Nie ma się co oszukiwać – sport czy esport to nie tylko emocje związane z wynikami spotkań czy też rozstrzygnięciami na turniejach. To także ekscytacja związana z ruchami transferowymi, codzienne śledzenie plotek, analizowanie, a na końcu także ocenianie. Które przenosiny były udane, kto się sprawdził, a kto okazał się rozczarowaniem. Rok 2017 pod względem znaczących roszad w pewnym stopniu nas rozpieścił, bo na zmianę przynależności klubowej w minionych dwunastu miesiącach zdecydowało się naprawdę wielu uznanych zawodników. My przygotowaliśmy dla was listę dziesięciu takich transferów. I gwoli ścisłości – to nie jest zestawienie graczy, którzy się sprawdzili. Bardziej chodzi nam o nazwiska, którymi przez długi czas żyła cała esportowa brać, które rozbudzały wyobraźnię, a które nie zawsze okazywały się strzałami w dziesiątkę. Zawsze jednak było o nich głośno.

French Shuffle

Team EnVyUs G2 Esports

fot. DreamHack/Jussi Jaaskelainen

Gdy tylko pojawiły się pierwsze plotki dotyczące ogromnych przetasowań na francuskiego scenie Counter-Strike'a, społeczność zadrżała. Dotychczas kraj nad Sekwaną posiadał dwie całkiem niezłe ekipy CS:GO, ale żadnej z nich nie można było określić mianem wybitnej – miały one swoje mniejsze lub większe problemy, przez które osiąganie rezultaty nie były choćby bliskie oczekiwań. Ale oto w planach pojawiła się idea stworzenia prawdziwego super-teamu, złożonego z najlepszych graczy obu formacji. Takie coś po prostu nie mogło nie wypalić, prawda? Najwyraźniej jednak mogło, bo chociaż pewne sukcesy i owszem były to nowe G2 Esports nie rzuciło nikogo na kolana.

– Wraz z tak jakościowym składem i sztabem szkoleniowym naszym celem jest oczywiście wygrywanie, ale także pozostawanie silnymi, gdy napotkamy na swojej drodze przeciwności. Mamy ambicje, aby położyć kres brakowi stabilizacji, który ma miejsce na francuskiej scenie. Sądzę, że mamy wszystko, co potrzebne, by osiągnąć nasze cele, zaś nasza ciężka praca pomoże nam na drodze ku nim – tymi słowami nowy skład oficjalnie ogłosił Richard "shox" Papillon, jeden z dwójki zawodników, którzy uratowali się po tej "szufli". Jak widać, zapał do pracy był niesamowity i nie ma się co dziwić. Potem jednak nastąpiło brutalne zderzenie z rzeczywistością i falstart w ESL Pro League. Wtedy można było to zrzucać jeszcze na karb braku zgrania, ale po kilku tygodniach gra Francuzów nadal nie przekonywała.

Dopiero na przełomie kwietnia i marca G2 udało się wreszcie dotrzeć do strefy medalowej którychkolwiek z zawodów. Najpierw trójkolorowi dotarli do półfinału DreamHack ASTRO Open Austin 2017, a kilka dni później w kolejnym turnieju z tej serii, rozgrywanym tym razem w Tours, sięgnęli po mistrzowski puchar. Później przyszły jeszcze zwycięstwa na finałach ESL Pro League Season 5 i DreamHack Masters Malmö 2017 oraz trzecie miejsce podczas EPICENTER 2017. I to w sumie byłoby na tyle. Nie da się ukryć, że to trochę mało jak na zespół, który miał powalić wszystkich na kolana. A tymczasem nikt nawet nie przykucnął, bo w pierwszym roku swojego istnienia super-team nie zaprezentował jeszcze nic, co usprawiedliwiałoby nazywać go "super".

Turnieje wygrane w barwach G2 Esports:

Turniej Nagroda
DreamHack ASTRO Open Tours 2017 50 000 $
finały ESL Pro League Season 5 225 000 $
DreamHack Masters Malmö 2017 100 000 $

Jesper "JW" Wecksell i Robin "flusha" Rönnquist

GODSENT Fnatic

fot. ESL/Patrick Strack

W sierpniu 2016 roku zakończyła się pewna era. To właśnie wtedy trzech zawodników, którzy od wielu lat tworzyli trzon niepokonanego Fnatic, postanowiło odejść z drużyny, by poszukać nowych wyzwań gdzie indziej. Ich nowym domem miało być założone przez ich byłego kolegę z zespołu, Markusa "pronaxa" Wallstena, GODSENT. Bardzo szybko okazało się jednak, że jeden z banitów, Freddy "KRIMZ" Johansson, źle czuje się na obczyźnie, wobec czego po zaledwie dwóch miesiącach powrócił na łono brytyjskiej organizacji. O wiele dłużej trzeba było natomiast czekać na pozostałą dwójkę. Dwójkę, która swego czasu stanowiła wraz z Olofem "olofmeisterem" Kajbjerem najgroźniejsze trio na światowej scenie Counter-Strike'a.

No ale wreszcie wrócili. W lutym 2017 roku Jesper "JW" Wecksell i Robin "flusha" Rönnquist jeszcze raz przywdziali barwy Fnatic, by odtworzyć skład, który na przełomie 2013 i 2015 roku aż trzykrotnie sięgał po triumf na Majorze. Jak to jednak często bywa z takimi romantycznymi comebackami, oczekiwania wyraźnie przerosły możliwości ekipy nie mającej już w sobie tej magii. Magii, która jeszcze kilka lat wcześniej niejednokrotnie przesądzała o losach kolejnych starć i jednocześnie przyprawiała wszystkich przeciwników o dreszcze. Z dawnej drużyny nic już nie pozostało, a każdy kolejny miesiąc udowadniał, że coś, na co wszyscy czekali z utęsknieniem – reunion KRiMZa, JW, flushy i olofmeistera – nie przyniesie już więcej efektów i jest skazany na porażkę.

Dość powiedzieć, że po powrocie Wecksella i Rönnquista Fnatic nie wygrało jeszcze ani jednego turnieju! Kiedyś byłoby to nie do pomyślenia, ale obecnie tak właśnie wyglądają realia. Dlatego też, jak dotychczas, największymi osiągnięciami zespołu pozostają przegrany finał DreamHack ASTRO Open Summer 2017 oraz miejsca 3-4. podczas światowych finałów ESL Pro League Season 6. – Bootcamp pomógł nam poradzić sobie z tym brakiem pewności siebie. Wiemy już, że musimy angażować się w pojedynki i grać najlepiej jak się da. Staram się na tym skupić. Są jeszcze pewne niedociągnięcia, ale generalnie zaczynamy grać tak, jak byśmy tego chcieli – stwierdził flusha w lipcu. Od tego czasu widocznego progresu w postawie formacji jednak nie było.

Nikola "NiKo" Kovač

mousesports FaZe Clan

fot. ESL/Helena Kristiansson

Bardzo długo Nikola "NiKo" Kovač uchodził za archetyp bohatera dramatycznego. Bośniacki zawodnik wyróżniał się w niesamowitym stopniu, dawał z siebie wszystko i wylewał siódme poty byleby tylko jego mousesports wybiło się wreszcie z przeciętności. Niestety dla niego w sukurs nie przychodzili mu jego ówcześni koledzy z drużyny, wobec czego starania 20-latka najczęściej zdawały się na nic. Wreszcie po wielu miesiącach tej niedoli pomocną rękę do Kovača wyciągnął mający mocarstwowe ambicje FaZe Clan, który właśnie od pochodzącego z rejonu byłej Jugosławii zawodnika zamierzał rozpocząć budowę swojego nowego, przepełnionego gwiazdami składu.

O kwocie, jaką FaZe przyszło zapłacić za NiKo krążą już legendy. Niektórzy utrzymują, że była to aż pół miliona dolarów, inni natomiast są pewni, że włodarze ze Stanów Zjednoczonych wyłożyli za usługi młodego gracza znacznie mniej. Tak czy inaczej, transfer byłego już wtedy gwiazdora mouz odbił się szerokim echem, zaś on sam już od pierwszych dni zaczął się spłacać. Miesiąc po przenosinach w wydatnym stopniu pomógł zespołowi (w którego barwach debiutował wówczas na lanie) dotrzeć do wielkiego finału Intel Extreme Masters Katowice 2017. Minęło kilka tygodni, a europejska formacja mogła cieszyć się z pierwszego w 2017 roku triumfu. Podopieczni Roberta "RobbaNa" Dahlströma wznieśli do góry mistrzowski puchar StarLadder i-League StarSeries Season 3, a sam Bośniak uhonorowany został tytułem MVP całej imprezy.

Zamierzamy wygrać każdy nadchodzący turniej. Uważam, że mamy wszystko, co jest potrzebne, by coś takiego osiągnąć. Wszystko zależy od nas, także musimy teraz poświęcić czas, by popracować razem jak na zespół przyznało – mówił Kovač we wrześniu w rozmowie z serwisem HLTV. I miał pełne prawo do takiej pewności siebie, bo w tamtym momencie miał na swoim koncie także zwycięstwo podczas ESL One New York 2017, a w kolejnych miesiącach świętować mógł również wygrane przy okazji ELEAGUE CS:GO Premier 2017 i lanowych finałów ECS Season 4. Wydaje się, że NiKo i FaZe po prostu byli na siebie skazani, zaś amerykańscy działacze na pewno nie żałują żadnego centa wydanego na utalentowanego riflera.

Turnieje wygrane w barwach FaZe Clanu:

Turniej Nagroda
StarLadder i-League StarSeries Season 3 125 000 $
ESL One New York 2017 125 000 $
ELEAGUE CS:GO Premier 2017 500 000 $
finały ECS Season 4 250 000 $

Ladislav "GuardiaN" Kovács

Natus Vincere FaZe Clan

fot. Turner Sports/ELEAGUE

Rok temu straciłem motywację do gry w tym zespole. Trudno było mi nawet grać w CS:GO. Kilkukrotnie prosiłem Na`Vi, by obniżono mi pensję, gdyż czułem, że na nią nie zasługuję. (...) W trakcie ostatniego roku włączyłem Counter-Strike'a tylko dwukrotnie – raz przy okazji StarLaddera i raz przy okazji ESL One Cologne. Nie przygotowałem się także specjalnie do Majora, między nami i w samej drużynie nagromadziło się zbyt wiele problemów – takimi słowami Ladislav "GuardiaN" Kovács kończył swoją blisko czteroletnią przygodę z Natus Vincere. Trudno mu się jednak dziwić, bo dla przyzwyczajonego do sukcesów Słowaka ostatnie miesiące we wschodnioeuropejskiej formacji musiały być naprawdę paskudne.

Brak wyników i stale pogarszająca się atmosfera doprowadziły obie strony do ostateczności – trzeba było się rozstać. Ale Kovács nie musiał martwić się widmem bezrobocia, bo zacierając ręce czekali na niego już oficjele FaZe Clanu. Amerykanie zdawali sobie sprawę, że 26-latek w formie to jeden z najlepszych zawodników świata, toteż nie mieli żadnych skrupułów, by błyskawicznie podziękować Aleksiemu "allu" Jalliemu, który dotychczas pełnił w zespole rolę pierwszego snajpera. AWP trafiła w ręce GuardiaNa, a ten zrobił z niej fantastyczny użytek zarówno przy okazji ESL One New York 2017, jak i ELEAGUE CS:GO Premier 2017. Zmiana otoczenia wyraźnie pozwoliła odżyć byłemu graczowi Na`Vi, dzięki czemu ten zaczął powoli odzyskiwać dawny blask. Nie był to jeszcze co prawda ten "potwór", który na samym początku Counter-Strike'a w wersji Global Offensive niemiłosiernie karał swoich rywali za pomocą karabinu snajperskiego, ale wszystko zmierzało w dobrym kierunku.

Przenosiny do FaZe pozwoliły słowackiemu snajperowi odkurzyć zapomnianą nieco gablotę z pucharami i umieścić w niej nowe mistrzowskie patery. Wystarczy tylko wspomnieć, że w przeciągu zaledwie czterech miesięcy, które Kovács spędził w FaZe, aż sześciokrotnie udało mu się z drużyną zająć na poszczególnych imprezach miejsce medalowe. Na osiągnięcie takiego samego wyniku w Natus Vincere potrzebował... roku. Także czarno na białym widać, że o ile pod względem czysto sentymentalnym decyzja o transferze musiała być dla GuardiaNa niezwykle trudna, to jednocześnie była jedyną logiczną. Były zawodnik Virtus.pro wyrwał się bowiem z marazmu i trafił do ekipy po prostu lepszej, a jednocześnie gwarantującej pewien poziom sportowy. A tego w Na`Vi prawdopodobnie by się nie doczekał, co widać zresztą po ostatnich wynikach tej formacji.

Turnieje wygrane w barwach FaZe Clanu:

Turniej Nagroda
ESL One New York 2017 125 000 $
ELEAGUE CS:GO Premier 2017 500 000 $
finały ECS Season 4 250 000 $

Miikka "suNny" Kemppi

PENTA Sports mousesports

fot. DreamHack/Adela Sznajder

W przeszłości przepływ ludności na linii PENTA Sports – mousesports nie wydawał się niczym dziwnym. Ta druga z organizacji z ogromną chęcią podkupowała wyróżniających się graczy pierwszej, ale w ostatnim czasie proceder ten przestał mieć miejsce. Głównie z uwagi na fakt, że PENTA przed długi czas nie posiadała żadnego stałego składu CS:GO. Sytuacja zmieniła się dopiero w pierwszych miesiącach 2017 roku. To własnie wtedy powstał zespół, w skład którego wszedł m.in. Paweł "innocent" Mocek, a który miał zadziwić niejednego esportowego eksperta. Podopieczni niemieckiej organizacji w krótkim czasie stworzyli ekipę, która była w stanie przejść przez cały proces eliminacyjny, począwszy od otwartych eliminacji na Minora, i ostatecznie awansować na PGL Major Kraków 2017.

Cena tego sukcesu była jednak ogromna. PENTA odpadła co prawda bardzo szybko, bo już w fazie grupowej, ale i tak niektórzy zdążyli zanotować w swoich notesach nazwiska bardziej wyróżniających się graczy. Jednym z takich zawodników był Miikka "suNny" Kemppi, który już niespełna miesiąc po ostatnim meczu swojej drużyny na Majorze został zaprezentowany w trykocie mousesports, kontynuując tym samym wspomnianą powyżej tradycję.  – Od momentu pierwszej rozmowy z Mikką byłem pod wrażeniem jego pragnienia sukcesu oraz pasji, z jaką podchodzi do gry. Wydaje mi się, że da nam to, czego brakowało w naszej drużynie. Jestem pewny, że u nas rozwinie się jeszcze bardziej i udowodni, że będzie wartościowym wzmocnieniem zespołu – komplementował swój nowy nabytek dyrektor organizacji, Stefan Wendt. Niemniej początki w wykonaniu Fina nie były szczególne, zwłaszcza z uwagi na niemożność ustabilizowania formy.

Mimo to kilka tygodni po ogłoszeniu transferfu Kemppi mógł świętować wraz ze swoimi nowymi kolegami pierwsze trofeum. mousesports dość niespodziewanie zwyciężyło w wielkim finale ESG Tour Mykonos 2017, a sam suNny niewątpliwie dołożył do tego sukcesu sporych rozmiarów cegiełkę. Nie został co prawda wybrany MVP zawodów, bo ten tytuł przypadł w udziale występującemu wraz z nim Tomášowi "oskarowi" Šťastnemu, ale i tak 23-latek nie ma się czego wstydzić. Na Greckiej wyspie po raz pierwszy zaprezentował to, czym wcześniej zachwycał w PENCIE, wypracowując trzeci pod względem wielkości rating 1,23. Lepszym pochwalić się mogli tylko wspomniany już oskar oraz Johannes "tabseN" Wodarz z BIG. Później na konto byłego zawodnika ENCE eSports wpadł także półfinał DreamHack ASTRO Open Denver 2017 oraz drugie miejsce na DreamHack ASTRO Open Winter 2017 i lanowych finałach ECS Season 4.

Turnieje wygrane w barwach mousesports:

Turniej Nagroda
ESG Tour Mykonos 2017 120 280,07 $

Na tym nie kończy się nasze transferowe podsumowanie 2017 roku. Już jutro na łamach Cybersportu pojawi się druga i jednocześnie ostatnia część tego tekstu, w której omówimy pozostałe ważne, warte uwagi czy też zwyczajnie interesujące roszady, do których doszło w minionych dwunastu miesiącach.