Maciej "sawik" Sawicki do komentowania Counter-Strike'a powrócił po ośmiu latach. Twierdzi, że była to jedna z najtrudniejszych rzeczy jakie zrobił w życiu. Między innymi o tym opowiedział nam w obszernym wywiadzie.

Co czuje facet, który po ośmiu latach wraca do komentowania? Jest to jak powrót do sportu po kontuzji?

Trochę bardziej tak, jakbyś na nowo dostał zabawkę, którą kiedyś się bawiłeś i która Ci się znudziła. Później patrzysz na nią, oglądasz z jednej, drugiej strony i myślisz: kurde, dlaczego ja to zostawiłem, to jest zajebista rzecz. Mam ochotę dalej się tym bawić, więc ten powrót porównałbym bardziej do takiego dziecięcego uczucia, gdy nagle wracasz do czegoś, co bardzo lubiłeś, co nagle odkrywasz na nowo.

Sporo zmieniło się u Ciebie przez te osiem lat?

Przede wszystkim było dużo zmian zawodowych. Założyłem firmę, zająłem się produkcją reklam (do TV, internetu). To jest kontynuacja tego, co robiłem wcześniej, bo i w HSTV, i w Wirtualnej Polsce zajmowałem się szeroko rozumianymi multimediami. Stwierdziłem, że jest to obszar, w którym się odnajduję, gdzie mogę zarabiać pieniądze samemu, no i te ostatnie sześć lat to ciągły rozwój mojej firmy. Dużo walki, dużo stresu, sukcesów i porażek, więc na pewno był to dla mnie bardzo ciekawy i trudny okres.

A czy przez te osiem lat, z racji prowadzenia swojej firmy, Twoje podejście do e-sportu nie zmieniło się na bardziej profesjonalne i poważne? Nie czujesz się trochę za stary na e-sport? Mimo wszystko teraz ludzie, którzy oglądali Cię w HSTV, nie interesują się już e-sportem. Oglądają Cię młodzi, którzy wolą show, niż profesjonalne i poważne podejście.

Przede wszystkimi wydaje mi się, że zawsze – nawet jak miałem 18-19 lat i komentowałem e-sport – charakteryzowało mnie poważne i profesjonalne podejście, bo bardzo wierzyłem, że jeśli coś robię, to robię to na maxa. Traktowałem to trochę bardziej jak pracę, niż zabawę, mimo że w HSTV nigdy nie było pieniędzy i robiliśmy to dla zajawki. Później te pieniądze były, ale raczej niewielkie i bardziej z prowadzenia imprez, aniżeli z komentowania. Niemniej jednak ja zawsze podchodziłem do tego na serio. Nie było takich momentów, że myślałem sobie: o, pójdę do studia i będę się wygłupiał. Raczej była to realizacja mojej dziennikarskiej pasji, aniżeli możliwość wygłupiania się przed widzami i przed kamerą. Wiem, że teraz jest taka potrzeba, żeby pokazać swoją bardziej spontaniczną twarz. Robią to doskonale youtuberzy i streamerzy, którzy mają świetną oglądalność na Twitchu.

sawik

Ja mam na siebie trochę inny pomysł – chcę być poważny, chcę być wiarygodny, chcę robić to tak, jak uważam za prawdziwe. Jeśli ludzie nie będą chcieli tego oglądać, to wiesz, będzie mi przykro, uznam to za porażkę, ale jednocześnie mam też jakieś alternatywy w swoim życiu. To nie jest jedyna rzecz, którą robię, więc w razie czego "podwinę ogon i ucieknę". Natomiast to jest dobrze powiedziane przez Ciebie, że wielu ludzi oczekuje teraz show, jakichś wygłupów, rzeczy, których ja nie chcę robić i nie czuję. Ja chcę mówić o e-sporcie jak o profesjonalnym sporcie. Uwielbiam e-sport oglądać, uważam, że jest to świetne widowisko. Nawet teraz przerwałeś mi oglądanie meczu Counter-Strike’a (wywiad przeprowadzany był wczoraj w godzinach wieczornych – przyp. red). Oglądam ESL Pro League. Mimo że dziś komentowałem przez 3,5 godziny mecz Polski z Norwegią, to wróciłem do domu, włączyłem telewizor, posadziłem obok siebie narzeczoną i zacząłem już po raz kolejny tłumaczyć jej o co chodzi w tym Counter-Strike’u. To jest moja pasja i robię to, co czuję, a jeśli ludzie chcieliby, bym robił to inaczej, to trudno, nie uda się.

Twoi widzowie odczuwają to, że masz inne podejście do komentowania? Przygotowujesz się do transmisji, podchodzisz do tego profesjonalnie.

Mam już w tym momencie grupę widzów, którzy doceniają moje dosyć profesjonalne podejście. Oczywiście na tyle, na ile takie podejście jest możliwe, bo kiedy tygodniowo komentuję czasami 3 – 4 mecze, to nie jestem do każdego w stanie się przygotować bardzo solidnie – tak jakbym chciał. Natomiast to nie do końca jest kwestia tego, że ja czuję taką potrzebę, żeby charakteryzowało mnie przygotowanie. Kiedy jestem nieprzygotowany to czuję się niekomfortowo. Wychodzę z założenia, że moi widzowie poświęcają mi czasami godzinę, dwie, a czasami i więcej, dlatego jestem zobowiązany, żeby powiedzieć im coś ciekawego. Powiedzieć im coś więcej, niż że jeden zawodnik strzelił drugiemu w głowę. Między innymi z tego powodu się przygotowuję. Trzeba też pamiętać, że mam zaplecze dziennikarskie, kończyłem studia dziennikarskie i czegoś mnie na tym uniwersytecie nauczono. Przede wszystkim chyba szacunku do odbiorcy, a ja ten szacunek kojarzę właśnie z odpowiednim przygotowaniem.

Niektórzy ludzie to doceniają i myślę, że w Polsce jest zapotrzebowanie na profesjonalne mówienie o e-sporcie. Natomiast spotykałem się też z takimi sytuacjami, że niektórzy zarzucali mi: ok, ten sawik radzi sobie nie najgorzej, ale to dlatego, że się przygotowuje, siedzi po nocach i szuka statystyk poszczególnych graczy. Rozumiem ten punkt widzenia, bo niektórzy chcieliby, żeby Twitch czy YouTube był totalnie spontaniczny. Ja jestem nie do końca spontaniczny – faktycznie zawsze jest ten jakiś background wynikający z tego, że się przygotowałem. Jednak cały czas wychodzę z założenia, że albo dotrę do widzów, szukających takiego przekazu, który ja jestem w stanie zaoferować, albo będzie trzeba sobie powiedzieć: no trudno, nie udało się. Na razie jest nie najgorzej, jest trochę ludzi, którzy złapali zajawkę na to w jaki sposób ja opowiadam o e-sporcie i komentuję.

Mimo wszystko po powrocie chyba szybko miałeś sporą grupę oglądających?

Tutaj warto zwrócić uwagę na dwie kwestie – z jednej strony sporo osób mówi, że rozpoczęcie „kariery” komentatora w obecnych czasach jest bardzo trudne, bo bo ciężko uzyskać pozwolenia na komentowanie poszczególnych lig. Natomiast jest też druga strona medalu. Ja uważam, że można wszystko zrobić od zera, chociaż oczywiście ja miałem nieco ułatwiony start. Minęło osiem lat od momentu, kiedy byłem bardzo dobrze kojarzony na polskiej scenie. W pewnym momencie stwierdziłem, że jeśli teraz nie zdecyduję się wrócić to za chwilę nikt mnie nie będzie kojarzył, dlatego że ludzie, którzy wcześniej mieli po 18 lat i mnie oglądali, teraz mają 26 lat.

Wiadomo że dużo ludzi zostało i zajmuje się e-sportem, ale jeszcze więcej ten e-sport porzuciło. To był ostatni dzwonek, żeby wykorzystać to, że jeszcze gdzieś jest sentyment. Bardzo liczyłem na to, że będę kojarzył się ludziom z beztroskimi czasami młodości. Kiedy zorganizowałem pierwszy showmatch to wyniki oglądalności miałem bardzo dobre. Bardzo dużo zyskałem lajków na facebooku. Jakkolwiek to dziwnie brzmi, to jest to pewna miara popularności, a jednocześnie jest to pewna zmienna, która określa na ile ktoś jest dobry w tym, co robi. Na pewno mam bardzo dużo feedbacku takiego pozytywnego: hej sawik. Fajnie że wróciłeś, trzymam za Ciebie kciuki, ale teraz pokaż, że to nie jest tylko sentyment i jesteś dobry. No i staram się to udowodnić.

A jak znajomi, z którymi pracowałeś kilka lat temu w branży, zareagowali na Twój powrót?

Różnie ;). Jednak wiele z tych osób bardzo mi pomogło. Nawet na pierwszy stream od Michała Rozpendowskiego, którego znałem z dawnych czasów, dostałem sprzęt do giveaway'a. Zakładam, że żaden inny komentator na pierwszym streamie nie dostałby takiego wsparcia. Jednocześnie myślę, że to pytanie można rozpatrywać na wielu płaszczyznach – z jednej strony są ci gamingowi znajomi, którzy rozumieją mój powrót. Mają świadomość, że jest to rynek, na którym sporo się dzieje i można tu zrobić sporo fajnych rzeczy. Bardziej wydaje mi się, że mój powrót dziwi ludzi, którzy zostawili gaming. Nie bardzo rozumieją, dlaczego taki stary dziad jak ja, wraca do czegoś, co teoretycznie zostało już etapem zamkniętym. Na zasadzie: nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Wydaje mi się, że właśnie większe zdziwienie jest ze strony osób, które kiedyś grały. Kiedy teraz im mówię, że znów komentuję Counter-Strike, oni tak na mnie patrzą i sobie myślą: co się w jego życiu nie udało, że wrócił do tego samego momentu, w którym był kiedyś.

Trudno było się przygotować do powrotu?

Nieprawdopodobnie trudno. W pierwszym momencie, gdy podjąłem taką decyzję – to był chyba maj – to myślałem, że będzie łatwo. Natomiast później okazało się, że poziom na scenie jest bardzo wysoki – komentatorzy są naprawdę bardzo dobrzy i ta poprzeczka zawieszona jest wysoko. Z drugiej strony oczekiwania widzów względem tego, jaki powinien być poziom komentarza, również są zupełnie inne niż kiedyś. Z całą pewnością mogę mogę powiedzieć, że ten sawik z 2006 roku nie poradziłby sobie w dzisiejszych realiach. Mam takie poczucie, że komentuję znacznie lepiej i dojrzalej, aniżeli wtedy, a jednocześnie niewystarczająco dobrze, mimo że wykonałem bardzo dużo pracy.  W maju i w czerwcu praktycznie co drugi wieczór siedziałem z Michałem Słowińskim (admin CS:GO na dużych turniejach ESL – przyp. red) – człowiekiem, który pomógł mi w sposób nieprawdopodobny. Nauczył mnie właściwie wszystkiego, co się w Counter-Strike'u zmieniło. Nauczył mnie też mnóstwo rzeczy, których za czasów 1.6 nie zauważałem. Do dziś nie wiem czemu zdecydował mi się pomóc, ale to jest super w e-sporcie. Jest masa ludzi, którzy robią to dla zajawki. Sam też musiałem wykonać bardzo dużo pracy – nauczyć się nazw miejscówek, obejrzeć ileś demek, przeanalizować. Jednocześnie osoby, które oglądały mnie od samego początku widziały, jak bardzo byłem nieprzygotowany.  Wydaje mi się, że lojalni widzowie, którzy śledzą moje streamy widzą ciągły progres.

Dla mnie to jest taka walka z samym sobą. Chcę to robić jak najlepiej i z każdym kolejnym streamem staram się wskazywać błędy, które popełniam, wyciągać wnioski i eliminować te błędy. Powrót to była jedna z trudniejszych rzeczy jaką zrobiłem w życiu. Nie tylko na tej płaszczyźnie merytorycznej, bo także sam z sobą musiałem wygrać, żeby w wieku 28 lat stanąć przed tysiącami gimnazjalistów i powiedzieć: cześć, jestem sawik, mam Wam coś do przekazania, czy chcecie mnie słuchać? Powrót na wielu płaszczyznach był bardzo trudny.

Jakie różnice dostrzegasz pomiędzy starymi wersjami CS-a, a CS:GO?

Przede wszystkim gra stała się bardziej taktyczna. Wydaje mi się, że rozwój sceny i wprowadzenie trenerów sprawiły, że jest znacznie więcej aspektów taktycznych, na które komentator musi zwrócić uwagę. Odczuwalna jest też zmiana granatów, która wprowadziła sporo zamieszania. Gra stała się przez to wolniejsza, bardziej pozycyjna, a trochę też smutniejsza do komentowania. W 1.6 miałem wrażenie, że działo się więcej i szybciej. Teraz mamy rundy, w których bardzo często pierwsza część rozgrywki trwa ponad minutę. Szczególnie kiedy komentujesz w pojedynkę to bardzo trudno się w tym odnaleźć. Niemniej jednak jeśli chodzi o sam poziom sportowy to Counter-Strike poszedł niesamowicie do przodu. Żałuję jednak, że w CS:GO jest znacznie mniej fejków niż w poprzedniej wersji. Jak niektórzy pamiętają – w CS 1.6 na trainie były dwa fejki, a dopiero później wbita na bombsite. Tutaj tych fejków jest znacznie mniej i żałuję, bo jest to taki techniczny element gry, który mniej mi się podoba.

Przez te lata nieobecności w jakiś sposób interesowałeś się e-sprotem?

W ogóle nie śledziłem sceny. Jeśli coś przykuwało moją uwagę to był mecz Virtus.pro. Raz na trzy miesiące włączałem jakiś stream pod warunkiem, że był to tak ważny pojedynek, że moi znajomi share’owali link do streamu. Wtedy wchodziłem, oglądałem mecz i rozumiałem względnie mało, dlatego że gra trochę się zmieniła i byłem typowym niedzielnym graczem. E-sport mnie w ogóle nie interesował. Do maja byłem pewny, że to jest zamknięty rozdział i nie chcę tego dotykać, i jakoś profesjonalnie się tym interesować. No ale cóż – tylko krowa nie zmienia zdania, więc to zdanie zmieniłem i jestem tu gdzie jestem. Na nowo złapałem bakcyla.

Nie wydaje Ci się, że teraz na scenie zbyt dużo się dzieje? Jest sporo turniejów, trzeba podróżować, znaleźć czas na treningi.

Zdecydowanie. Myślę, że tutaj są dwie kwestie, na które warto zwrócić uwagę. Jedna to jest sytuacja profesjonalnych drużyn – takie Virtus.pro jest cały czas w podróży i na pewno jest to męczące. Wydaje mi się jednak, że powinniśmy mieć z tyłu głowy, jak to wygląda w NBA, gdzie zawodnicy co 2-3 dni grają mecze w arenach oddalonych od siebie o kilkaset kilometrów, czy myśleć o zawodnikach piłki nożnej, którzy w weekend grają bardzo obciążający mecz w rozgrywkach ligowych, a następnie grają w Lidze Mistrzów. Z tego powodu tak bardzo bym tych profesjonalnych graczy nie oszczędzał. To oni muszą zdecydować, na który turniej chcą się przygotować, a który odpuścić.

Natomiast bardziej martwi mnie to, ile meczów grają takie drużyny z top 30 – 40. Ostatnio analizowałem jak dużo meczów gra Kinguin. Jest to nieprawdopodobne obciążenie meczowe. Też z tej mojej krótkiej, ale nieporównywalnej do zawodników CS:GO, kariery gracza w Battlefielda, wiem ile czasu poświęcaliśmy na przygotowanie taktyczne i jak bardzo było to obciążające. Tak naprawdę w tygodniu mieliśmy dwa mecze oficjalne i mieliśmy możliwość przygotowanie taktyk pod przeciwnika. Z tego powodu wydaje mi się, że to obciążenie jest teraz za duże. Uważam, że drużyny, które aspirują do top 20, powinny grać mniej. Niepotrzebnie rzucają się z motyką na słońce i grają absolutnie wszystko. Szczególnie po takich zmianach, jakie ostatni było w Kinguin, wydaje mi się, że więcej czasu powinni poświęcić na przygotowanie taktyczne, zgranie się. Bardzo zależy mi na tym, abyśmy mieli w końcu drugi polski zespół CS-a w światowej czołówce, więc los Kinguin jest mi bardzo bliski.

A dla Ciebie – jako komentatora – trudniej jest przygotować się do meczów właśnie ze względu na natłok turniejów?

Dla mnie tak duża liczba turniejów jest zbawienna, kiedy postanowiłem powrócić – wówczas pierwszym feedbackiem, jaki usłyszałem od e-sportowych znajomych było to, że nie mam szans, bo nie będę miał możliwości komentowania tych najważniejszych rozgrywek, które już są obsadzone przez komentatorów. W tym momencie jednak trudną pracą udało mi się uzyskać szereg pozwoleń na komentowanie – między innymi podczas ostatniego turnieju StarLaddera, zresztą nieszczęśliwego dla Virtus.pro, czy też Mistrzostw Świata w CS:GO. Trochę jest tych prestiżowych turniejów, które udało mi się skomentować.

sawik_duch

Gdyby było ich mniej to nie ma absolutnie żadnych szans, żeby wszyscy komentatorzy, którzy są na scenie, nasycili się tymi rozgrywkami. Z tego powodu bardzo się cieszę, że tak to wygląda. Dla graczy nie jest to najlepsze, ale dla mnie jak najbardziej jest to jedyny ratunek. Zdobycie pozwoleń na transmitowanie jest wielką walką i wysiłkiem. Pewnie gdyby nie to, że wspomaga mnie Michal, o którym wspominałem, to nie miałbym żadnych szans. Jeśli miałbym sam to ogarnąć, mając pracę na pełny etat i traktując komentowanie jako dodatek, byłoby to niemożliwe.

Mówisz, że komentowanie jest dodatkiem. Czy to jest jednak taki czysty fun jak kiedyś w HSTV, czy jednak podchodzisz też do tego trochę biznesowo?

Do komentowania wróciłem po to, by przede wszystkim udowodnić sobie, że jestem w stanie wrócić. Tyle osób mówiło mi gdzieś po drodze, że ten rynek e-sportu strasznie się zmienił – są świetni komentatorzy i streamerzy. To nie to co kiedyś, kiedy we mnie rósł taki gniew, że „ja wam pokażę, dajcie mi szansę”. No i w końcu ten gniew i złość sportowa była na tyle silna, aby poświęcić sporo swojego czasu prywatnego i udowodnić coś sobie, a może przy okazji też komuś. Przede wszystkim jest to też dla mnie taka próba czy jestem wystarczający dobry, czy jestem w stanie znaleźć wspólny język ze swoimi widzami. A co do aspektu finansowego – myślę, że jeśli ktoś przeanalizuje to, co robię to zauważy, że tak naprawdę w ogóle nie myślę w tym momencie o monetyzowaniu tego wszystkiego. Gdybym myślał to inwestowałbym w swojego Twitcha czy YouTube'a. Mam po prostu podejście, że chcę komentować. Są komentatorzy, którzy mówią: ja będę komentował tylko na własnym kanale, mogą to być słabsze rozgrywki, ale nie mam interesu, żeby swoją osobą promować czyiś kanał.

Ja pochodzę do tego zupełnie inaczej. Dla mnie nie ma znaczenia na jakim kanale komentuje. Dla mnie ma znaczenie, żebym mógł robić to, co lubię. To na pewno nie jest najlepsza droga do tego, żeby na tym kiedykolwiek zarabiać. Natomiast mam taką perspektywę, że mam dosyć stabilną sytuację zawodową i trudno jest mi sobie wyobrazić, żeby gaming mógł nagle konkurować z moim głównym zajęciem. Myślę, że musiałbym być bardzo popularny, żeby to mogło stać się moim zawodem, więc na ten moment zupełnie o tym nie myślę. Miałem takie wrażenie, że w moim życiu zawodowym po sześciu latach ostrej pracy była taka stagnacja, przez co było też spokojnie i nudno. Jednak jestem osobą, która zawsze o coś walczyła i starała się zrealizować jakiś cel, więc chyba potrzebowałem, żeby sobie ten cel wyznaczyć i o niego walczyć.

Natomiast nie ma on takiej konotacji finansowej. Oczywiście, jeśli ktoś zaproponuje, żebym skomentował jakiś turniej, dlaczego nie miałbym wziąć pieniędzy? Nie mam z tym problemu. Miałem jednak już propozycje komentowania jakichś mniejszych rozgrywek dla pieniędzy, ale jakkolwiek to nie zabrzmi – nie było to warte mojego czasu. Raczej podchodzę do tego w ten sposób, że chcę robić coś, co sprawia mi radość, a nie zarabiać pieniądze na jakichś rzeczach, które nie do końca mi radość dają.

Czy Twoje doświadczenie biznesowe pomogło Ci w powrocie? Teraz sporo młodych zaczyna komentować, chcą do tego podchodzić biznesowo, ale nie zyskują tak szybko dużej liczby widzów, a później rezygnują, bo nie mają za bardzo pojęcia jak to robić.

Ludzie nie rozumieją najprostszej rzeczy – najważniejsza jest konsekwencja. Trzeba po prostu wyznaczyć sobie cel i ciężko pracować. Ja sobie ten cel wyznaczyłem i robię wszystko, żeby go zrealizować. A celem jest to, żeby oglądało mnie dużo ludzi. Jeśli ktoś będzie się pytał kto jest najlepszym komentatorem w Polsce, to chcę żeby mówili: sawik jest najlepszy. Jest to trochę taki cel idealistyczny, niemierzalny... ale napędza mnie do działania.

A czy doświadczenie biznesowe pomogło mi w tym, żeby te dwa miesiące szły po mojej myśli? Bardziej chyba cechy charakteru, a to doświadczenie w mniejszym stopniu. Wiem, że trzeba robić swoje i być konsekwentnym. Ja naprawdę dużo pracy w to wkładam i poświęcam sporą część swojego życia prywatnego, ale uważam też, że mam do tego predyspozycje Gdybym uważał, że totalnie nie nadaję się do komentowania meczów, to nie porywałbym się z motyką na słońce. Mam też takie poczucie, że wśród kilku osób na scenie, które mają też ten potencjał, jest też sporo ludzi, którzy go nie mają. I chyba brakuje osób, które powiedziałyby im: słuchaj, nie nadajesz się do tego. Odpuść, bo nie dasz rady, bo może masz talent w czymś innym, nie do końca w komentowaniu. To jednak nie jest mój problem. Ja mam takie poczucie, że  ten dobry start jest zasługą mojej ciężkiej pracy, predyspozycji, a nie tego, że gdzieś kontakty biznesowe mi to ułatwiły.

Mówiłeś, że Twoim celem jest jak największa liczba widzów. A czy jest jakiś turniej, którego komentowanie sprawiłoby Ci największą satysfakcję?

Moim największym, komentatorskim marzeniem jest skomentowanie finału dużego turnieju, w którym Virtus.pro wygrywa. Bardzo żałuję, że nie było mnie na scenie wtedy, gdy Polacy odnosili największe sukcesy. Ostatnio w lipcu był finał ELEAGUE i oglądałem ten mecz w domu. Serce kroiło mi się na kawałki, że to nie ja komentuje ten turniej. Bardzo chciałbym mieć możliwość sprawdzenia się w komentowaniu meczu finałowego takiego dużego turnieju, w którym Virtus.pro czy jakikolwiek inny polski zespół, wygrywa czy po prostu walczy w tym kluczowym pojedynku. Boję się trochę, że może mi się to nie udać, bo ostatni turniej w wykonaniu Virtus.pro był katastrofalny, ale Złota Piątka jak feniks z popiołów potrafi wrócić do żywych, więc mam nadzieję, że i teraz tak będzie.

Tak już na sam koniec – czego można Ci życzyć?

Myślę, że najważniejsza jest determinacja. Póki mi się będzie chciało to wszystko będzie w porządku. Natomiast jeśli wstajesz rano i sobie myślisz, że nie chce Ci się tego robić, tzn. że coś idzie w złą stronę. Jeśli coś takiego przyjdzie w mojej karierze komentatora to bardzo szybko się z tego wymiksuję. Na razie jednak, kiedy wstaję rano i myślę, że mam zrobić coś związanego z e-sportem, to mam zajawkę.