Przez ostatnie dwanaście miesięcy Counter-Strike: Global Offensive zmienił się znacznie, głównie pod kątem graficznym, ale nie tylko. Gra nadal się rozwija, ale głosy, co do tego czy jest to słuszny kierunek, nadal pozostają rozbieżne. Niemniej, 2016 rok przyniósł nam m.in. dwie odświeżone mapy, wiele modyfikacji dźwiękowych oraz nową operację. Przyjrzyjmy się dokładniej temu, co firma Valve zaserwowała nam przez minione 365 dni.

Nowy Nuke i nowe Inferno

Oczywiście, to tak naprawdę dwie najważniejsze kwestie. Od dawna już pojawiały się głosy, że zarówno Nuke, jak i Inferno potrzebują zmian. Zwłaszcza ta pierwsza mapa odstraszała z uwagi na ogromną jednostronność i uprzywilejowaną stronę antyterrorystów. No to doczekaliśmy się - jeszcze w połowie 2015 roku zniknęła ona z puli map turniejowych na rzecz Traina, ale oczywistym było, że to tylko kwestia czasu, aż deweloperzy uraczą nas jej odświeżoną wersją. I tak było w lutym tego roku, gdy wraz z nową operacją pojawił się nowy Nuke.

Mapa od samego początku wzbudzała kontrowersje. Głównym zarzutem była fatalna optymalizacja, która sprawiała, że ludzie, którzy dotychczas mogli bez problemu grać, teraz doświadczali ogromnych spadków płynności. Co gorsza, sytuacja taka miała miejsce nawet na teoretycznie bardzo dobrych komputerach. Zresztą, mimo upływu wielu miesięcy stan Nuke'a nadal daleki jest od zadowalającego i to mimo szeregu poprawek, które od tego czasu opublikowano. Zostawiając kwestie techniczne, skupmy się na tym, co otrzymaliśmy. A modyfikacji jest całkiem sporo i w założeniu miały one wyrównać szanse i pozwolić terrorystom na sprawniejsze zajmowanie bombsite'ów. Czy tak jest rzeczywiście? Trudno ocenić, ale faktem jest, że wielu profesjonalnych graczy nadal nie przepada za Nukem, a on sam na turniejach często jest jedną z pierwszych banowanych map.

Słabe opinie nie zniechęciły jednak Valve, które w kwietniu niespodziewanie wprowadziło Nuke'a do puli map turniejowych, usuwając z niej jednocześnie Inferno. Zapowiadało się, że mapa ze słynnym bananem zniknie z naszych radarów na około rok, ale tutaj niespodzianka - już w październiku także została odświeżona. I tym razem sukces - przeczesując internet trudno było znaleźć kogoś, kto narzekałby na nowy desing mapy. Od profesjonalnych zawodników, aż po zwykłych graczy - wszyscy chwalili zaimplementowane nowości, co po wcześniejszej wpadce z Nuke było całkiem miło odmianą.

Po pierwsze, optymalizacja, która już od samego początku była bliska idealnej. Po drugie, przemyślane zmiany, które wszystkim przypadły go gustu. Po trzecie, zwiększenie przejrzystości na mapie. Te trzy aspekty w głównej mierze przyczyniły się do tak ciepłego przyjęcia odświeżonej wersji. Zresztą, wystarczy spojrzeć na listę modyfikacji, które od czasu swojej premiery przechodził Nuke i porównać to z liczbą popremierowych poprawek na Inferno. Nawet biorąc pod uwagę różnicę w czasie między publikacją pierwszej i drugiej, gołym okiem widać gdzie leży problem. Możemy się spodziewać, że w 2017 roku Inferno powróci do puli turniejowej. Możliwe nawet, że nastąpi to już po przyszłorocznym majorze ELEAGUE.

Z dziennikarskiego obowiązku należy w tym miejscu wspomnieć także o Cache'u, który również został zmieniony. W wypadku jednak tej mapy nie doszło do pełnego przeprojektowania, a tylko do zmiany tekstur na bardziej jakościowe i poprawiające przejrzystość. W międzyczasie na BS-ie B pojawiło się także graffiti nawiązujące do akcji Oleksandra "s1mple'a" Kostylieva z ESL One Cologne 2016. I to by było na tyle - jeśli na pozostałych mapach dochodziło do jakichś modyfikacji to najczęściej były one drobne (jak np. dodanie schodów na BS-ie B na Cobblestonie).

Operacja Wildfire

Z nieznanego nikomu powodu Valve znacznie przystopowało z publikacją operacji CS:GO. Jeszcze w 2014 roku gracze otrzymali ich aż cztery, zaś dwa lata później tylko jedną - operację Wildfire. Jest to tym bardziej niezrozumiałe, że taka właśnie forma aktywizacji społeczności i próba zabicia monotonii spotykała się z reguły z pozytywnym odbiorem. No ale Gaben wie lepiej, nie ma co się kłócić, więc pozostańmy przy faktach, a te są takie, że Wildfire nie wniósł do gry niczego rewolucyjnego.

Widać jednak było znaczny wpływ graczy na ostateczną formę misji. Kompletnie zniknęły zadania, które wymagały rozgrywania spotkań turniejowych na mapach operacji, co często było tyleż frustrujące, co żmudne. Zamiast tego, otrzymaliśmy o wiele więcej misji kooperacyjnych, które pierwszy raz pojawiły się przy okazji Operacji Bloodhound. Ponadto, standardowo też otrzymaliśmy nową skrzynkę oraz kilka map, w tym wspomnianego już odświeżonego Nuke'a. Operacja trwała od 17 lutego do 15 lipca. Mimo licznych próśb na forach, więcej tego typu urozmaiceń się w tym roku nie pojawiło.

Graffiti i rękawiczki

Każdy, kto swoją przygodę z CS-em rozpoczynał kilka lat wcześniej, pamięta zapewne tagi i graffiti, którymi gracze ozdabiali mapy. Opcja ta zniknęła wraz z przyjściem wersji GO, co przyjęto raczej z rozczarowaniem. Taki stan rzeczy utrzymywał się aż do października tego roku, gdy niespodziewanie w jednej z kolejnych aktualizacji Valve przywróciło możliwość upiększania miejsc różnego rodzaju grafikami. Jak można było się spodziewać, w całej tej akcji tkwił haczyk i to dosyć spory. Po pierwsze, w przeciwieństwie do przeszłości, teraz używać można było tylko grafik odgórnie narzuconych przez wydawcę, także wszyscy fanatycy implementowania własnych obrazków w grach mogli poczuć się rozczarowani. Za tym poszła jeszcze jedna kwestia, na którą można było kręcić nosem - graffiti zdobywać można tylko na dwa sposoby: otrzymując je w ramach dropu lub też zwyczajnie kupić na rynku Steam.

Równie mieszane odczucia wywoływały nowe rękawiczki. Na to też zanosiło się od dłuższego czasu, chociaż większość osób podejrzewało, że Valve skopiuje pomysł organizatorów niektórych turniejów i umieści w grze elementy ubioru nawiązujące do konkretnych drużyn. Tak się jednak nie stało - pod koniec listopada na CS:GO pojawiła się skrzynka Glove Case, w której wyjątkowo specjalnym przedmiotem nie był nóż, a właśnie rękawiczki. Tak, tak, oznaczało tylko tyle, że teraz zamiast karambitów czy bayonetów wartych po 200 euro, otrzymamy rękawiczki warte tyle samo. Napisać, że nie było to do końca to, na co liczyła społeczność to tak, jakby nic nie napisać.

Zmiany dźwięku broni oraz strzelania z karabinów

W 2016 roku Valve narzuciło sobie najwyraźniej obowiązek całkowitej zmiany udźwiękowienia w Counter-Strike'u. Pojawił się odgłos kończącego się magazynka, inaczej brzmiały wybuchające granaty, aż w końcu po kolei zaczęto zmieniać brzmienie wszystkich broni. Dzisiaj raczej wszyscy przywykli już do hałasu, wydawanego przez AWP czy AK-47, ale początkowo modyfikacje te wzbudzały sporo kontrowersji. Największa jednak burza pojawiła już pod koniec roku, gdy w ustawieniach audio pojawił się enigmatyczny skrót HRTF. Miała ona na celu poprawę pozycjonowania dźwięku w grze, przez co gra na słuch miałaby być jeszcze bardziej dokładana, intuicyjna i wygodna. Tyle było teorii, bo praktyce system ten od samego początku szwankował, przechodząc od momentu premiery kilka modyfikacji. Mimo to, nadal można znaleźć wiele niezbyt przychylnych komentarzy, co znaczy, że w 2017 roku twórcy nadal będą musieli nad tą opcją popracować.

Nieco wcześniej, bo w sierpniu amerykański developer postanowił zmodyfikować inną kwestię, ale także związaną bezpośrednio z bronią. Chodzi tutaj oczywiście o kompletne przemodelowanie sposobu strzelania z AK-47, M4A4 oraz M4A1-s. Do tego momentu, wiele osób decydowało się na tzw. full-auto, którego sprawna nauka mogła nieraz uratować życie. Twórcy gry uznali jednak, że odsetek osób, liczących na fartowną pestkę w głowę podczas strzelania pełną serią jest zbyt duży i postanowili coś z tym zrobić. No i zrobili - od pojawienia się tamtej aktualizacji panowanie nad full-auto było o wiele trudniejsze, a pociski mniej celne. Zwiększona została za to skuteczność "tapowania", czyli oddawania pojedynczych wystrzałów.

I wszystko inne

Poza wyżej wspomnianymi zmianami, pojawił się także szereg aktualizacji, wpływających na pomniejsze rzeczy techniczne lub też inne, mniej istotne aspekty (np. nowy model żołnierzy SAS). W sumie, opublikowane zostało pięć nowych skrzynek, w których znalazło się ok. 100 niespotykanych wcześniej skinów. Niestety, te 365 dni to najwyraźniej było za mało, by wprowadzić nowy system przeciwko oszustom czy też zaimplementować wreszcie serwy z wyższym tickratem. Pozostaje mieć nadzieje, że może 2017 rok przyniesie nam któreś z tak bardzo oczekiwanych przez nas usprawnień. Bo to, że przyniesie nam kolejne skrzynki, skiny i inne odpłatne urozmaicenia, wiemy przecież na pewno.

Śledź autora tekstu na Twitterze - MaPetCed