Virtus.pro w ostatnich tygodniach nie prezentuje się zbyt dobrze - szybko odpadło z Intel Extreme Masters w Katowicach oraz StarLadder i-League StarSeries Season 3, pożegnało się także z ESL Pro League. O powodach tej serii i zmianach, jakie zamierza wprowadzić drużyna, porozmawialiśmy z Jakubem "kubenem" Gurczyńskim - trenerem Virtus.pro.

Teraz masz dużo więcej pracy niż zazwyczaj?

Może nie dużo więcej pracy, a dużo więcej dziwnych myśli, które nie powinny u mnie w głowie w ogóle się pojawiać. Tym bardziej w związku z przegranymi w ESL Pro League. Zaczynam szukać tam, gdzie nie powinienem. Zamiast tego muszę uzbroić się w cierpliwość. U nas nie chodzi o ilość, a jakość gry. Staramy się wszystko na bieżąco poprawiać. Na treningu czujemy, że jest dobrze, ale przychodzi oficjalny mecz i nie potrafimy tego pokazać. Nadal robimy za dużo błędów, ale krok po kroku eliminujemy je.

Jaka jest Twoja rola w poprawie wyników, a jaka jest rola graczy?

Nie chodzi o ucieczkę od odpowiedzialności, ale ja ich błędy dostrzegam dużo łatwiej niż oni sami. Daję rady chłopakom, jednak im – pomimo dużego doświadczenia – rady ode mnie mogą pomóc, ale nie mogą też brać tego w 100 % do siebie, bo zagubią swój styl gry. Każdy ma obrany swój kierunek, jakim prowadził się przez całą swoja karierę i diametralna zmiana funkcjonowania gracza na serwerze nie jest czymś do końca dobrym. Nigdy ich do niczego nie zmuszam, nakłaniam natomiast do przeanalizowania i zastanowienia się, czy chcieliby robić to, co im sugeruję, czy trochę zaczerpnąć z tego, a trochę robić swoich rzeczy. Na przykładzie Jarka - nie można zawodnika tego typu stopować od wybiegania przez smoke czy zachodzenia od początku rundy, ponieważ to jest jego styl - coś wyjątkowego. Pasha jest z tego znany i w tym odnajduje się najlepiej. Nie mogę mu zabraniać tego robić, ale mogę mu powiedzieć: Jarek, to był nieodpowiedni moment, ale to on sam musi przeanalizować, czy był to nieodpowiedni moment czy może wykonał właściwy ruch.

Od dłuższego czasu nie mamy też do siebie pretensji. Zawsze byłem zwolennikiem tego, by przy analizowaniu dema i naszych błędów, wypowiadali się wszyscy. Kilka punktów widzenia może nam tylko pomóc. Jeśli rzeczywiście ktoś zrobił błąd i usłyszy pięć różnych wersji co w danej sytuacji powinien zrobić, to zmusi go to do wyciągnięcia swoich wniosków. Też swoją życiową dewizę mam taką, że najpierw zbieram informacje od wielu osób, a później – po przeanalizowaniu wszystkich rad – sam podejmuję ostateczną decyzję.

Co było powodem Waszych porażek w Katowicach i Kijowie?

Na IEM-ie bardzo nie podobał mi się system rozgrywek. Grało się pięć meczów jednego dnia. Nie wyobrażam sobie w żadnym sporcie drużynowym, żeby na tak ważnym turnieju cały dzień siedzieć w hali i rozgrywać kilka meczów. Nie powinno to mieć w ogóle miejsca. W Katowicach graliśmy dobry turniej, ale zabrakło dwóch czy trzech rund. Heroic nas zaskoczyło przez zmęczenie. To był nasz ostatni mecz, byliśmy tam przez 12 czy 14 godzin. Pomimo tego, że tyle lat trwają nasze kariery i spotkaliśmy się z różnymi formatami turniejów, to patrząc na obecne czasy, ten nie był odpowiedni. Myślę, że z tego turnieju nie musimy się usprawiedliwiać.

No ale w Kijowie widzieliśmy blamaż w naszym wykonaniu. Nic nam kompletnie nie szło, po tym turnieju zaczęliśmy sporo zmieniać. Widać przebłyski w naszej grze w internecie. Potrafimy wygrać pierwszą mapę, na drugiej następuje rozluźnienie i można powiedzieć, że ją oddajemy. Wiem po treningach, że jest progres. Na pewno nie gramy tak słabo jak w marcu, czy kwietniu, ale sami też dokładnie nie znamy powodów tych porażek. Musimy pracować i wierzyć, że wrócimy, tak jak zawsze wracaliśmy.

Kiedy zauważyłeś, że to jest większy problem, a nie wypadek przy pracy?

Po IEM-ie rozmawiałem z Filipem, że coś jest nie tak. Zastanawialiśmy się co zmienić. Niekoniecznie znamy podstawy tego problemu, bo wygraliśmy turniej w Vegas, praktycznie przejeżdżając po wszystkich, a później sami widzieliście co było. Nie wiemy dlaczego przez dwa tygodnie można zanotować taki spadek formy.

W takich momentach pewność siebie odgrywa dużą rolę?

W CS:GO pewność siebie jest czymś ważnym i spójrzmy np. na FaZe czy na jakieś nowe drużyny, w tym Vega Squadron, które w kwalifikacjach do Majora ELEAGUE wygrało z NiP-em. Nabrali takiej pewności siebie, że na pcw ciężko jest nam z nimi wygrać mapę. Pewność siebie jest czynnikiem, który pomaga wszystkim profesjonalnym graczom (tym bardziej doświadczonym) grać dużo swobodniej. Wcale nie uważam, by pewność siebie była czymś złym, tym bardziej po wygranym turnieju, kiedy samopoczucie utrzymuje się przez cały okres do wyjazdu na kolejny turniej. Katowice sprowadziły nas na ziemię, więc po IEM-ie zaczęliśmy dużo zmieniać.

Co zaczęliście zmieniać i dodawać?

Zmienialiśmy trochę scenariusz naszej gry, bo mamy świadomość, że inne drużyny nas oglądają. Mieliśmy dobre wyniki i na Majorze, i w Vegas, także wiedzieliśmy, że będą się pod nas przygotowywać. Troszkę pozmienialiśmy. Może dotychczas szło to trochę w innym kierunku niż miało, ale jesteśmy w trakcie budowania czegoś zupełnie nowego. Potrzebujemy czasu. Myślę, że wybuch formy będziemy mogli zobaczyć pod koniec czerwca i na początku lipca. Miejmy nadzieję, że utrzyma się ona również do Majora w Krakowie.

W porównaniu do innych drużyn mało jeździcie na bootcampy. Wciąż wolicie trenować przez internet?

Nie wszystkie drużyny robią bootcampy. Robi się je głównie po to, by coś zbudować – jak się pojawia zmiana w składzie, na przykładzie FaZe – oni zrobili jeden długi bootcamp, gdzie zapewne ustalili wszystkie podstawy. Później wystarczy grać - trenować to, co się omówiło. My natomiast gramy ze sobą już tyle czasu, że nie musimy już tych podstaw omawiać. Wystarczy pokazać nowe rzeczy na serwerze podczas typowego treningu w internecie.

W Rzeszowie jesteśmy bardziej z powodów medialnych i zobowiązań sponsorskich. Jak wiemy, od turnieju w Kijowie do turnieju „Clash For Cash” w Atlancie, nie widzielibyśmy się dwa miesiące, a takie spotkanie jak tu podczas bootcampu G2A, spędzanie czasu wieczorami, aklimatyzacja drużynowa, na pewno pomagają nam w utrzymaniu dobrej więzi i kontaktu.

Sytuacja z bootcampami może się zmienić, kiedy zostanie otwarte Wasze centrum treningowe w Moskwie?

Bootcampy robimy wtedy, kiedy uważamy, że są potrzebne. Jeśli będziemy czuli, że taki moment nadszedł, na pewno pojedziemy na bootcamp. Myślę, że do przerwy sierpniowej nie będzie miało to miejsca. Dużo rzeczy omówiliśmy przez internet, wystarczy domówić szczegóły i grać. Później mamy już maraton turniejowy. Jeśli dostaniemy się do ECS-a, to do końca lipca rozegramy pięć turniejów, a to sporo.

Major w Krakowie będzie dla Ciebie najważniejszym turniejem w karierze trenera?

Nie chcę na sobie wywierać jakiejkolwiek presji. Nie czytam zwykle komentarzy, nie wchodzę na HLTV.org czy na Twittera. Staram się wykonywać swoją pracę i realizować to, co sobie zaplanuję, a także wymieniać wszystkie informacje z drużyną. Na pewno jest to ważny turniej, bo ma rangę Majora. Chciałbym tylko zmazać plamę po zeszłorocznych Katowicach, zmazać plamę po tym, że w tym roku nie zagraliśmy w Spodku. Miejmy nadzieję, że w Krakowie wyjdziemy na scenę i zaprezentujemy się z dobrej strony. Mogę mieć tylko taki cel, a jaki będzie wynik to zobaczymy. Zajdziemy tak daleko, jaką będziemy mieć dyspozycję i formę w danym momencie. Każdy turniej jest dla mnie ważny i chciałbym go wygrać. Tak samo jest w przypadku Majora PGL.

Przez te ponad dwa lata, które spędziłeś z drużyną, czujesz się już spełniony jako trener?

Jeśli byłbym spełniony, to zmieniłbym drużynę i poszedł robić coś innego.

Co spowoduje, że będziesz spełniony?

Nigdy nie będę. To jest może wada, a może i zaleta, ale nigdy nie jestem spełniony. Nawet jak wygrywamy mecze to siedzimy na kolacji i wypominam chłopakom popełnione błędy. Oni wtedy mówią, żebym cieszył się z wygranej. Oczywiście można cieszyć się z wygranej, ale nie można się zatrzymywać i spoczywać na laurach. Stojąc w miejscu, robimy krok w tył. Zawsze trzeba się rozwijać, robić coś ponad standard. Może rzeczywiście jak będę kończył karierę trenerską, to będę zadowolony. Na razie mam jeszcze sporo do zrealizowania i jestem głodny zwycięstw.