Niewątpliwie rok 2018 był okresem niezwykle bogatym we wrażenia dla Teamu Kinguin. Począwszy od dużych zmian personalnych, poprzez rozwój nowej dywizji i początki Kinguin Performance Center, na burzliwym finale roku kończąc. Pingwiny mają za sobą naprawdę długą drogę i nie inaczej zapowiada się najbliższe 12 miesięcy. Dlatego też o tym co było, co jest, ale również co czeka nas w nowym roku ze strony Teamu Kinguin porozmawialiśmy z CEO organizacji – Viktorem Wanli.

Krzysztof Kuczyński: Jak ocenia pan ten rok pod kątem dokonań Team Kinguin w Counter-Strike’u?

Viktor Wanli: Uważam, że było nas stać na dużo więcej, ale widzę też, że chłopaki są coraz bardziej zmotywowani i coraz lepiej rozumieją swoją rolę w zespole. TaZ przez to wszystko już przechodził wcześniej, ale nasi młodsi zawodnicy również stają się coraz dojrzalsi. Myślę, że to dlatego, że oferujemy im coraz lepsze warunki a to powoduje, że gracze czują się komfortowo i czują dodatkową motywację. Spójrzmy choćby na Astralis, zespół który w 2018 roku wygrał prawie wszystko. Oni chcą zwyciężać, bo wiedzą, że liczy się sukces, a nie same pieniądze. Astralis jedzie na turniej żeby go wygrać i właśnie to jest typ mentalności, który powinien dominować u wszystkich drużyn.

Być może jest to trudny temat, ale skoro rozmawiamy już o CS-ie, to chciałbym zapytać o wyniki kwalifikacji do Minora. Team Kinguin zaszło daleko, ale jednak ostatecznie się nie udało.

Absolutnie nie jesteśmy z tego zadowoleni.

A co z innymi sekcjami? Jak obecnie wygląda sytuacja w Fortnite?

Rozwijamy się, chłopaki cały czas mają coraz lepsze wyniki i chcemy śmiało iść do przodu. Z naszej strony dajemy zawodnikom narzędzia, które pomagają im się rozwijać, dlatego mam nadzieję, że z czasem wszystkie nasze zespoły będą zwyciężać na największych turniejach.

Patrząc na ilość przestrzeni dla graczy przygotowanej w Waszym centrum nie sposób nie zapytać o ewentualne plany ekspansji na inne gry i utworzenia nowych dywizji. Czy coś takiego jest planowane?

Zastanawiamy się nad rozszerzeniem naszej działalności. Chcielibyśmy powiększyć naszą dywizję o zespół wyspecjalizowany w League of Legends, ale musimy jeszcze wszystko dokładnie dopracować.

W roku 2018 zawiesiliście działalność sekcji Dota 2 . Czy z czasem zamierzacie powrócić?

Dota nie jest zbyt dobrze rozwinięta w Polsce i mimo iż na świecie stoi na bardzo wysokim poziomie, jak na razie nie chcemy tworzyć zbyt wielu sekcji. W tym momencie wygrywa LoL.

Patrząc na budynek, w którym obecnie się znajdujemy, jakie dokonanie Kinguin jako całej organizacji uznałby Pan za największe w roku 2018?

Rok 2018 nie był łatwy, więc jesteśmy szczęśliwi, że wychodzimy w następny w jednym kawałku. Mamy owocujące perspektywy oraz wiadomości, które już niebawem podekscytują gaming comunity. W następnym roku stawiamy solidne fundamenty pod przyszły wzrost. Stworzyliśmy struktury, które przede wszystkim pomogą rozwijać się graczom, więc na pewno nadchodzący rok będzie dla nas bardzo pracowity. Kinguin przechodzi etap organicznego rozwoju, ale przychodzi moment, kiedy musisz zastanowić się nad tym, którędy iść dalej, bowiem pewien pułap został już osiągnięty.

Kiedy pojawił się pomysł na stworzenie Kinguin Performance Centre?

To była wspólna decyzja całego zespołu. Zawsze chcieliśmy działać na rzecz rozwoju esportu. Stąd potrzeba budowy odpowiedniej infrastruktury. Nasza motywacja była prosta: jeżeli nie zrobimy tego my, to zrobi to ktoś inny.

Jeżeli chodzi o współzawodnictwo Team Kinguin, co uznałby Pan za największy sukces?

Absolutnie jest to wejście do Pro League. Według mnie jest to największe nasze osiągnięcie w tym roku i mocno chłopakom gratuluję. Jak na razie, zamykamy rok na poziomie bardzo satysfakcjonującym.

Czy obecna współpraca w drużynie Counter-Strike’a układa się pomyślnie?

W żadnym teamie management nie ma pełnego wglądu w relacje między graczami i w to, co dzieje się wewnątrz drużyny. To zostało potwierdzone już kilka razy, np. w przypadku AGO. Nie ukrywam, że generalnie jest to wielki problem, bo jeśli dochodzi do jakichś problemów w ramach ekipy, zazwyczaj dowiadujemy się o tym jako ostatni. Wtedy jest już za późno na jakąkolwiek reakcję. Dlatego teraz powoli dochodzimy do modelu pracy z chłopakami, wedle której będziemy bardziej adaptować rozwiązania obowiązujące w tradycyjnym sporcie. Profesjonalni gracze muszą traktować EPC jak boisko, gdzie przychodzą, wspólnie trenują, a później wracają do domu.

Dlatego w 2019 roku nie będziemy przedłużać umów z zawodnikami, którzy nie dostosowują się do naszego modelu. Może to brzmi nieco surowo, ale chodzi o to, by najlepsi odpowiednio korzystali z naszych zasobów. Nie wyobrażam sobie, że esport będzie rozwijał się, jeżeli teraz nie stworzymy fundamentalnych zasad. Według mnie polegają one na ciężkiej, bardzo systematycznej pracy. Musimy odrzucić jak najwięcej czynników przypadkowych. Nie chodzi o to, by trenować bez umiaru. Musimy wiedzieć, że każdy robi, tyle ile trzeba, ale czasy gry w Counter-Strike’a z domu dobiegły końca. Konkurencja jest na naprawdę wysokim poziomie, bo za najlepszymi profesjonalnymi zespołami stoi zawsze sztab wielu specjalistów. Tu na miejscu w EPC jesteśmy w stanie dać zawodnikom wszelkie wsparcie, czego nie da się zrobić, kiedy zawodnicy grają z domu.

Było ciężko nawet pomimo tegorocznych sukcesów?

Dwa lata temu mając obecny team spokojnie moglibyśmy celować w top15. Z dzisiejszą konkurencją, i mimo wielu sukcesów nawet z top30 mamy spory problem. TaZ ma jednak ambicję zostać top1, choć wie dokładnie, jak pracują drużyny pokroju Astralis czy MIBR. Nowością dla niego może być natomiast posiadanie młodych talentów w drużynie, może to być czymś bardzo dobrym, ale z drugiej strony staje się ogromnym wyzwaniem, by motywować i dbać o cały zespół. Może nie jest to tak łatwe, jak sobie wyobrażał na początku, ale to bardzo inteligentny człowiek i wie dobrze, że z drużyną trzeba ciężko pracować przez cały czas. Gracze obecnie są w bardzo dobrej kondycji, więc wszystko tak naprawdę zależy od ich wysiłku i ambicji. Zawsze musimy chcieć wygrać cały turniej i właśnie taką mentalność prezentuje TaZ.

Biorąc pod uwagę takie właśnie podejście i mentalność zwycięzcy prezentowaną przez TaZa, jak w takim razie oceniłby pan obecną kondycję polskiego Counter-Strike’a? Patrząc choćby na to, że na polskim Majorze nie będzie polskiej drużyny.

Pomimo tego, że obecne wyniki nie są w pełni zadowalające, w Polsce tworzy się bardzo zdrowy ekosystem. Polskie drużyny naprawdę stać na wiele, ale rodzimy CS musi adaptować się do tego, co się dzieje w świecie. Musimy też wyznaczać pewne trendy. Tak jak IEM w Katowicach jest przykładem dla całego światowego esportu, tak moim osobistym marzeniem jest, by nasze zespoły również podnosiły poprzeczkę. Teraz nie wystarczy tylko spotkać się raz przed turniejem i liczyć, że wszystko będzie ok. Przygotowanie musi być długoterminowe, zarówno na poziomie psychicznym jak i fizycznym. Po to właśnie szykujemy KPC, by dać zawodnikom zaplecze do kompleksowego rozwoju.

Czy w takim razie jest to już odpowiedni moment by mówić o branży wirtualnych rozgrywek jako pełnoprawnej gałęzi przemysłu? A jeśli nie, to co jeszcze należy zrobić, by gry przestały być traktowane w niektórych środowiskach jako coś złego?

W polskim esporcie wciąż mamy szansę zrobić coś wielkiego. Coś, czego nie uda nam się dokonać w sportach tradycyjnych, bo tam jest już za późno. To jest ekosystem, który buduje się przez dekady, ale jak najbardziej esport jest już ogromną gałęzią przemysłu rozrywkowego. Widać tu wiele podobieństw do tradycyjnego sportu, choćby połączenie go z po prostu z dobrą zabawą dla kibiców.

A co z wcześniejszym pokoleniem? Czy musimy poczekać, aby osoby nieco starsze naturalnie dojrzały do esportu, czy w jakiś sposób można im to środowisko przybliżyć?

Jestem zdania, że nie ma na kogo czekać. Sam mam 41 lat i myślę, że spora część mojej generacji w jakimś stopniu wyrosła na grach komputerowych, podobnie część osób z wcześniejszego pokolenia. Z całym szacunkiem dla nich uważam, że nie możemy czekać, aż pozostali zrozumieją i docenią esport. Naszym zadaniem jest dbać o to, żeby to wszystko zdrowo się rozwijało i grać fair, a także pozostawić zaplecze dla pokoleń, które przyjdą po nas i będą prawdopodobnie jeszcze bardziej ambitne. Esport nie potrzebuje być też na Igrzyskach Olimpijskich, wciąż oglądalibyśmy te same mecze między tymi samymi teamami. Oczywiście jest to sprawa bardzo prestiżowa i na pewno warta uwagi z perspektywy biznesowej, bo ludzie tego biznesu coraz lepiej to sobie uświadamiają.

Skoro jesteśmy już przy globalnym rynku esportowym, co szczególnie utkwiło Panu w pamięci jeżeli chodzi o ten rok?

Staram się patrzeć na to kompleksowo. Uświadamiam sobie jednak, jak wielka jest różnica między sportami elektronicznymi dzisiaj, a tym co było choćby 2-3 lata temu. Poziom innowacji jest naprawdę duży i to na wszystkich poziomach, począwszy od organizacji turniejów, przez sposób prowadzenia drużyn, na produktach gamingowymi kończąc. To wszystko sprawia, że emocje fanów są coraz silniejsze. I właśnie to jest dla mnie fenomenem, to jak bardzo udało się rozbudować tę branżę. Podobnie niezwykłe jest to, jak szybko doszło do wzrostu popularności esportu w Stanach Zjednoczonych. Pomimo faktu, że w USA oglądalność i odbiór telewizji stoją na nieco niższym poziomie niż w Europie, patrząc z perspektywy biznesowej i rosnącemu dostępowi użytkowników do sieci, USA znowu są liderem.

Jeżeli w 2-3 lata nasza branża tak mocno urosła, to co może się stać za 5 lat? Jakie nowinki  możemy w przyszłości ujrzeć w esporcie?

Musimy pamiętać, że cały czas pojawiają się nowości, a nastrój graczy nieustannie się zmienia. Dlatego dobrze, że w tym mamy elementy stałe, dyscypliny jak Counter-Strike czy League of Legends, które są fundamentami całej branży. Jeżeli natomiast chodzi o nowe technologie, to na pewno pojawi się więcej miejsc podobnych do EPC, czyli lokalizacji, gdzie fani będą mogli przyjść, zabawić się, spotkać w gronie przyjaciół i pogadać. W związku z tym rozwinie się też system wyławiania nowych talentów.

Co na koniec chciałby Pan powiedzieć naszym Czytelnikom?

Na pewno prosiłbym wszystkich fanów o cierpliwość oraz żeby byli pewni tego, że bardzo ciężko pracujemy nad tym, żeby Polska stała się esportową potęgą.