Turniej CEVO Gfinity Professional Season 9 powoli zmierza do rozstrzygnięcia. Znamy już pierwszego finalistę, którym zostało SK Gaming. Duńczykom pozostało oczekiwać na rywala, którym miał zostać lepszy spomiędzy dwójki Tempo Storm i Virtus.pro. Pojedynek brazylijskiej i polskiej ekipy zapowiadał się bardzo emocjonująco.

Tempo Storm 3:2 Virtus.pro - Dust 2 16:9, Train 16:7, Inferno 4:16, Cache 13:16, Mirage 16:11

Zaskakująco, pierwszą mapą tego pojedynku był dust 2, na którym, co nie jest tajemnicą, Polacy nie radzą sobie najlepiej. Na potwierdzenie tych słów ekipa Jakuba "kubena" Gurczyńskiego przegrała pięć pierwszych rund i dopiero w szóstej pierwszy raz poznała smak wygranej. Był to jednak tylko łabędzi śpiew, bo Virtusi na duście zwyczajnie nie istnieli. Co prawda, wynik końcowy 9:16 na to nie wskazuje, ale można z pełną stanowczością przyznać, że wygrana Tempo Storm była w pełni zasłużona i, co gorsza w żadnym momencie nie była zagrożona.

Drugą areną tego pojedynku był train, czyli bardzo mocna mapa VP. Aż prosiło się, by odbić sobie niezbyt udany występ na duście i nikt w najśmielszych przypuszczeniach nie mógł zakładać, że tutaj Polakom pójdzie jeszcze gorzej. Virtus.pro kończyło grę po stornie terrorystów z dorobkiem zaledwie trzech rund i nie pomogła nawet świetna postawa Jarosława "pashy" Jarząbkowskiego". Po zmianie stron Tempo Storm dopełniło formalności i wygrało jeszcze wyżej niż na duście - 16:7. Virtuie mieli nóż na gardle.

Trzecia mapa, którą było inferno, nie dawała ogromnych nadziei. Skoro polska drużyna nie była w stanie nawiązać walki na trainie, dlaczego miałaby zrobić to na inferno, gdzie ostatnimi czasy radzi sobie o wiele gorzej? Niemniej, po przerwie na serwerze pojawiło się odmienione Virtus.pro - pewna, agresywna gra nie pozwoliła Brazylijczykom rozwinąć skrzydeł. Henrique 'hen1' Teles, który na dwóch wcześniejszych mapach był katem Polaków, został kompletnie wyłączony z gry, a Gustavo 'SHOOWTiME' Gonçalves pierwszego fraga ustrzelił dopiero w szesnastej rundzie. Szybkie 16:4 pozwoliło Virtusom złapać kontakt z rywalami i wrócić jeszcze do walki o finał.

Na Cache nie było już miejsca na błędy. Najmniejsza utrata koncentracji mogła zakończyć się przegraną rundą, która pociągnęłaby za sobą kolejne. Polacy przystąpili jednak do tego starcia jakby nieco onieśmieleni wygranym inferno i nie byli w stanie tak bardzo narzucić przeciwnikom swojego tempa gry. Brazylijczycy byli świadomi, że jeszcze przed chwilą mieli dwumapowe prowadzenie, a za chwile mogą być zmuszeni do gry mirage'a. Z tego też powodu, po stronie CT grali bardzo rozważnie, nie skracając pozycji i wyjmując polskich graczy jeden po drugim. Pierwsza część mapy kończyła się wynikiem 9:6 dla Tempo Storm.

W tej sytuacji wygranie pistoletówki wydawało jedyną szansą polskiego zespołu na powrót do tego spotkania. Niestety nie udało się i to mimo fantastycznej rundy w wykonaniu Filipa "neo" Kubskiego, który ustrzelił trzy fragi. Chwilę później nadzieje polskim kibicom przywrócił jednak pashaBiceps, który pokonał aż czterech Brazylijczyków. Po tej akcji w Virtusów wstąpiła nowa siła - zaczęli mozolnie kolekcjonować kolejne rundy i po chwili nawiązali kontakt z rywalami. Po niezwykle emocjonującej końcówce, podczas której kilkukrotnie serca kibiców zostały wystawione na ciężką próbę, Polacy dopięli swego, wygrywając 16:13.

Losy całego meczu miały rozstrzygnąć się na de_mirage. Ci, którzy liczyli, że VP pójdzie za ciosem i dobije krwawiące Tempo Storm, musieli się bardzo zawieść. Brazylijczycy nie mieli zamiaru oddać polskiej ekipie kolejnej mapy i grając po stronie antyterrorystów dokonali masakry kończąc pierwszą połowę wynikiem 12:3. Polacy byli w rozsypce, Polacy nie mieli pomysłu. Potrzebny był impuls, coś na wzór rundy pashy z cache'a. Tym okazał się runda pistoletowa, wygrana w świetnym stylu dzięki Wiktorowi "TaZowi" Wojtasowi i Januszowi "Snaxowi" Pogorzelskiemu. Potem poszło już z górki - Virtusi, zupełnie odmienieni, zaczęli pewnie zdobywać kolejne rundy i mozolnie zmniejszając dystans do rywali. Do pewnego momentu się udawało, ale jedna przegrana runda pod koniec sprawiła, że to Brazylijczycy mogli cieszyć się z końcowego zwycięstwa 16:11.

Po trzymającym w napięciu, godnym finału spotkaniu, nie doświadczyliśmy happy endu. Virtus.pro przegrało z brazylijskim Tempo Storm 2:3, które jutro zmierzy się z duńskim SK Gaming. Stawką będzie zwycięstwo w CEVO Gfinity Professional Season 9 oraz nagroda w wysokości 55 tysięcy dolarów. Ten mecz będzie można oglądać od godziny 16:30 na oficjalnym kanale Gfinity.