DetonatioN FocusMe

Prezentację formacji, które nie będą miały okazji wystąpić na tegorocznej edycji MSI, a robiły to w przeszłości, zaczniemy od DetonatioN FocusMe. Organizacja ta przez wielu uważana jest za niemal synonim ligi japońskiej. Wszak w ostatnich latach w różnych konfiguracjach regularnie pojawiała się na zawodach rangi światowej. Idealnym potwierdzeniem tych słów jest fakt, iż od 2021 do teraz była na każdej międzykontynentalnej imprezie, czyli zarówno MSI, jak i Worlds. Oczywiście nigdy nie wiązało się to ze szczególnie korzystnymi wynikami, ale jednak sama obecność była czymś znamiennym.

Aż do teraz. I trudno na dobrą sprawę powiedzieć, czy jest to wina tylko i wyłącznie samego zespołu, czy może czegoś innego. Wszak w ekipie nie doszło do zbyt wielu roszad, gdyż zmienił się jedynie toplaner. Przez ostatnie tygodnie na górnej alejce występował Minato "RayFarky" Shinohara. I w League of Legends Japan League DFM radziło sobie naprawdę dobrze. Zaczęło się od przekonującego pierwszego miejsca w ramach fazy zasadniczej, z zaledwie jedną przegraną grą na dwadzieścia rozegranych. W play-offach jednak niespodziewanie w finale formacja ta poniosła klęskę przeciwko SoftBank HAWKS, zajmując drugie miejsce.

fot. Riot Games/Ingrid Muhlenbrock

I teraz trzeba przejść do ważniejszej kwestii. Mianowicie od tego roku liga japońska połączyła się z Pacific Championship Series oraz LoL Circuit Oceania. W ten sposób trzy najlepsze ekipy z Japonii, dwie z LCO oraz sześć z PCS rywalizowały ze sobą o... zaledwie jedno miejsce na MSI 2024. Tak, jeden bilet na jedenaście walczących ekip z trzech różnych regionów. I jak możecie się domyślić, DetonatioN FocusMe nie zdołało dotrzeć do szczęśliwego końca. Ba, wypadło z wyścigu dość wcześnie, bowiem ostatecznie zajęło dopiero siódmą pozycję. Dlatego też o awansie na tegoroczną edycję turnieju nie było na dobrą sprawę nawet mowy.

A skoro już jesteśmy w klimacie Japonii, to z pewnością wielu z was na MSI zabraknie także Shunsuke "Eviego" Murase'a. Być może nie wszyscy wiedzą, ale po swoim epizodzie w Teamie Heretics 28-latek wrócił na stare śmieci. Jednakże nie do DFM. Złączył się on bowiem ze wspomnianym już SoftBank HAWKS. I w odróżnieniu od swoich byłych kompanów toplaner z Kraju Kwitnącej Wiśni był naprawdę blisko, aby na nadchodzącym turnieju się pojawić. Wraz z nowymi kolegami przebrnął przez całą tę zabójczą drogę aż do wielkiego finału, w którym spotkał PSG Talon. Reprezentanci tej ekipy okazali się natomiast za mocni. I jak już wiemy, to oni właśnie już za kilka dni rozegrają swój pierwszy mecz na MSI 2024.

fot. Riot Games/Michał Konkol

MAD Lions

Być może niektórzy z was po przeczytaniu nagłówka pomyślą sobie, że zwariowaliśmy. Ale tak – nieobecność MAD Lions jest czymś, co jest pewnym zaskoczeniem. I oczywiście od razu można by tutaj przytoczyć wszystkie rzeczy związane z tym, czy w ogóle uczestnictwo Lwów w poprzednich edycjach zawodów międzynarodowych, a w szczególności MSI, było zasadne. Nieważne jednak jak wielkim bylibyśmy przeciwnikiem tej organizacji i jej partycypacji w tego typu turniejach. Trzeba przyznać, że były w przeszłości pewne przebłyski.

Najłatwiej będzie tutaj przytoczyć występ hiszpańskiego klubu na MSI w 2021 roku. Wówczas MAD było w stanie najpierw przejść fazę grupową rozgrywek. Później udało się także z sukcesem zakończyć etap Rumble, awansując do play-offów. A na koniec, właśnie we wspomnianych play-offach, napsuć sporo krwi ówczesnym reprezentantom DWG KIA, co było chyba największym zaskoczeniem całych zmagań.

fot. Riot Games/Michał Konkol

W tym roku natomiast szans na ponowną próbę rywalizacji na MSI MAD Lions mieć nie będą. A to za sprawą tego, że w LoL EMEA Championship nie zdołali zgarnąć biletu dającego możliwość gry. Trzeba jednak przyznać, że było o to zaskakująco blisko. Wszak przypomnijmy, że Lwy, których ponownie punktem głównym był Javier "Elyoya" Prades Batalla, dzieliło jedno zwycięstwo od zapewnienia sobie udziału w zawodach. Mowa tutaj oczywiście o zimowej edycji LEC, w której MDK dotarło finału, a tam zostało pokonane przez G2 Esports.

Bartłomiej "Fresskowy" Przewoźnik, czyli obecny midlaner formacji, zapowiadał w rozmowie z naszym portalem, że celem jego oraz jego drużyny jest pojawić się na MSI. Niestety, wynik w ramach wiosennej odsłony rozgrywek regionu EMEA nie był już tak łaskawy dla Lwów. Te przecież nie powtórzyły rezultatu z poprzedniego splitu. Swoją walkę zakończyły bowiem dopiero na szóstej lokacie. I w ten sposób ani zimą, ani wiosną nie udało się zaklepać przepustki na to wydarzenie, dlatego tym razem Elyoya będzie musiał zadowolić się udziałem w tym turnieju jedynie z pozycji widza.

Cloud9

W tym zestawieniu nie można także pominąć drużyny, która miała być wręcz pewniakiem do gry na MSI. Ba, miała to być formacja, która była nastawiona na sukces nie tylko w regionie, ale dawała także nadzieje kibicom LoL Championship Series na lepszy wynik na arenie międzynarodowej niż zazwyczaj. Mowa oczywiście o Cloud9. I w tym miejscu można od razu przytoczyć przykład zeszłego roku. Wtedy to Chmury miały okazję wystąpić na drugim najważniejszym turnieju sezonu. Wówczas zajęły 5-6. miejsce, nie mając zbyt wielu szans w pojedynkach z drużynami z Azji. Niemniej i tak coś niecoś pokazały.

Teraz miało być jeszcze lepiej. A to za sprawą tego, że na ten rok C9 uzbroiło się po zęby. Do drużyny wrócił Philippe "Vulcan" Laflamme, a na środkową aleję pozyskano wschodzącą gwiazdę sceny – Josepha "Jojopyuna" Joon Pyuna. Trzon organizacji pozostał bez zmian. I na papierze ten skład wydawał się jeszcze silniejszy niż poprzedni. Jak się jednak okazało, Summoner's Rift zweryfikował i finalnie nie było tak dobrze, jak można było przypuszczać.

fot. Riot Games/Colin Young-Wolff

Cloud9 problemy miało już od samego początku rywalizacji w LCS. Co prawda tenże początek był naprawdę dobry – po pierwszych dwóch tygodniach Jojopyun i jego nowi koledzy zajmowali pierwszą lokatę. Problemy zaczęły się od trzeciej kolejki, kiedy to ponieśli trzy porażki i spadli ze szczytu na piątą pozycję. W późniejszych meczach udało się trochę podreperować wynik. Choć z pewnością najniższe miejsce podium z sześcioma przegranymi w dobytku nie były czymś, czego organizacja oczekiwała. Wierzono jednak, że na play-offy C9 dotnie.

Ale na wierze się skończyło. Jasne, początek był znakomity, gdyż Chmury bez problemu rozprawiły się z fenomenem fazy zasadniczej – 100 Thieves. Szybko natomiast okazało się, że wygrana ta zamydliła nam nieco oczy, gdyż w kolejnym starciu, przeciwko FlyQuest, podopieczni Alfonso "Mithy'ego" Aguirre Rodrígueza zostali zniszczeni. Nie inaczej wyglądała następna potyczka, tym razem o życie. Team Liquid Honda, podobnie jak wcześniej FLY, zaznaczył znaczącą wyższość nad graczami hiszpańskiego szkoleniowca, pokonując ich 3:0.

I tak piękna bańka o lepszym jutrze dla sceny amerykańskiej i projekcie, który miał przenosić góry, prysła. Zostały tylko niespełnione nadzieje i żal. Wiemy jednak, że taki obrót spraw nie spełnił oczekiwań nie tylko kibiców, ale także zarządu. Wszystko za sprawą tego, że już poczyniono zmiany na przyszły split, wprowadzając modyfikacje zarówno w wyjściowej piątce, jak i w sztabie szkoleniowym.

JD Gaming

I na sam koniec drużyna, która być może niekoniecznie wpisuje się w te same ramy, co poprzednicy, ale nie wspomnieć o niej byłoby raczej sporym błędem. Chodzi o zeszłorocznych mistrzów MSI – JD Gaming. Dlaczego jest to odmienny przypadek od tych wcześniejszych? A no dlatego, że w zasadzie zespół ten zaledwie raz pojawił się na turnieju wieńczącym pierwszą połowę sezonu, właśnie rok temu. Ale choć był to jego pierwszy raz, to chyba wygranie całych zawodów jest czymś, co wymaga uznania, prawda?

Dla wielu osób brak obecności JDG na nadchodzącej edycji zmagań jest czymś zaskakującym. Jak bowiem drużyna, która zeszłym razem zgarnęła złoty medal, teraz nie jest w stanie nawet zakwalifikować się na to wydarzenie? Okazuje się, że jest to dość proste do wytłumaczenia, co zaraz postaramy się właśnie zrobić.

fot. Riot Games/Colin Young-Wolff

JD Gaming przed startem bieżącego roku poczyniło spore zmiany w swoich szeregach. Z zespołem pożegnała się dwójka zawodników – Bai "369" Jia-Hao oraz Zhuo "knight" Ding. Toplaner wylądował w Top Esports, natomiast środkowy jest teraz częścią Bilibili Gaming. I przy BLG na chwilę się zatrzymajmy. Trzeba bowiem zaznaczyć, że właśnie z tą organizacją doszło do pewnego rodzaju wymiany, gdyż za knighta do JDG przeszedł Zeng "Yagao" Qi. Czyli w dużym skrócie formacje po prostu zrotowały między sobą midlanerów.

Kwestia 369 wygląda natomiast nieco inaczej. 22-latek dość szybko został potwierdzony w TES i JD Gaming musiało znaleźć jego następcę. Tym miał być nikomu wcześniej nieznany, młodziutki Xu "sheer" Wen-Jie. Szybko jednak okazało się, że nastolatek jeszcze nie jest do końca gotowy do gry na takim poziomie. Dlatego wraz z biegiem czasu pałeczkę głównego toplanera przejął Li "Flandre" Xuan-Jun, który był opcją numer dwa.

I JDG przez cały split w LoL Pro League szło naprawdę dobrze. Zespół ten raczej nie zaliczał spadków, utrzymując się stale w czołowej trójce klasyfikacji. Zresztą finalnie na najniższym miejscu podium na koniec fazy zasadniczej się uplasował. Nie inaczej było w etapie pucharowym, bo w nim Yagao i jego towarzysze także skończyli z brązowymi medalami na szyi. Sęk w tym, że na MSI awansowały dwie najlepsze drużyny. A bezapelacyjnie lepsze były właśnie Bilibili Gaming oraz Top Esports. Finalnie zatem wyszło na to, że brygada Parka "Rulera" Jae-hyuka nie będzie miała nawet szansy na walkę o obronę mistrzostwa.


MSI 2024 rozpoczyna się 1 maja. Przez pierwsze pięć dni rozgrywane będą play-iny, a następnie rozpocznie się faza play-off. Zwycięzcę tego turnieju poznamy 19 maja, a na niego czeka nie tylko puchar, ale też gwarantowane miejsce na tegorocznych Worlds. Transmisję z tego turnieju w języku polskim oglądać będziecie mogli na kanałach Polsat Games w telewizji, na Twitchu oraz w serwisie YouTube. Po więcej informacji na temat Mid-Season Invitational 2024 zapraszamy do naszej relacji tekstowej, w której znajdziecie się po kliknięciu poniższego baneru: