Niespodziewanie nie Astralis, ale Cloud9 zajęło pierwsze miejsce w grupie B, zapewniając sobie tym samym awans do fazy pucharowej finałów Esports Championship Series Season 3. Drużyna z Ameryki w decydującym spotkaniu zdobyła się na piękny comeback, pokonując po dogrywce swoich duńskich konkurentów.

  • Cloud9 16:8 Fnatic – Train

Cloud9 zaczęło z wysokiego C, łatwo wygrywając pięć pierwszych rund. Przez długi czas zanosiło się zresztą, że Amerykanie zwyczajnie rozgromią swoich szwedzkich rywali, ale ci zdążyli się wreszcie przebudzić. Podopieczni Jimmy'ego "Jumpy'ego" Berndtssona wykorzystali ostatnie minuty po stronie CT i zmniejszyli straty do zaledwie trzech punktów. Druga część meczu zaczęła się nieźle, bo od ugranej przez Skandynawów pistoletówki, która pozwalał wierzyć, że czekają nas jeszcze emocje. Nie czekały – C9 nie zamierzało dopuścić do comebacku i do końca spotkania oddała przeciwnikom jeszcze tylko jedno oczko. W efekcie ekipa zza oceanu wygrała ostatecznie wysokim 16:8.

  • Team Liquid 11:16 Astralis – Inferno

W drugim pojedynku faworyt mógł być tylko jeden. Mowa oczywiście o Duńczykach z Astralis, którzy jednak wcale nie zachwycili. Przez większą część pierwszej połowy grali z Liquid jak równy z równym, przez co przed zmianą stron pochwalić się mogli bardzo skromnym, jednorundowym prowadzeniem. Peter "stanislaw" Jarguz wraz z kolegami ewidentnie mieli chęć na sprawienie niespodzianki i przez długi czas byli na dobrej drodze ku temu. Niemniej ostatnie słowo należało do graczy z Danii. W najważniejszym momencie zdobyli oni aż pięć punktów z rzędu, dzięki czemu w końcowym rozrachunku zwyciężyli 16:11.

  • Cloud9 19:15 Astralis – Mirage

Kolejne spotkanie przyniosło nam zupełnie inne Astralis. Po drużynie, która miała problemy z Liquid, nie było śladu. Powrócił za to ogromny walec, którzy przejeżdżał się po wszystkich przeciwnikach, zaś jego najnowszą ofiarą miało być Cloud9. Podopieczni Danny'ego "zonica" Sørensena w pewnym momencie prowadzili już 8:0! Niestety dla nich, po piorunującym początku powróciły stare demony, w efekcie czego Skandynawowie pierwszą połowę zakończyli z "zaledwie" pięcioma oczkami przewagi. Kryzys pogłębił się jeszcze bardziej po przerwie. Duńska ekipa była kompletnie bezradna i mogła tylko biernie przyglądać się, jak C9 odrabia straty, wreszcie doprowadzić do remisu. Końcówka była nerwowa i ostatecznie żadna ze stron nie przechyliła szali zwycięstwa na swoją stronę. Dopiero w dogrywce Amerykanie ugrali cztery rudny z rzędu, wygrywając tym samym 19:15.

Zmagania w ramach londyńskiego turnieju powrócą już jutro od godziny 12:15. Właśnie wtedy w meczu przegranych grupy A OpTic Gaming podejmie G2 Esports, zaś przegrany tego starcia już na tak wczesnym etapie pożegna się z imprezą. Po więcej informacji na temat światowych finałów Finały Esports Championship Series Season 3 zapraszamy do naszej relacji tekstowej.