Nie ma co ukrywać – ostatnie tygodnie rozpieszczają fanów Counter-Strike: Global Offensive, którzy praktycznie codziennie mogą śledzić poczynania najlepszych drużyn na świecie. Oprócz lig internetowych oraz kwalifikacji do większych imprez, co chwila rozgrywane są prestiżowe turnieje o sporych pulach pieniężnych. Od momentu powrotu profesjonalnych graczy z wakacyjnej przerwy na serwery, najlepsi mierzyli się ze sobą podczas DreamHack Masters Malmö, ESL One New York oraz ELEAGUE CS:GO Premier, a w najbliższy wtorek (a tak na dobrą sprawę już dzisiaj) wystartuje kolejna wielka impreza – EPICENTER. Nietypowy format eventu, wiele światowych potęg na liście uczestników i spora kasa do zgarnięcia... Szykuje się naprawdę ciekawy turniej, przed rozpoczęciem którego należy postawić kilka pytań.

Kto (oprócz FaZe) zgarnie dziką kartę?

Organizatorzy EPICENTER do eliminacji podeszli w dość nietypowy sposób, strasznie wydłużając proces ubiegania się o miejsce w turnieju głównym. Nie dość, że ekipy musiały walczyć ze sobą w regionalnych kwalifikacjach, które przez drabinkę podwójnej eliminacji i rozgrywanie meczów w systemie best of three strasznie się dłużyły, to do tego zwycięzcy tychże wywalczyli tylko przepustkę na turniej o dwie dzikie karty, który odbędzie się dzień przed startem imprezy. Idealnie podsumował to Olof „olofmeister” Kajbjer, który na Twitterze napisał: – Wygraliśmy najdłuższe internetowe eliminacje w moim życiu, by… awansować na eliminacje lanowe. FaZe Clan w europejskich kwalifikacjach rozegrał pięć spotkań – z czego aż trzy przeciwko Ninjas in Pyjamas – i łącznie musiało zwyciężyć na dziesięciu mapach. Taki wysiłek nie zapewnił tej drużynie gry w turnieju głównym, a jedynie możliwość ubiegania się o te zawody.

FaZe w europejskich eliminacjach do EPICENTER
Faza grupowa FaZe Clan 2:1 BIG Mirage - 16:3, Cache - 17:19, Overpass - 16:1
Faza grupowa FaZe Clan 2:0 Ninjas in Pyjamas Overpass - 16:6, Nuke - 16:4
Półfinał drabinki wygranych FaZe Clan 2:0 Heroic Overpass - 16:6, Cobblestone - 16:3
Finał drabinki wygranych FaZe Clan 2:0 Ninjas in Pyjamas Train - 16:5, Inferno - 16:6
Wielki finał FaZe Clan 2:0 Ninjas in Pyjamas Cache - 19:15, Mirage - 16:6

FaZe, Team Liquid (zwycięzca północnoamerykańskich eliminacji), Vega Squadron (zwycięzca eliminacji regionu CIS) oraz zaproszone przez organizatorów TyLoo 23 października powalczą o dwie dzikie karty, jednak ciężko wyobrazić sobie scenariusz, w którym jedna z nich nie powędruje do ekipy prowadzonej przez Finna „karrigana” Andersena. Europejska formacja znajduje się obecnie na nieosiągalnym dla reszty czołówki poziomie, dlatego też niemal niemożliwym wydaje się, by TyLoo było w stanie ograć światowy numer jeden.

Oznacza to, że przed startem EPICENTER 2017 należy zadać pytanie, kto – obok FaZe Clanu – uzupełni listę uczestników turnieju o puli nagród pół miliona dolarów. W drugim starciu Team Liquid zmierzy się z Vega Squadron, które nieoczekiwanie awansowało do tego etapu kosztem faworyzowanego Natus Vincere. Zwycięzca tego starcia dzień później przystąpi do rywalizacji z niemal całą światową czołówką. Większe szanse ma oczywiście ekipa ze Stanów Zjednoczonych, która w ostatnich tygodniach potrafiła na offline’owych imprezach pokonywać SK Gaming czy Astralis, ale w większości rosyjska drużyna także pokazała, że potrafi grać w CS-a.

Czy SK Gaming z boltzem w składzie „zaskoczy”?

Po raz pierwszy od ładnych kilku miesięcy SK Gaming do turnieju sporej rangi nie podchodzi jako numer jeden rankingu HLTV.org. Brazylijczycy sukcesywnie tracili przewagę nad resztą stawki, a kiedy pożegnali się z ELEAGUE CS:GO Premier 2017 już na fazie grupowej, wiadomym było, że z tronu zepchnie ich zwycięzca tego turnieju – FaZe Clan. Spadek w zestawieniu nie mógł nikogo zdziwić, bowiem od początku jesiennej części sezonu SK nie prezentuje się tak, jak w połowie roku. Zespół złapał zadyszkę, co wyraźnie widać po wynikach osiąganych na turniejach dużej rangi. Co prawda podczas średnio obstawionego ESG Tour Mykonos zawodnicy z kraju kawy stanęli na najniższym stopniu podium, ale już na ESL One New York ich przygoda zakończyła się na półfinale, w Malmö na DreamHack Masters odpadli w ćwierćfinale, a podczas wspomnianego ELEAGUE Premier drużyna Gabriela „FalleNa” Toledo nie zdołała nawet wyjść z grupy! Prowadzący grę SK Gaming na wieść o tym, że to FaZe jest nowym numerem jeden, odpowiedział: – Pięknie, pięknie… Wygląda na to, że czas wrócić do wygrywania turniejów.

Co ciekawe, na pokładzie samolotu lecącego do St. Petersburga zabrakło João „felpsa” Vasconcellosa, który niezwykle personalnie potraktował spadek formy całej drużyny. Jeżeli wierzyć doniesieniom, 20-latek ma uważać swoją słabszą postawę za główny powód kiepskich występów SK Gaming i poprosił kolegów o przerwę. To sprawia, że na EPICENTER brazylijska formacja pojawi się ze stand-inem w postaci Ricardo „boltza” Prassa, a otwierający pierwszy dzień turnieju mecz z Virtus.pro będzie pierwszym oficjalnym starciem tej piątki.

Boltz to bez wątpienia utalentowany zawodnik, co pokazał jego występ podczas krakowskiego Majora. Był on także najjaśniejszym punktem Immortals w ostatnich spotkaniach tej ekipy, która co prawda częściej zawodzi niż wygrywa, jednak na poziomie indywidualnym do Prassa nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Ostatni raz SK Gaming turniej ze stand-inem rozegrało w styczniu tego roku podczas ELEAGUE Major 2017, kiedy to rolę piątego zawodnika pełnił Ricardo „fox” Pacheco. Występ w takim składzie w małym stopniu odbił się na grze zespołu. Ten w dalszym ciągu grał dobrego CS-a, co pozwoliło Brazylijczykom dojść do półfinału, w którym lepsza okazała się ekipa Virtus.pro. Historia zatacza więc koło, bowiem po 9 miesiącach od imprezy w Atlancie, SK raz jeszcze wystąpi z wypożyczonym graczem i raz jeszcze zmierzy się z Polakami.

Czy Virtus.pro w końcu wyjdzie z grupy dużego turnieju?

Polacy ostatnich tygodni – a nawet miesięcy – nie mogą zaliczyć do udanych. Słabe, często mocno rozczarowujące wyniki osiągane na turniejach dużej rangi oraz coraz częstsze, bolesne wpadki w internetowych meczach sprawiły, że część fanów Virtus.pro odwróciła się od zawodników tej ekipy. Sam Wiktor „TaZ” Wojtas przyznaje, że obecna sytuacja jest absolutnie bezprecedensowa. – Od momentu kiedy gram w CS, nie widziałem tyle zawiści i radości z niepowodzeń dla żadnej drużyny – napisał na Facebooku weteran. – To jest czas kiedy musimy pokazać charakter, a nie nadstawiać głowy i się dołować – dodał. A zadanie czeka ich niezwykle trudne, bowiem o awans z grupy Polakom przyjdzie się zmierzyć ze wspomnianym SK Gaming, zwycięzcą krakowskiego Majora Gambit oraz najprawdopodobniej FaZe Clanem. A są to rywale znacznie trudniejsi, niż ci, z którymi Virtusom przyszło mierzyć się podczas DreamHack Masters Malmö czy ELEAGUE CS:GO Premier 2017, czyli imprezach, na których Polacy przegrywali wszystko, jak popadnie, żegnając się jako pierwsi.

Już na dzień dobry EPICENTER 2017 biało-czerwoni zmierzą się z SK Gaming, z którym nie wygrali od marcowego IEM Katowice 2017. Od tamtego starcia Brazylijczycy ogrywali Virtus.pro na finałach trzeciego sezonu SL i-League StarSeries, ESL One Cologne 2017 oraz w meczu o trzecie miejsce podczas ESG Tour Mykonos 2017. Jest to passa, która nie napawa optymizmem. Podobnie, jak ostatnie występy Polaków w meczach rozgrywanych przez internet. Porażka z AGO Gaming, awans na europejskie finały kwalifikacji do WESG 2017 dopiero przy drugiej próbie, okupiony wyrównanym i nerwowym starciem z PRIDE, a do tego kilka wpadek z mniej znanymi zespołami w 26. sezonie ESEA Premier oraz ostatnie gładkie porażki z Astralis w ECS Europe 4. Nie są to wyniki, które pozwalają fanom VP być pozytywnie nastrojonymi przed EPICENTER 2017, jednak jeżeli na świecie jest zespół, który jest w stanie wznieść się na wyżyny swoich umiejętności i zagrać na nosie krytykom, to jest to właśnie Virtus.pro.

Jak długo potrwa passa FaZe Clanu?

Jasne, FaZe Clan jeszcze nie jest uczestnikiem głównego etapu EPICENTER 2017. Ekipa prowadzona przez Finna „karrigana” Andersena może przegrać w meczu o dziką kartę z TyLoo i finalnie nie awansować na turniej o puli nagród wynoszącej pół miliona dolarów. Oczywiście jest to możliwe, ale mało realne. FaZe jest w gazie i od ładnych kilku tygodni rozjeżdża kolejnych rywali. Rewelacyjną formę zespół prezentuje przede wszystkim na lanach – europejska formacja nie miała sobie równych podczas ESL One New York 2017 i ELEAGUE CS:GO Premier 2017, wygrywając te dwie imprezy i nie przegrywając po drodze ani jednej mapy. Tak świetna postawa na dwóch rozgrywanych w Stanach Zjednoczonych turniejach sprawiła, że FaZe Clan obecnie może pochwalić się passą piętnastu kolejnych wygranych na lanie map i wszyscy zastanawiają się, jak długo ona potrwa.

Håvard „rain” Nygaard po zdobyciu nagrody MVP ELEAGUE CS:GO Premier przyznał, że wraz z kolegami zamierza dołożyć wszelkich starań, by poprawić rekord należący do Ninjas in Pyjamas. Szwedzi od września 2012 roku do kwietnia 2013 wygrali 87 kolejnych potyczek podczas offline’owych imprez, co pokazuje, że przed FaZe długa i żmudna droga.


Aktualne informacje na temat EPICENTER 2017 możecie znaleźć w naszej relacji tekstowej.