O historii, relacji między zawodnikami, przyszłości organizacji oraz jego roli w zespole porozmawialiśmy z Alexem Grynem, menadżerem Codewise Unicorns, jednej z najmłodszych drużyn Counter-Strike: Global Offensive w naszym kraju.


Zacznijmy od samego początku - skąd w ogóle pomysł na założenie organizacji?

Nasza historia zaczyna się od tego, że kumpel przywiózł ze stanów PC Gamera z płytą z demem Countera. To był początek czerwca 1999 roku, więc za dwa lata minie dzwadzieścia lat odkąd gramy w CS-a. Wtedy każdy miał "tepsę", więc nie dało się grać na sieci. Robiliśmy wtedy LAN party - braliśmy monitory ważące 20 kg, spotykało się ileś osób w piwnicy i tak graliśmy w weekendy. Wiadomo, później liceum, studia, ludzie się porozjeżdżali. Tak to każdy siedział w domu, gdzieś tam w Stanach i grał, nawet jak pingi były złe. Wiadomo, później życie dorosłe i praca.

I to miało największy wpływ na stworzenie organizacji?

Gdyby nie CS, Codewise nie byłoby takie jakie jest dzisiaj. Brat poznał założyciela Codewise będąc na studiach w Anglii na polskim serwerze. Gdzieś miał jakiś pomysł, zgłosił go i zaczął go rozwijać. Codewise powstał już 6-7 lat temu, a to już spora droga do sukcesu jakim jest teraz. Siedzi to w sercu i jesteśmy świadomi, że gdyby nie te gry komputerowe po prostu by tego nie było. Przemek, który pomógł mi zbudować Unicornsów, zrobił mapę biura, więc każdy po szesnastej w piątek ma możliwość godzinę czy dwie pograć na mapie miejsca, gdzie na co dzień pracują. Teraz jak było drugie LAN party w firmie, to kilkadziesiąt osób się zgłosiło. Kto chciał, mógł przynieść sobie komputer, zamówić sobie koszulki Unicornsów.

Czyli to już taki biznes "rodzinny"?

Można tak powiedzieć. Wszyscy śledzą, dopytują się. Sama firma do tego bardzo fajnie podeszła, a propos całej organizacji tego. Skąd wziął się pomysł? Gdyby nie CS, nie byłoby tak jak jest. Codewise nie traktuje tego jako inwestycja. Wiadomo dużo pracy trzeba włożyć, aby to się zwracało, ale trzeba patrzeć na to, że gdyby nie CS i gry komputerowe, to tego by nie było. Szukamy jakichś partnerów, chcemy pokazać chłopakom, że zadbamy o nich. Mają zapewnione kontrakty, koszulki, chcemy załatwić sprzęt, wiadomo wyjazdy. Chcemy, żeby czuli się częścią tego wszystkiego, a nie czegoś typu pracownika.

Będziecie poszerzać organizację o kolejne dywizje?

Mamy plany się rozwijać, ale to powoli. Jeśli chodzi o zarządzanie, jestem tylko ja i nasz menedżer Przemek. Siłą rzeczy jak wchodzi się organizacją w esport to trzeba zainwestować. Mogę zdradzić, że mamy plany na PUBG, ale to na razie raczkuje. Fajnie, że chłopaki mają jakieś mniejsze sukcesy. Pomaga to nam się rozwinąć, ludzie nas zauważają. Ostatnio dostaliśmy się do półfinału, gdzie graliśmy z aAa. Duża organizacja, z którą mogliśmy się zmierzyć. Nam niestety zabrakło doświadczenia.

Ale chociażby mecz z Virtusami już coś wam pokazuje.

Ale odpadliśmy tam na początku drabinki (śmiech). Mnie ten wynik na razie zadowolił. Oni mają tyle doświadczenia co dwóch naszych graczy lat. Ja się zestresowałem jak to oglądałem, a co dopiero oni jak grali z legendami polskiego esportu.

Pojawił się także wygrany lan w Olsztynie.

Tak, wygraliśmy lana w Olsztynie, a teraz wybieramy się na East Games United. Pojawiliśmy się znikąd. Jeden komentarz, który dobrze opisał chłopaków to że nasi gracze to "Heroes of Faceit". Stąd właśnie nasz trener ich wyrwał, z Faceita. Nie są znani, my nie jesteśmy znani na polskiej scenie. Oczywiście ta pierwsza fala hejtu poszła. Może to źle zabrzmi, ale Polacy mają we krwi tę zawiść. Ale widzę też, że coraz więcej osób nam gratuluje, trzyma kciuki. Powoli ten fanbase się buduje.

W takim razie czemu nie jeździcie po mniejszych polskich lanach?

Z punktu biznesowego nie ma sensu wydawać kilku tysięcy złotych, jak pula nagród jest mniejsza niż te wydatki. Gdzie drużyny, które mogą nam zagrozić się tam nie pojawiają. Olsztyn był pierwszym lanem chłopaków, żaden nie grał wcześniej offline, poza jednym na lanie w Ciechocinku. Mamy tytuł Mistrza Warmii i Mazur, puchar jest, stoi w biurze. Pojawiło się teraz EGU, gdzie pula nagród jest jakoś znacząca. Po co jeździć tam, gdzie przyjeżdżają drużyny ze szkół a pula nagród jest znikoma? Chłopaki się mocno skupili na treningach, co niedzielę gramy turnieje na ESL-u i PCW. Mieliśmy spory problem szukając grup PCW, gdyż nie będąc w rankingu HLTV żadna z najlepszych drużyn się do nas nie odezwała po naszych pytaniach. Mamy za to dobry kontakt z PACTem. Nawet oni mówią, że nie opłaca się grać na polskie drużyny.

fot. Codewise Unicorns

Czy łatwo było namówić twojego brata na założenie organizacji?

Krótko mówiąc, tak, łatwo. Tak jak byliśmy na IEM-ie, zabraliśmy ze sobą grupę naszych pracowników. Chcemy pokazać, że da się łączyć pracę z zainteresowaniami.

A co z trenerem, macie kogoś takiego, kto przypilnuje zawodników?

Pitrek jest naszym trenerem, też słówko o nim. Fajnych chłopaków pozgarniał, mają to coś, tak mi się wydaje. Dobrze im się razem gra, więc na razie nie planujemy żadnych zmian. On grał z graczami Złotej Piątki, chociażby z Neo. Wygrali Mistrzostwa Polski na początku lat dwutysięcznych. Wycofał się, czego żałuje. W Korei też byli w 2006 roku. Niestety nie wyszli z grupy. To jest w końcu marzenie każdego 15-latka, żeby zagrać za granicą. Nie jest to łatwa robota, bo chłopaki są młodzi, nie do końca się słuchają.

Nie boisz się, że pojawią się między nimi jakieś zgrzyty?

Właśnie dlatego staraliśmy się ich wysłać w miarę szybko do Katowic do gaming house'u. Nieraz się śmieję, że ci młodsi są bardziej dojrzali niż ci starsi. Widzę, że się dogadują. Nie ma zgrzytów, nie było żadnych sygnałów, że coś się między nimi dzieje. Wiadomo, tych wyjazdów było mało, wręcz za mało żeby mogło coś się stać. Ale miejmy nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Nie planujemy zmian, choć jestem świadom, że może być różnie. Na razie jest dobrze, trener jest zadowolony, ale wiadomo, czasem trzeba ich ustawić, bo momentami brakuje nam doświadczenia.

Zastanawia mnie czy będą w stanie grać razem jako drużyna. Zwłaszcza, że to dla nich pierwszy raz.

Ktoś nam dał jeden komentarz jak się pojawiliśmy: "Codewise wchodzi w esport, zaraz kupią wszystkich najlepszych graczy, będą kolejni Virtusi". Ja to porównuję do tego jakby przyszedł nowy właściciel, jakiś miliarder do Realu Madryt i się dziwił, że wygrywają. Chcemy pokazać, że każdy młody może mieć szansę, że jak wchodzą nowe organizacje, to każdy ma możliwość, stąd też mógł przyjść ten cały hejt. Na razie wygląda to o wiele lepiej niż myślałem, czas pokaże co dalej.

Gracie przede wszystkim turnieje ESL-a czy Faceita, nastawiacie się bardziej na polską scenę czy zagraniczną?

Zagraniczną. Polskie zespoły mają też inny styl gry, bardzo chaotyczny. Wiadomo, doświadczone teamy mają ten europejski styl. Naszym celem było dostanie się do PLE, ale jednak przez brak doświadczenia odpadliśmy. Będziemy grać na polskiej scenie, ale każdy ma ambicje wyższe. PRIDE moim zdaniem jest dobrym wskaźnikiem tego w jakim kierunku esport powinien iść. Inwestują w graczy, mają swój gaming house w Warszawie, współpracują z dużymi partnerami technologicznymi, wyjazdy zagraniczne. To pokazuje, na jak wysokim poziomie są.

Cały czas mówisz o hejcie. Skąd to się bierze?

Dziś mamy internet. W moich czasach internet raczkował, jak się coś do kogoś miało to spotykało się twarzą w twarz i rozmawiało. Teraz wszyscy są anonimowi, założą profil na Facebooku i mogą hejtować, bo wiedzą, że nic im nie zrobimy. Na szczęście hejt ma też pozytywną stronę, bo jest to dla nas darmowy marketing. Im więcej komentarzy, wspomnień i tak dalej, tym lepiej. Hejt będzie zawsze i wszędzie, nie tylko na polskiej scenie. Ale na szczęście jest więcej pozytywnych akcentów - ludzie pytają o wyniki, koszulki i tak dalej. Mi się wydaje, że to wychodzi z takiej polskiej zawiści: "czemu oni, a nie ja". Każdy ma swoich hejterów, ale w końcu ten hejt przeradza się w większy reach, który przechodzi na więcej lajków, fanów i tak dalej.

Przed samym wejściem do esportu nie bałeś się hejterów? Zastanawiałeś się nad tym?

Bałem się. Nie zastanawiałem się aż tak, gdyż brat ma swój profil gdzieś na Instagramie, gdzie pokazywał jak żyje, co robi, jak ćwiczy na siłowni, a ludzie to hejtowali. To bierze się z jakiejś zawiści. Nie wiedzą ile pracy, zdrowia i wysiłku włożył, żeby mieć, to co ma. Nie jest tak, że ktoś coś dostaje za darmo. Tak samo z chłopakami - dajemy posty jak są sukcesy, jak są porażki, ale nikt nie wie ile PCW zagrali, ile trenowali, ile tysięcy godzin poświęcili na tę grę. Robią coś, co kochają.

fot. Codewise Unicorns

Dlaczego właściwie Unicorns? Skąd to się wzięło?

To ma duże znaczenie dla mojego brata. Jeśli firma nazywana jest Unicornem, to jest to firma, która osiągnęła miliard dolarów wartości bez zewnętrznej inwestycji. Sama nazwa nie brzmi źle, logo też było wcześniej niż ona. Mieliśmy różne pomysły, ale zostało.

A jak wygląda twoja rola w drużynie? Jesteś określany jako menedżer drużyny CS:GO. Co należy do Twoich obowiązków? Czy to staje się już Twoją pracą?

Byłem zdziwiony ile mojego czasu to zżera. Wstając rano staram się nie włączać komputera, zająć się dzieckiem, a jak już jakoś się da, to czytam co tam konkurencja robi, czy ktoś mi odpisał na maile i tak dalej. Jak wiele osób wie, my pieniędzy nie potrzebujemy, ale chcemy coś osiągnąć. Chcemy uzyskać partnerów technologicznych, aby uzyskać dla chłopaków dobry sprzęt. Spotykam się z różnymi osobami, starając się im pokazać naszą historię, zaciekawić ich. Pokazać, że warto mieć swoje logo na naszej koszulce. Nieraz zagadam z chłopakami, doradzę im coś. W związku z tym, że Codewise promuje tak zwany zdrowy tryb życia, to my też się tego trzymamy. U nas w biurze jest wszystko zdrowe. Dlatego nie kontaktujemy się z firmami typu Coca-Cola, a my sami pomagamy chłopakom w kontekście zdrowego żywienia.

Wywiad przeprowadził Mikołaj "rekd" Bryła, którego znaleźć możecie na Twitterze.