Segment gamingowego sprzętu to już nie tylko myszki, klawiatury czy słuchawki. To także monitory, które powinny zapewnić jak najostrzejszy obraz, który daje nam szansę na odpowiednio szybką reakcję na poczynania rywali. Nie ma się co czarować – tutaj za jakość naprawdę trzeba zapłacić. Tym większym zaskoczeniem jest więc cena Lenovo Legion Y27G, gamingowego monitora, który obecnie możemy kupić nawet za mniej niż 1,5 tysiąca złotych. Kwota niebagatelna, ale pamiętajmy, że produkty z najwyższej półki nierzadko potrafią kosztować nawet 2 tysiące złotych, a akurat model Legion Y27G wraz ze swoim 27-calowym ekranem pod wieloma względami wcale im nie ustępuje.

Specyfikacja

  • Przekątna: 27''
  • Rozdzielczość: 1920x1080
  • Proporcje ekranu: 16:9
  • Wymiary z podstawą: 625 x 565 x 242 mm
  • Waga: 6,8 kg
  • Częstotliwość odświeżania: 144 Hz
  • Czas reakcji: 4 ms
  • Rodzaj matrycy: VA
  • Technologie: G-Sync
  • Powłoka: matowa
  • Złącza: DisplayPort, HDMI
  • VESA: 100 x 100 mm
  • Funkcja NVIDIA G-Sync
  • Cena: ok. 1400-1800 zł

Budowa i jakość wykonania

Twórcy tego monitora postawili na prosty, niemalże klasyczny design – nie ma mowy o żadnych wodotryskach wizualnych, ale to akurat nie wada. Dzięki swojej uniwersalnej budowie produkt będzie bowiem pasować zarówno do biura, jak i domu. Żadnych rzucających się w oczy barw czy kształtów – zamiast nich bardzo estetyczny minimalizm.

Cała obudowa utrzymana jest w ciemnych barwach. Znajdziemy na niej przeróżne odcienie czarnego i grafitu, co razem łączy się w interesującą całość. Szerokość ramki wokół matrycy to około 1 cm, chociaż jej dolna część jest nieco szersza. Wszystko dlatego, że to na niej umieszczono pięć przycisków odpowiadającymi za zmianę ustawień. Na samym końcu, oddzielony od pozostałej piątki małą diodą, znalazł się przycisk szósty, którego zadaniem jest, co oczywiste, włączanie/wyłączanie monitora.

Inną oczywistością jest fakt, że wszystkie gniazda znalazły się w tylnej części obudowy. Pewną ciekawostką jest jednak to, że kable podpinamy jakby "od dołu" – to znaczy, że wejścia skierowane są równolegle z linią monitora, a nie prostopadle do niej, jak to ma miejsce w innego typu modelach. Takie zastosowanie ma zarówno swoje wady, jak i zalety, jednak dzięki niemu nie musimy martwić się kablami, które są nazbyt sztywne i zbyt mocno odstają od całej konstrukcji.

Ramię, na którym zamontowano ekran, ma kształt trójkąta i od samego początku widać, że jest ono solidne – da się to poczuć już podczas jego odpakowywania. Jednocześnie daje ono także możliwość regulacji wysokości, na jakiej owy ekran się znajduje w zakresie ok. 110 mm. Naturalnie możemy także zmieniać kąt jego nachylenia, a wszystkie odpowiedzialne za pozycję mechanizmy chodzą w pełni płynnie i nie musimy przykładać zbyt dużo siły, by ustawić monitor tak, jak lubimy. Także spasowanie elementów wygląda dobrze i trudno się do czegoś pod tym względem przyczepić. Niemniej dla niektórych wadą może być brak wsparcia dla organizacji przewodów – w podstawie czy ramieniu monitora nie udostępniono nam żadnych otworów, przez które można by przeprowadzić kable, wobec czego musimy sobie poradzić z nimi sami.

Sama podstawka, którą uformowano w kształt litery V, także sprawia solidne wrażenie. Producent zapewnił tutaj szeroki rozstaw ramion podstawy, ponadto wykładając je od spodu antypoślizgowym materiałem. Monitor twardo trzyma się więc podłoża i aby go ruszyć trzeba przyłożyć nieco siły.

Wrażenia z użytkowania

Najtrudniejszym elementem montażu jest... dźwiganie kartonu. Ten ma bowiem ogromne rozmiary, ale to nie dziwi – wszak i sam monitor do małych nie należy. Tak czy inaczej, w całym procesie użyta zostaje tylko jedna śrubka. Jedna jedyna – służy ona do bezpiecznego połączenia podstawy z ramieniem, wcześniej jednak uchwyty owego ramienia wsuwamy w trzy przygotowane w podstawie, a następnie całość przekręcamy. Śrubka zapewnia trwałość i stabilność tego połączenia. Następnie ramię wpinamy w specjalnie przygotowany utwór w tylnej części obudowy ekranu – i voilà. Do umieszczenia całości na biurku potrzebujemy jednak nieco przestrzeni, gdyż, jak zostało już wspomniane wcześniej w rej recenzji, całość jest dość masywna.

W dostosowaniu monitora do swoich potrzeb pomagają także możliwości konfiguracji, chociaż tutaj dla niektórych pewną wadą może być brak języka polskiego – mimo to jednak poruszanie się po menu jest bardzo intuicyjne. Co więcej, możliwości jest naprawdę wiele, chociaż producent nie udostępnił możliwości samodzielnego zapisywania profili. Sam panel ustawień podzielony został na trzy segmenty: ustawienia jasności/kontrastu, ustawienia obrazu oraz opcje. Poruszamy się po nich za pomocą czterech z pięciu przycisków umieszczonych w dolnej części obudowy ekranu – przyciskiem drugim od lewej cofamy się do poprzedniej zakładki, trzecim poruszamy się w górę, czwartym w dół, piątym zaś przechodzimy do zakładki kolejnej.

Ustawienia jasności/kontrastu – jak sama nazwa wskazuje, głównymi elementami tego segmentu są zmiany związane z jasnością wyświetlanego obrazu oraz jego kontrastem. Ponadto możemy także ustawić jeden z trzech proponowanych przez producenta balansów jasności i zmienić natężenie niebieskiego światła, co może mieć zbawienny wpływ na ochronę naszych oczu.

Ustawienia obrazu – tutaj możemy wybrać jeden z ustalonych przez producenta profili wyświetlania obrazu. Jak zostało już wspomniane, nie możemy uprzednio zapisać swoich ustawień, więc w wypadku wyboru którejś z opcji nie mamy możliwości powrotu do wcześniejszych parametrów. Ponadto pojawiają się tutaj także opcje związane m.in. z saturacją, skalowaniem czy też natężeniem poszczególnych kolorów. Jednocześnie monitor posiada własny licznik FPS-ów, który uruchamiamy właśnie w tej zakładce.

Opcje – czyli cała reszta ustawień, które nie pasowały nigdzie indziej. To właśnie tutaj możemy wybrać źródło sygnału, ustawić język, a także sprawić, by poprzez umieszczony w tylnej części obudowy port USB ładować nasze urządzenia. Naturalnie zamieszczono także opcję resetowania wszystkich ustawień do początkowego stanu.

Jakość obrazu

Wiele osób szukających monitora stricte do grania szuka matryc TN i fakt, że Legion Y27G korzysta z matrycy VA, może być dla tych osób odstraszający. Warto w tym miejscu jednak zaznaczyć, że nie ma się czego bać, bo mimo wszystko obraz prezentuje się zadowalająco i jest naprawdę ostry. Nie ma tutaj mowy z trudnościach w rozpoznaniu potencjalnie zlewających się ze sobą elementów – wszystko na ekranie wydaje się być bardzo klarowne. Zadowoleni z tego faktu będą szczególnie gracze CS:GO czy innych sieciowych FPS-ów, w których od szybkości, z jaką wypatrzymy przeciwnika, często zależeć może nasze życie. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że model ten jest znacznie tańszy niż monitory innych producentów z matrycą TN, co dla niektórych może mieć ogromne znaczenie przy podejmowaniu decyzji o zakupie. Zadowoleni będą również gracze, którym zależy na żywych kolorach – tutaj gamingowy Legion Y27G potrafi nawet wygrywać teoretycznie lepszymi pod tym względem matrycami TN.

Co prawda wprawne oko może zauważyć pewne niedoskonałości w wyświetlaniu niektórych barw, ale większość z nich da się skorygować odpowiednią zmianą opcji wyświetlania. Innych problemów podczas testów nie dostrzegłem, warto jednak nadmienić jedno – dla osób nieprzyzwyczajonych do 27 cali początkowa przygoda z monitorem może być dość męcząca (zwłaszcza dla błądzących od miejsca do miejsca oczu), ale z czasem i ten kłopot mija.

Odświeżanie i szybkość reakcji

Połączenie technologii NVIDIA G-Sync z odświeżeniem na poziomie 144 Hz sprawia, że trudno mieć jakiekolwiek większe obiekcje do wyświetlanego obrazu. W trakcie kilku tygodni użytkowania sprzętu nie doświadczyłem żadnych nieprzyjemności w stylu rwania obrazu, zaś powidoki były naprawdę minimalne. Warto jednak zaznaczyć, że to także zasługa odpowiednich ustawień, toteż istnieje szansa, że przy błędnej konfiguracji monitora jakość wyświetlanego obrazu może wyraźnie się obniżyć. Nadmierne grzebanie w opcjach lepiej więc zostawić komuś, kto się na tym zna, lub też samemu szukać optymalnych wartości, które będą nam w największym stopniu odpowiadały.

Podsumowanie

Warto – tym słowem mógłbym zakończyć tę recenzję. Bo szczerze mówiąc trudno na tej półce cenowej znaleźć monitor, który tak dobrze wywiązywałby się z postawionych przed nim zadań. 27 cali, G-Sync, dobra jakość wykonania – czego chcieć więcej. Oczywiście, dla osób mierzących liczbę FPS-ów z aptekarską precyzją może on mieć pewne wady, ale ja, jako osoba będąca zwykłym, "szarym" użytkownikiem nie dostrzegłem niczego, co psułoby ogólne wrażenie. Po dłuższym użytkowaniu nie jestem w stanie znaleźć niczego, co dyskwalifikowałoby ten produkt lub też zniechęcało do jego zakupu. Na pewno będą z niego zadowolone osoby korzystające z komputera w pracy (jak na przykład niżej podpisany), ale przede wszystkim jego zalety docenią gracze. Za tę cenę trudno będzie znaleźć na rynku tak duży ekran Full HD, który bez problemów sprawdzi się nawet w tak dynamicznych produkcjach, jak Counter-Strike: Global Offensive czy też Overwatch.