistą (>78% z sumy TTV + YT + FB). Choć czarny PR słychać już nawet od streamerów, to nie widać alternatywy. Twitch trzyma na kontraktach dużych streamerów, a ekonomię średnich i mniejszych spaja za pomocą Amazon Prime. Jak długo? Plotki(!), że to max 2 lata – pisze w tweecie.

Co dalej z Twitchem?

A skąd ten "czarny PR" Twitcha? Ten nawarstwia się od lat z kolejnymi decyzjami platformy. Jednym z największych problemów ostatnich miesięcy było obniżenie wynagrodzenia streamerom z podziału 70/30 do 50/50. Powód to m.in. koszty serwerów. Do tego dochodzą inne kontrowersyjne decyzje, na które zazwyczaj długo nie musimy czekać. Stąd zaczął się w ostatnich latach powolny exodus twórców na YouTube Gaming Live. Ściągnięcie do siebie tak popularnych streamerów, jak Ludwig Ahgren, Lily "LilyPichu" Ki, Ali "Myth" Kabbani czy też Kris "FaZe Swagg" Lamberson wcale nie przyniosło jednak oczekiwanych rezultatów, ponieważ platforma jest w tym samym miejscu, co rok temu, jeśli chodzi o obejrzane godziny. To może się zmienić z kolejnymi głośnymi nazwiskami migrującymi do czerwonej strony, ale najbardziej YouTube'owi pomogłoby większe potknięcie monopolisty.

Bo czy mamy inne alternatywy? Nie bardzo. Trovo, czyli chiński odpowiednik Twitcha, nadal jest kilometr za konkurencją pomimo świetnego podziału dla streamerów. W Polsce mało kto o tej platformie słyszał i raczej w nadchodzących miesiącach się to nie zmieni. Strona jest całkiem przejrzysta i wygodna w obsłudze, ale cały czas brakuje widowni. Najnowszy Kick to z kolei cały czas dziki zachód, który powstał głównie po to, by streamować hazard. Jak poinformował YouTuber Coffeezilla, platforma reklamowana przez jednego z największych twórców Twitcha, Tylera "Trainwrecka" Niknama, ma być podobno w rękach popularnego kasyna Stake.com. Czas pokaże, czy będzie to coś więcej, aniżeli tylko miejsce do grania na maszynach.