HyperX to oddział firmy Kingston Technology, który znany jest przede wszystkim z produkcji wszelkiego rodzaju pamięci - operacyjnych, flash USB, dysków SSD. Od kilku lat w sprzedaży dostępne są również peryferia komputerowe marki HyperX takie jak słuchawki, czy podkładki pod mysz. Jednak najnowszy produkt w ofercie, którego premiera miała miejsce pod koniec kwietnia to Pulsefire FPS. Jest to pierwsza mysz tego producenta, a stworzono ją  w szczególności z myślą o miłośnikach strzelanek. Ergonomiczna budowa, precyzyjny czujnik optyczny oraz wysoki komfort użytkowania – tak prezentują się główne cechy tego gryzonia na papierze. Ja natomiast sprawdziłem, jak sprawuje się on w akcji.

Specyfikacja

  • Wymiary: 127,5x71x42 mm
  • 6 przycisków
  • Waga (bez przewodu): 95 g
  • Przewód w oplocie 1.8 m
  • Sensor optyczny: Pixart PMW3310
  • Częstotliwość próbkowania: 1000 Hz
  • DPI: 400/800/1600/3200
  • Maksymalne przyspieszenie: 30 G
  • Podświetlenie: czerwone + sygnalizacja ustawionej wartości DPI
  • Cena ~249 zł

Budowa

Już podczas odpakowywania poczułem się trochę jakby ktoś próbował mi się oświadczyć. Nie mam tutaj na myśli pisków i łez szczęścia, ale samo pudełko sprawia wrażenie, jakby w środku znajdować się miało coś wyjątkowego. W dodatku sposób jego otwarcia prezentuje się niezwykle elegancko i ukazuje zawartość bez potrzeby wydzierania kolejnych warstw plastiku i kartonu.

Po wyjęciu myszy i przyjrzeniu się jej zauważyć można, że posiada ona prostą, ale (przynajmniej na pierwszy rzut oka) solidną konstrukcję. Wykonana w całości z czarnego, matowego tworzywa z dwoma gumowymi nakładkami o specjalnej fakturze znajdującymi się po bokach. Na środku grzbietu stanowiącego jeden panel razem z głównymi przyciskami znajduje się podświetlany przycisk służący do zmiany rozdzielczości. Dla wartości 400, 800, 1600 oraz 3200 DPI podświetlenie ma odpowiednio kolor: biały, czerwony, niebieski i żółty. Standardowo pomiędzy głównymi klawiszami znajduje się również scroll, który razem z logiem HyperX umiejscowionym na dole grzbietu stanowi sekcję iluminacji – w tym przypadku zawsze w kolorze czerwonym.

Na prawym panelu, tuż pod kciukiem, znaleźć można dwa dodatkowe przyciski funkcyjne. Wykonane są one z błyszczącego tworzywa, ale na szczęście nie wybijają się nadmiernie na tle całej kompozycji. Specjalna faktura nakładek jest prawie niewyczuwalna, a kontakt palców z gumowym tworzywem jest dość komfortowy.

Na spodzie znajdują się pady poślizgowe, w przypadku których producenci zdecydowanie wybrali wielkość, a nie ilość. Dwa naprawdę duże pady zapewniają przyjemny ślizg, a ruchy odbywają się przy minimalnym oporze. Ostatnim elementem jest przewód w oplocie czarnym z drobnymi czerwonymi akcentami, a więc utrzymany w ogólnej kolorystyce samej myszki. Nie jest on nadmiernie gruby ani zbyt sztywny, dzięki czemu dobrze układa się na biurku i w łatwy sposób można nad nim zapanować.

Design całości wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Mysz wygląda niezwykle estetycznie wszystkie elementy są ze sobą spasowane idealnie. Nie ma tu mowy o żadnych szparach, trzeszczeniu czy źle wykonanych łączeniach.

Sensor

  • Częstotliwość próbkowania – 1000Hz
  • Szumy (Jittering) – nie występują przy żadnej wartości DPI
  • Interpolacja – podobnie jak w przypadku jitteringu, brak
  • Predykcja (Angle Snapping) – nie występuje
  • Akceleracja pozytywna – brak jakiegokolwiek przyspieszenie kursora
  • Akceleracja negatywna – brak, kursor nie zwalnia lub nie zatrzymuje się po przekroczeniu maksymalnej prędkości
  • LOD (wysokość nad podkładką, przy której sensor nie przesyła sygnału) – około 2 mm
  • Prędkość maksymalna – wg producenta wynosi ona 130 IPS = 3.3 m/s. W trakcie pomiarów dla wszystkich wartości DPI udało mi się uzyskać nawet nieco większe wartości prędkości i były one bardzo zbliżone w każdym przypadku (~ 3.8 m/s).

Wrażenia z użytkowania

Na samym początku nadmienię, że Pulsefire FPS to myszka bez dodatkowego oprogramowania, co dla niektórych może się okazać pewną wadą. Została ona jednak stworzona z myślą o efektywności, a nie efektowności. Ponadto jest to pierwszy produkt tego typu wydany przez HyperX, więc możliwe, iż oprogramowanie pojawi się kiedyś wraz z kolejnymi myszkami, tworzonymi w innym celu.

Przechodząc jednak do moich osobistych odczuć podczas korzystania z tego gryzonia. W zupełności jestem w stanie zrozumieć, dlaczego producenci zdecydowali się na brak dodatkowego oprogramowania oraz dość niski zakres zmian DPI. Podczas gdy dużo nowych modeli zdaje się być tworzonych zgodnie z myślą „więcej znaczy lepiej”, ten ma przekonać do siebie amatorów gier FPS. Nie korzystają oni z dużych wartości DPI, ponieważ nie uzyskaliby odpowiedniej celności, a mała liczba przycisków i ergonomiczna budowa jest przez nich ceniona ze względu utrzymanie kontroli nad myszką nawet w stresujących sytuacjach.

To jest właśnie to, co idealnie działa w przypadku tej myszki. Bardzo szybko układa się ona wygodnie w dłoni, a potem jest tylko lepiej. Dwa duże pady sprawiają, że wszelkie ruchy wymagają niewielkiej siły, całość jest bardzo przyjemnie wyważona, a przewód nie plącze się i nie stawia dodatkowego oporu. Gumowe nakładki po bokach sprawują się bardzo dobrze - zwiększają przyczepność jednocześnie nie obniżając wygody chwytu. Nawet po kilku godzinach użytkowania nie odczuwałem najmniejszego dyskomfortu.

Sam sensor również sprawował się fenomenalnie, ani razu nie uświadczyłem jakichkolwiek przeskoków kursora, zmian prędkości, czy problemów w odwzorowaniu ruchu. Tego właśnie oczekiwałem, w szczególności, iż problemy w niektórych sensorach pojawiają się dopiero przy wysokich wartościach DPI, a Pulsefire FPS operuje tylko na tych niskich.

Podsumowanie

HyperX postanowiło, że pierwsza myszka, jaka zostanie wypuszczona na rynek pod ich sztandarem będzie czymś klasycznym i solidnym. Mi osobiście bardzo podoba się to posunięcie, ponieważ tworząc produkt danego rodzaju po raz pierwszy, istotne jest, aby przekonać do siebie możliwie jak najwięcej odbiorców, gdyż może to wpłynąć w przyszłości na odbiór kolejnych modeli. Pulsefire FPS to myszka efektywna, nader solidna, która świetnie sprawuje się w grach, a do tego wygląda naprawdę stylowo. Brak oprogramowania w zupełności mi nie przeszkadzał, po prostu podłączałem przewód do gniazda USB i cieszyłem się rozgrywką na naprawdę solidnym poziomie.  Gdy zestawimy ze sobą wszystkie te cechy, otrzymamy produkt wart swojej ceny oraz godny polecenia.