Za nami wszystkie spotkania w ramach grupy A europejskiej dywizji ESL Pro League. Po trzech rozegranych kolejkach bezpośredni awans na światowe finały rozgrywek wywalczył sformowany przed miesiącem skład mousesports. Na przeciwnym biegunie, zgodnie z przewidywaniami, znalazło się ex-Space Soldiers. Poniżej prezentujemy trzy kwestie, które stały się jasne po rozstrzygnięciach w pierwszej grupie EPL.

Nowe mousesports jest naprawdę silne

W połowie marca włodarze mousesports przestali trzymać sympatyków swojej dywizji CS:GO w niepewności i zaprezentowali odświeżony skład formacji. Jego liderem namaszczono weterana Finna "karrigana" Andersena, który po przeciętnych miesiącach w FaZe Clanie powrócił do organizacji, w której miał już okazję wielokrotnie występować przed laty. Przed wylotem do Leicester międzynarodowa ekipa rozegrała tylko dwa oficjalne spotkania, tak więc jej dyspozycja pozostawała sporą niewiadomą. Teraz z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że mouz sumiennie przepracowało ostatni miesiąc. Imponująca jest przede wszystkim forma strzelecka poszczególnych zawodników – najniższe K/D w drużynie wyniosło 1,14 (karrigan), zaś najwyższe aż 1,46 (woxic). W trzech spotkaniach Myszy oddały tylko jedną mapę i zasłużenie zakończyły grupę na pierwszej lokacie. Już nie mogę doczekać się kolejnych występów karrigana i spółki, wszak potencjał w dowodzonej przez niego piątce jest wręcz przeogromny.

I nie zmienia się nic...

Cudu nie było – pozostający od kilku miesięcy bez pracodawcy gracze ex-Space Soldiers byli outsiderem grupy A, choć i tak byłem zaskoczony, że podjęli oni jakąkolwiek walkę ze swoimi rywalami. Bo przegrane odpowiednio do 13 i 11 mapy z North z pewnością nie przynoszą ujmy. Na tym moglibyśmy zaprzestać wymieniania pozytywów płynących z występu ex-SS na Wyspach, bo takowych więcej już nie znajdziemy. Niestety, w Counter-Strike'u nie przyznaje się punktów za walkę, a rzeczywistość jest taka, że turecko-australijski zespół nie zdobył nawet jednej mapy! Zresztą czego mogliśmy oczekiwać od drużyny pozbawionej ładu i składu, której brakuje nie tylko siły ognia, ale również lidera z prawdziwego zdarzenia. Czy jest sens w dalszym wspólnym graniu w takiej kompozycji? Nie mnie to oceniać, ale jestem przekonany, że niektórzy strzelcy mogliby pokusić się o znalezienie formacji z ciekawszymi perspektywami i wsparciem ze strony organizacji.

No valde, no party

Wpływ Valdemara "valde" Bjørna Vangsy na grę North jest nieoceniony, 23-letni gwiazdor nie raz i nie dwa w pojedynkę przesądzał o losach spotkań czy turniejów. Problem pojawiał się wtedy, gdy na danej imprezie valde nie klikał, bowiem pozostała czwórka nie potrafiła wziąć odpowiedzialności za wynik na swoje barki. Na nieszczęście dla North Bjørn Vangså nie trafił z dyspozycją na angielskie rozgrywki i ucierpiała na tym cała drużyna. Jak nietrudno się domyślić, valde najlepiej poradził sobie w wygranym pojedynku z ex-Space Soldiers, gdy na dwóch mapach zanotował w sumie 42 eliminacje. Duńczyk zaprezentował się przyzwoicie także na pierwszej, co ciekawe przegranej mapie w derbowym starciu z OpTic Gaming. Pozostałe dwie mapy tego meczu oraz całe spotkanie z mousesports były już zdecydowanie gorsze w jego wykonaniu, przez co był on statystycznie najsłabszym punktem całego North, które zakończyło fazę grupową na trzecim miejscu.


Podsumowania będą pojawiały się po zakończeniu zmagań w każdej z grup europejskiej dywizji ESL Pro League, a będzie można znaleźć je pod tym adresem. Po więcej szczegółowych informacji na temat 9. sezonu EPL zapraszamy do naszej relacji tekstowej.