Virtus.pro nie będzie zbyt miło wspominać kończącego się powoli wtorku. Zespół z polski poniósł bowiem drugą dziś, a jednocześnie czwartą z rzędu porażkę z ESEA Mountain Dew League, tym razem uznając wyższość miksu kryjącego się pod nazwą Uruguay.

Virtus.pro 11 : 16 Uruguay

(ESEA Mountain Dew League – 7. tydzień)
11 7 Cache 8 16
4 8

Virtus.pro zaczęło mecz od wygranej pistoletówki, co było miłą odmianą w stosunku do wcześniejszego starcia z Valiance & Co. Sił Polakom starczyło jednak tylko do czwartej rundy, bo już przy okazji piątej potyczki Uruguay zdołało wreszcie odmówić. Co więcej, międzynarodowy miks, który dziś nie mógł skorzystać z usług Adila "ScreaMa" Benrlitoma, na długo stał się stroną dominującą i nie tylko odrobił wszelkie straty, ale nawet samemu wyszedł na prowadzenie. Utrzymał je zresztą aż do przerwy, chociaż nie było ono szczególnie okazałe i wynosiło zaledwie jeden punkt, toteż wszystko było jeszcze możliwe.

Problem w tym, że druga runda na pistolety padła łupem ex-Red Reserve, przez co sytuacja VP znacznie się pogorszyła. Na swoje szczęście Polacy także mieli w rękawach poukrywane kilka asów, chociaż trudno tez nie odnieść wrażenia, że rywale nieco im pomagali. Wystarczy wspomnieć o akcji Michała "snatchiego" Rudzkiego, gdy ten dopadł do kompletnie niechronionej bomby i ją rozbroił. W innym wypadku Uruguay podłożyło pakę, po czym... odcięło się od niej smoke'ami. W obliczu takich zagrywek przeciwnika tym bardziej boli fakt, że ostatecznie Virtusi musieli przełknąć gorzką pigułkę w postaci porażki. W końcówce bowiem to miksowy skład grał po prostu pewniej, napędzany pewną grą zaledwie 19-letniego Denisa "gruxa" Gutaja.

Już za chwilę kolejny mecz, w którym Izako Boars podejmie Valiance & Co. Po więcej informacji na temat ESEA Mountain Dew League Season 30 zapraszamy do naszej relacji tekstowej: