Był rok 2013 – miłośnicy e-sportu szykowali się już na pierwsze Intel Extreme Masters w Katowicach, by uczestniczyć w tej imprezie jako kibice, gracze czy też dziennikarze. Adela Sznajder miała tam jechać w gronie przyjaciół, ale w końcu zdecydowała się zgłosić do partnerów medialnych wydarzenia z propozycją robienia dla nich zdjęć. Odezwali się redaktorzy Polygamia.pl. Tak zaczęła się jej przygoda z fotografią podczas imprez e-sportowych.

Adela to 23 – letnia studentka psychologii z Warszawy. Pierwsze zdjęcia robiła jeszcze w liceum. – Zaczęło się od analogowych zdjęć robionych pożyczonym od chłopaka aparatem – mówi. - „Pożyczonym” to właściwie spore niedopowiedzenie, bo aparat został mi włożony w ręce przed jakimś wyjazdem ze słowami „weź, spróbuj, moim zdaniem ci się spodoba”.

Niesamowity i absurdalny e-sport

Na tym wyjeździe się nie skończyło. Później były próby na znajomych, rodzinie, przechodniach i ulicach, co płynnie przerodziło się w naukę na studium fotograficznym. – Niestety nie miałam cierpliwości do poważnej, artystycznej fotografii, wiec aparat zszedł na boczny tor, póki nie odkryłam na studiach e-sportu – przyznaje.

Najpierw było League of Legends, przy którym Adela spędzała sporą część dnia. – Zaczęło się od pamiętnego comebacku CLG.EU w meczu z Moscow 5, oglądanego w nerwach z przyjaciółką, która chciała pokazać mi profesjonalne League of Legends jako ciekawostkę – wspomina.

adela_dreamhack

- E-sport jako zjawisko wydawał się tak niesamowity i absurdalny, że wciągnął mnie od razu – dodaje.

Adeli absurdalny wydawał się obraz dziesięciu facetów, grających na scenie, a także kilku tysięcy oglądających, którzy z nerwów obgryzali paznokcie. – Jaki prawem to działa? – zastanawiała się.

Szybko jednak zakochała się w e-sporcie, co przerodziło się również w poważniejsze podejście do fotografii. Zainwestowała w nowy sprzęt, zaczęła też wyjeżdżać na zagraniczne turnieje.

DreamHack, IEM i ESL One

Najpierw był DreamHack – Adela wyjechała na edycje zimową i letnią jako wolontariusz. W końcu organizatorzy dostrzegli potencjał jaki drzemie w Polce, przez co te wyjazdy przerodziły się w stałą współpracę. - Jestem freelancerem, więc wszystkie moje turnieje są zleceniami; najczęściej jednak firmy, z którymi stale współpracuję ustalają ze mną wyjazdy z paromiesięcznym wyprzedzeniem – mówi.

Podczas wolontariatu na DH poznała Helenę Kristiansson – głównego fotografa w ESL. To był początek nie tylko dobrej znajomości, ale także współpracy podczas turniejów organizowanych przez największą na świecie firmę zajmującą się e-sportem. – Helena zaprosiła mnie na IEM Katowice w 2015 roku i od tego czasu regularnie współpracujemy – wspomina.

adela_nip

Po tym turnieju miała okazję odwiedzić także kolejny IEM oraz ESL One. – Pracowanie dla turniejów tej skali jest zawsze ciekawe, wymagające i cholernie satysfakcjonujące, poza tym daje okazję na zobaczenie sporego kawałka świata: w kwietniu byliśmy na Filipinach na zupełnie szalonym ESL One Manila – mówi. – Czy ta współpraca będzie kontynuowana? Matko, mam nadzieję.

Adela odwiedziła kilka turniejów, ale najlepiej wspomina tegoroczną edycję Intel Extreme Masters w Katowicach. – Pracowaliśmy w zespole 10 fotografów i przez całą imprezę wszyscy mieli ręce pełne roboty – wspomina. – Dla porównania: zwykle potrzebnych jest dwóch lub trzech fotografów.

- Jest to impreza naprawdę ogromnej skali, efekt wielomiesięcznych przygotowań i ciężkiej pracy, co w połączeniu z energią tysięcy fanów daje piorunujące efekty – dodaje.

Od fotopstryka do fotografa

Wyjazdy na e-sportowe turnieje to nie tylko zwiedzanie świata i satysfakcja. To także nauka. – Praca podczas eventów e-sportowych zmieniła mnie z okazjonalnego fotopstryka-pasjonata z analogowym aparatem z pchlego targu w fotografa, który wie co robi, po co to robi i jak ma zamiar ten efekt uzyskać – ocenia 23 – latka.

Podczas wyjazdów nauczyła się bardzo dużo o fotografii, ale i o e-sporcie w ogóle. Zawdzięcza to wielu osobom.

- Szczególne ukłony należą się Helenie Kristiansson, która towarzyszy mi prawie od początku mojej przygody z e-sportem i od której co turniej, uczę się czegoś nowego – dodaje.

Jednocześnie przyznaje, że e-sportowe eventy są bardzo wymagające, bo dzień pracy trwa średnio 12 godzin, w porywach do 16. - Dodatkowo zdjęcia potrzebne są „na wczoraj”, a oświetlenie na scenie przyprawia o palpitację serca, bo przechodzi z kompletnej ciemności w festiwal kolorów, zanim człowiek zdąży porządnie zakląć pod nosem – mówi.

adela_iem

Podczas tej pracy trzeba brać pod uwagę także kamery, przed które nie można wejść ze względu na prowadzoną transmisję. Zdarzają się jednak małe wpadki. – Moi znajomi co jakiś czas wysyłają mi złośliwe wiadomości „ha, widziałem cię w rogu ekranu” – mówi Adela.

- Turnieje e-sportowe nauczyły mnie przede wszystkim, jak szybko znajdować rozwiązania niemożliwych sytuacji i gdzieś po drodze nie oszaleć – podsumowuje.

Zdjęcia w tekście autorstwa Adeli Sznajder.

https://twitter.com/Damnyou_Mawrr
https://flickr.com/photos/damnyoumawrr