Heroes of the Storm to jedna z najszybciej rozwijających się dyscyplin eSportu ostatnich lat. Gra nie miała jeszcze swojej oficjalnej premiery, a już teraz wiele międzynarodowych organizacji zdecydowało się zainwestować w najnowszą grę Blizzarda. O aktualnym stanie sceny oraz jej przyszłości porozmawialiśmy z byłym zawodnikiem League of Legends, Łukaszem "LeoFromKorea" Mirkiem, który obecnie reprezentuje barwy Gamers2 

 

 

Wciąż wielu ludzi twierdzi, że HotS jest zbyt uproszczony i płytki, by stać się “prawdziwym eSportem”. Są w błędzie?


Gry MOBA, aby osiągnąć taki poziom jak League of Legends, nie mogą być trudne i głębokie jak Dota 2, choć ta jest wyjątkiem, bo trafiła do wielu ludzi. Gry multiplayer, im bardziej są noobfriendly, (czyli po prostu łatwe dla nowych użytkowników) tym większą populację osób casualowych przyciągnie, a z reguły to na nich zarabiają producenci. E-sport w tej grze ma duży potencjał ze względu na to, że gra polega na bardzo dobrej synergii pięciu osób. Do tego dochodzi znajomość wszystkich map i taktyk, których jest wiele i które zmieniają się co patch. LoL  i HotS są grami typu „easy to play, hard to master”. HotSa wyróżnia to, że omijamy ten element farmienia przez pierwsze 15 minut gry, jak to ma miejsce w LoL-u.


Blizzard zdaje się bardzo mocno inwestować w promocję Heroes of the Storm, m.in. poprzez organizację Heroes of the Dorm, oklejeniem Seulu plakatami czy nawet reklamą podczas walki Mayweather kontra Pacquiao. Spodziewałeś się takiego zaangażowania z ich strony?


Gry Blizzarda zawsze były mocno promowane. Oczywiście HOTS to nowa siła na scenie MOBA i oni to widzą, więc coraz więcej inwestują w swój produkt. Riot Games właśnie w ten sposób stał się potęgą, sam inwestował w eventy i medialność – jak widać opłaciło się. Najlepszym przykładem są mistrzostwa świata, na które Blizzard wystawił ogromną sumę 1.2 miliona dolarów na wszystkie turnieje kwalifikacyjne i same finały. Ja osobiście jestem mega zadowolony z tego, w jaki sposób przebiega promowanie HotS-a.


LeoFromKorea na DreamHack: Bucharest / fot. Ewa Nowak


DreamHack w Bukareszcie był pierwszym tego typu turniejem dla Gamers2. Jak oceniasz wasz występ?


DreamHack to był nasz pierwszy LAN w tym składzie. Mieliśmy pewne obawy co do naszego występu, ponieważ, jak wiemy, turniej offline nie jest równy online. Czterodniowy bootcamp przed turniejem dodał nam pewności siebie i zgrania LAN-owego, wbrew pozorom granie na takim evencie nie jest proste. Planem minimum i maximum było zajęcie 2 miejsca. Oczywiście mieliśmy szansę na złoto, ale jak to się mówi, nie pykło. Nowe taktyki wdrożone przez naszego kapitana, Adriana „ardrd” Wójcika, bardzo fajnie przyjęły się na DreamHacku. Trochę zawiedliśmy w meczu z Team Liquid, ale i tak jesteśmy bardzo zadowoleni z naszego wyniku.


Nie mieliście żadnych problemów w stolicy Rumunii? Polscy gracze raczej nie wspominają miło swoich poprzednich wyjazdów do Bukaresztu.


W Bukareszcie byłem drugi raz. Jest to bardzo fajne miasto, jest co zwiedzić i gdzie się bawić. Jedynym minusem i takim zaskoczeniem dla nas byli kierowcy taksówek i ogólnie rumuńskie „szaleństwo na drodze”. Zero ładu i składu. Umiejętności kierowców oceniam na 0.5/10.


Jak zareagowałeś na informację o mistrzostwach świata ogłoszonych przez Blizzarda?


Mistrzostwa świata na BlizzConie to najlepszy event jaki Blizzard mógł dla nas przygotować, niesamowita pula nagród no i oczywiście fajna wycieczka. Niestety tylko dwie drużyny z Europy mogą polecieć na ten turniej, więc miejmy nadzieję, że was nie zawiedziemy.


Planujecie z tej okazji bootcamp? Wspólny trening w prohousie wydawałby się warty zachodu.


Tak, przed samymi kwalifikacjami mamy zamiar wybrać się do Madrytu, gdzie znajduje się nasz gaminghouse. Jeszcze nie wiemy dokładnie kiedy i na jak długo, ale na pewno przydadzą nam się dwa tygodnie mocnego treningu.


Twój zespół uchodzi za drugi najlepszy w Europie. Sądzisz, że jesteście w stanie zagrozić pozycji Team Liquid?


Ciężkie pytanie. Zaczyna się tworzyć masę nowych drużyn i będzie ciężko utrzymać drugą pozycję. Co do samego Team Liquid, to ostatnio udało nam się ich ograć na ZOTAC-u.


Czy różnica między poziomem sceny europejskiej i amerykańskiej jest duża?


Dużo osób twierdzi, że Europa jest lepsza od Stanów Zjednoczonych, ale sam jestem zdania, że musimy poczekać na turniej offline, na którym drużyny z tych kontynentów się spotkają i zagrają przeciw sobie. Takim turniejem będzie BlizzCon, więc wtedy będziemy mogli powiedzieć, który kontynent jest najlepszy.


Gamers2 to młoda, ale obiecująca organizacja. Dobrze się czujesz w tych barwach?

 

Gamers2 to bardziej klub dla drużyn, ale oczywiście pod banderą tak potężnej organizacji czujemy się bardzo dobrze. Niczego nam nie brakuje, możemy skupić się tylko na trenowaniu i wygrywaniu dla G2. Ocelote i cała ekipa pracująca przy projekcie G2 jest niesamowita i bardzo pomocna. To najlepsza organizacja, w której grałem.