Nie tak kibice Counter-Strike'a wyobrażali sobie pierwszy dzień FACEIT Major London 2018. Wyczekiwana długo, bo prawie 8 miesięcy impreza zbiera na razie głównie krytyczne opinie. Pierwszy pojedynek zaplanowany na godzinę 11:00 rozpoczął się 2 godziny później, a w trakcie dnia także nie brakowało kłopotów natury technicznej.

Ci, którzy myśleli, że limit pecha przez organizatorów został już wyczerpany, mylili się. Najgorsze dopiero nadchodziło. Pierwsze oznaki niepokoju pojawiły się, gdy oficjalny stream z wydarzenia zatrzymał się w trakcie spotkania Team Liquid z OpTic Gaming. Ostatnich fragmentów spotkania widzowie już nie zobaczyli, a o wyniku (16:4 na korzyść Liquid) poinformowali sami zawodnicy i trenerzy za pośrednictwem mediów społecznościowych. Problem został dość szybko zdiagnozowany – na Twickenham Stadium, czyli arenie zmagań w pierwszych dwóch fazach turnieju, zabrakło internetu.

Najwytrwalsi fani strzelanki sięgnęli po mocną kawę i z nadzieją na restart streama zasiedli wygodnie przed ekranami. Na koniec dnia zaplanowany był bowiem jeszcze jeden pojedynek – starcie Astralis z compLexity Gaming. Po przerwie trwającej dobre półtorej godziny organizatorzy poinformowali, że spotkanie zostało przełożone na czwartkowy poranek. Mecz został wyznaczony na godzinę 11:00, choć po pierwszym dniu zmagań można snuć uzasadnione obawy, że planowany start niekoniecznie musi pokrywać się z jego rzeczywistym początkiem.

W całym zamieszaniu ucierpiała także ekipa Virtus.pro. Polacy w czasie problemów z internetem w stolicy Anglii rozgrywali z tego samego miejsca spotkanie z Fnatic Academy w ramach baraży o utrzymanie w ESEA Mountain Dew League. Mecz nie został jednak dokończony, o czym szerzej przeczytacie w naszym poście.

Polską transmisję ze wszystkich spotkań FACEIT Major London można oglądać na prywatnym kanale Piotra "Izaka" Skowyrskiego. Po więcej informacji na temat całego wydarzenia zapraszamy do naszej relacji tekstowej.