W najbliższą środę czołowe drużyny rozpoczną walkę o najważniejsze trofeum na międzynarodowej scenie CS:GO – triumf na Majorze. W Londynie zagra kilku faworytów, którzy w minionych miesiącach nie raz i nie dwa udowodnili swoją wielkość, ale szansę do pokazania się otrzyma także kilka mniejszych formacji, mogących zaskoczyć niejednego faworyta. My jednak skupimy się na wymienieniu kilku przynajmniej graczy, którzy jeszcze do niedawna mieli okazję uczestniczyć w tym wielkim esportowym święcie, a których w stolicy Wielkiej Brytanii zabraknie. Powody ich absencji są różne, ale łączy ich jedno – w przeszłości każdy z nich znajdował się na światowym szczycie lub przynajmniej w jego okolicach.

Vincent "Happy" Schopenhauer

fot. DreamHack/Jennika Ojala

Happy to gracz wzbudzający skrajne emocje – albo się go kocha, albo nienawidzi, chociaż trudno nie odnieść wrażenia, że osób żywiących do Francuza to drugie uczucie jest zdecydowanie więcej. Mimo to wszystko nie da się jednak nie zauważyć, że Schopenhauer to jeden z bardziej utytułowanych graczy znad Sekwany. Na swoim koncie ma udział w aż jedenastu Majorach, z czego dwa wygrał – mowa tutaj o DreamHack Winter 2014 i DreamHack Open Cluj-Napoca 2015. A to tylko wierzchołek góry trofeów, jakie 26-latek zdobył na przestrzeni ostatnich kilku lat, niemniej wyraźnie widać, że obecnie kariera byłego gracza Teamu EnVyUs znalazła się na poważnym zakręcie, czego efektem jest właśnie m.in. jego absencja podczas FACEIT Major London 2018.

Krótko po rozwiązaniu EnVy byli gracze amerykańskiej organizacji sformowali miksowe LeftOut, które miało powalczyć o bilet do Londynu, ale jego występ na Minorze okazał się kompletną porażką – ekipa znad Sekwany z dwiema porażkami odpadła już w fazie grupowej. Potem Happy wraz z Cédricem "RpK" Guipouyem próbowali swoich sił w Tempo Storm, ale tam nie udało im się osiągnąć żadnych większych sukcesów, co w sumie nie zaskakuje. Według ostatnich plotek już niedługo Schopenhauer ma otrzymać jednak szansę na powrót na counter-strike'owe salony, gdyż na scenie zamierza pojawić się znany z innych tytułów Team Vitality, zaś 26-letni zawodnik ma być jednym z członków nowo powstałego składu złożonego z czołowych reprezentantów francuskiego CS:GO.

Yegor "markeloff" Markelov

fot. StarLadder

Ukrainiec najbardziej w pamięci wrył się zapewne osobom, które pamiętają jeszcze czas Counter-Strike'a 1.6. To właśnie wtedy markeloff, wtedy jeszcze w barwach Natus Vincere, święcił największe w swojej karierze triumfy. Warto tutaj chociażby wspomnieć o Intel Extreme Masters IV czy też ESWC 2010, które padły łupem jego ówczesnej drużyny. Czasy się jednak zmieniły, nadeszła wersja Global Offensive, zaś Markelov nigdy już nie zbliżył się do tamtych sukcesów. Ale mimo to nie dał o sobie zapomnieć i pod banderą Astana Dragons, HellRaisers i FlipSid3 Tactics wystąpił na wszystkich dotychczasowych Majora. Niemniej turniej w Londynie zmieni ten stan, bo 30-latek się na nim nie pojawi.

Przez wiele lat doświadczony zawodnik na przekór wszystkim utrzymywał FlipSid3 w gronie uczestników kolejnych współorganizowanych przez Valve imprez. Wschodnioeuropejski zespół dawał sobie radę nawet w momencie, gdy wszyscy skazywali go na pożarcie, ale limit szczęścia wyczerpał się na początku tego roku w Bostonie, gdy ekipa odpadła już w pierwszej fazie. Potem nadeszły problemy natury kadrowej, które w dużym stopniu przyczyniły się do tego, że F3 latem nie awansowało nawet na Minora CIS. Jasnym więc było, że drużynę czeka rewolucja i ta nadeszła, bo obecnie w składzie pozostali tylko markeloff i Jan "wayLander" Rahkonen. Ich przyszłość, tak jak i całego FlipSid3, pozostaje jednak nieznana, chociaż więcej w tej materii może wyjaśnić się już po zakończeniu londyńskiego turnieju.

Nathan "NBK-" Schmitt

fot. EPICENTER

Kolejny w tym zestawieniu przedstawiciel francuskiej sceny, chociaż w jego przypadku sytuacja wygląda nieco inaczej niż u wspomnianego wcześniej Happy'ego. Otóż G2 Esports, z którym NBK- nadal wiąże umowa, na FACEIT Major London wystąpi, ale bez niego. 24-latek został bowiem w czerwcu odsunięty od składu, a wszystko z powodu Richarda "shoxa" Papillona. Obaj panowie, lekko mówiąc, nie przepadają za sobą, jasnym stało się więc, że wraz z przywróceniem do drużyny Papillona dla Schmitta zabrakło już miejsca. Od tamtego momentu minęły już trzy długie miesiące, które Francuz spędził poza grą, co nie może dziwić, bo bez niego G2 awansowało m.in. do ćwierćfinału ESL One Cologne 2018.

Bardzo długo wydawało się, że NBK- po raz pierwszy w karierze opuści Stary Kontynent i przeniesie się do Stanów Zjednoczonych, by tam zasilić przetrzebione kolejnymi odejściami Cloud9. Ostatecznie jednak nic z tego nie wyszło, a Amerykanie zakontraktowali Maikila "Goldena" Selima i Martina "STYKO" Styka. Tak czy inaczej – od Happy'ego zaczęliśmy i na Happym też skończymy, bo wysoce prawdopodobne, że obaj dwukrotni triumfatorzy Majora już niedługo ponownie spotkają się ze sobą w jednym zespole. Wszystko dlatego, że według nieoficjalnych informacji Schmitt także ma wejść w skład nowo powołanej przez Team Vitality sekcji Counter-Strike: Global Offensive.

Denis "seized" Kostin

fot. DreamHack/Adela Sznajder

Przykład sezieda to idealny przykład historii, w której główny bohater znajduje się na szczycie tylko po to, by z czasem popaść w kompletnie zapomnienie. Jeszcze kilka lat temu Rosjanin był jednym z ważniejszych elementów Natus Vincere. Z ekipą tą sięgnął po kilka znaczących trofeów, dwukrotnie dotarł do wielkiego finału Majora, zaś triumf w StarLadder StarSeries IX to już absolutnie jego zasługa. No ale to było dawno, czasy się zmieniły, zaś sam 23-latek znacząco obniżył swoje loty. Zaczęło się od fatalnej w skutkach decyzji, by powierzyć mu obowiązki prowadzącego, z którymi Kostin zupełnie sobie nie poradził. No ale naiwnym był ten, kto oczekiwał, że rosyjski gracz zostanie drugim Danylo "Zeusem" Teslenką.

Nic więc dziwnego, że seized był już na wylocie w październiku ubiegłego roku. Ostatecznie dano mu jeszcze jedną szansę, ale i z tej nie wykorzystał, dlatego miesiąc później pożegnano go permanentnie. Od tego czasu Rosjanin zaliczył krótki epizod we FlipSid3 Tactics, wraz z którym kompletnie zawiódł na ELEAGUE Major, a także dość średnio udaną przygodę z Gambit Esports. Teraz mamy początek września, a od ostatniego oficjalnego meczu Kostina minęły już ponad dwa miesiące. I możliwe, że przerwa ta jeszcze się przedłuży, bo na wschodnioeuropejskiej scenie nie widać za bardzo drużyny chętnej, by zakontraktować niechcianego nigdzie indziej zawodnika. Wygląda więc na to, że jeśli były gracz Na`Vi w końcu powróci, to w barwach formacji, o grę w której nigdy byśmy go nie podejrzewali.

Wiktor "TaZ" Wojtas

fot. ESL

No i na koniec przedstawiciel Polski, którego w tym zestawieniu zabraknąć nie mogło. Wiktor "TaZ" Wojtas miał to szczęście, że od momentu wprowadzenia Majorów udało mu się wystąpić na wszystkich imprezach tej rangi. Osiągane na nich wyniki były lepsze i gorsze, ale na pewno nikt nie odbierze mu odniesionego na własnej ziemi triumfu z 2014 roku czy też wicemistrzostwa z Atlanty z 2017 roku. Niemniej w Londynie członka legendarnej Złotej Piątki zabraknie, bo ostatnie miesiące naprawdę wiele pozmieniały w jego życiu. Najbardziej drastyczną zmianą było oczywiście pożegnanie z Virtus.pro, gdzie po ponad czterech latach wspólnej gry stał się zbędny i przyszło mu zapłacić wysoką cenę za rozczarowujące rezultaty osiągane przez całą drużynę.

Mimo wszystko 32-latek spadł jednak na cztery łapy i znalazł dla siebie bezpieczną przystań w postaci Teamu Kinguin, wraz z którym znajduje się obecnie tuż przed czołową dwudziestką rankingu HLTV, a po drodze był także wielki finał ZOTAC Cup Masters 2018. Niemniej cieniem na postawę Wojtasa i jego obecnych kolegów kładzie się fatalny występ podczas europejskiego Minora, na którym polska formacja przegrała oba swoje mecze, uznając wyższość Sprout Esports i Red Reserve. Tamta porażka miała szczególny wymiar właśnie dla TaZa, bo była równoznaczna z tym, że po raz pierwszy w jego karierze ominie go cała otoczka związana z kolejnym Majorem CS:GO.


FACEIT Major London 2018 odbędzie się pomiędzy 5 a 23 września, zaś udział w nim wezmą w sumie dwadzieścia cztery drużyny. Wszystkie one powalczą o tytuł legendy, a co za tym idzie również miejsce na przyszłorocznym Intel Extreme Masters Katowice 2019, a także o uszczknięcie jak największej części łącznej puli w wysokości miliona dolarów. Po więcej informacji na temat zawodów zapraszamy do naszej relacji tekstowej.

Śledź autora tekstu na Twitterze – MaPetCed