Virtus.pro w fatalnym stylu zakończyło zmagania w internetowej części ECS. Po słabej środowej grze, polska formacja tym razem dwukrotnie uległa Astralis, czym zamknęła sobie drogę do awansu na finały drugiego sezonu.

  • Astralis 16:4 Virtus.pro – train

Spotkanie na trainie Polacy rozpoczęli od łatwo wygranej rundy pistoletowej. Niestety, nie udało im się pójść za ciosem i bardzo szybko zostali skontrowani przez Duńczyków. Do pewnego momentu jednak nic nie zwiastowało pogromu - obie formacje trzymały się blisko siebie, co Virtusom było na rękę. Wszak grali oni po stronie atakującej. Przy wyniku 4:3 coś się posypało, a Astralis zaczęło uciekać. Co gorsza, ucieczka ta była udana, bo do zmiany stron podopieczni Danny'ego "zonica" Sørensena prowadzili aż 12:3. Wydawało się, że tylko cud może pozwolić Virtus.pro powrócić do tego starcia, ale ten się nie zdarzył. Wystarczyło zaledwie kilka minut, by Astralis mogło cieszyć się z wysokiej wygranej 16:4.

  • Virtus.pro 11:16 Astralis – nuke

Druga mapa z początku do złudzenia przypominała pierwszą - pistoletówka dla VP, potem odpowiedź Astralis, a następnie gra runda za rundę. Po kilkunastu minutach polska piątka zapewniła sobie skromną, trzyrundową przewagę, która jednak tuż przed przerwą zmniejszyła się do zaledwie jednego oczka różnicy. Po zmianie stron Virtusi jeszcze przez chwilę byli w stanie lawirować na granicy prowadzenia i remisu, ale w końcu stało się to, na co się zanosiło - na czoło wyszli Duńczycy. Od tego momentu znowu byliśmy świadkami wymiany ciosów, która pozwalała wierzyć, że losy wygranej warzyć się będą do samego końca. Nic bardziej mylnego - końcówka bezapelacyjnie należała do Astralis, które zwyciężyło 11:16.

Virtus.pro nadal znajduje się na 3. miejscu w tabeli, jednakże należy pamiętać, że zespoły znajdujące się za Polakami rozegrały mniej spotkań. Z uwagi na układ terminarza, Polacy nie mają już szans na awans na lanowe finały w Anaheim. Końcowe rozstrzygnięcia w dywizji europejskiej poznamy 27 listopada.