Gdy spojrzymy na nasze rodzime podwórko, to teoretycznie mamy się czym pochwalić. Spora liczba organizacji, które uchodzą raczej za wypłacalne – na tym najwyższym szczeblu raczej nie słyszy się już historii o tym, że ktoś kogoś wystawił, zwyczajnie "zapominając" o wypłaceniu należnych pieniędzy. I wszystko fajnie, ale co nam po kilkunastu regularnie płacących formacjach, skoro od dłuższego czasu nie przekłada się to na osiągane wyniki? Zaplecze, sztaby szkoleniowe? AVEZ... Ekhm, a weź daj pan spokój.

Zresztą skoro już padła nazwa AVEZ to nie ma co kryć – tekst ten dotyczyć będzie właśnie tej ekipy. Ekipy zapowiadanej dość szumnie i w sumie to nie dziwi, bo w jej składzie znalazła się piątka mniej lub bardziej utytułowanych zawodników, którzy na swoim koncie mieli sukcesy w ESL Mistrzostwach Polski czy też Polskiej Lidze Esportowej, ale którzy jednocześnie znaleźli się na zakręcie. Każdy z tej piątki pozostawał bowiem bezrobotny i bynajmniej nie było tak dlatego, że byli ZBYT dobrzy. Jeden się pogubił, inny zapomniał jak się gra, jeszcze inny skupiony był na innych niż CS rzeczach – generalnie banał, ale już wtedy banał ten sprawiał, że czerwona lampka musiała się zapalić, a nawet jeśli nie zapalić, to przynajmniej delikatnie zamrugać. Niemniej każdemu należy dać szansę, także i chłopakom z AVEZ, bo przecież w obliczu przeciętności polskiej sceny każdy nowy twór był nadzieją na dodatkowy impuls. Tak mogliśmy sobie myśleć w styczniu.

Spotykamy się jednak cztery miesiące później, a po tym czasie krajobraz wygląda jak... no, źle wygląda. Drużyna w międzyczasie awansowała co prawda na finały Esportal Global, tylko czy dla włodarzy organizacji awans na turniej, w puli którego znajduje się co prawda 20 tysięcy euro, ale który jednocześnie nie posiada większego prestiżu, to osiągnięcie wystarczające? Przecież w tym samym czasie drużyna spod znaku ośmiornicy wyrżnęła w glebę na ostatniej prostej eliminacji do ESL Mistrzostw Polski, by potem nie poradzić sobie też w turniejach kwalifikacyjnych do Good Game League i Games Clash Masters, czyli dwóch dość znaczących w Polsce turniejów. Moglibyśmy zresztą wyliczyć jeszcze kilka niepowodzeń, ale już teraz gołym okiem widać, że wyliczanka ta nie miałaby zbyt przyjemnego wydźwięku.

Tym samym AVEZ dołączyło do takich formacji, jak chociażby Codewise Unicorns – czyli tych posiadających niezłe zaplecze, ale nie posiadające wyników. Zamiast kogoś, kto rozrusza scenę, zyskaliśmy kolejnego przeciętniaka, któremu nie pomogło nawet wprowadzenie trenera w osobie Adama "destru" Gila. Czy więc pomoże zmiana w składzie? Bo do tej doszło właśnie dziś, zaś w jej wyniku poza drużyną znalazł się Krzysztof "stark" Lewandrowski. On to akurat temat na zupełnie inny tekst, bo wszyscy regularnie śledzący media społecznościowe wiedzą jaką osobą jest stark i z czym w przeszłości miewał problemy. Sam jeszcze niedawno zapowiadał, że ten rok będzie jego rokiem, ale na razie jest... jak jest.

Nie chcę oczywiście już teraz skreślać całego projektu, bo hej – kto wie, może nagle wszystko zaskoczy, tym bardziej, że wraz z odejściem Lewandrowskiego zmieni się prowadzący. Ta krytyka nie jest też krytyką samą w sobie, bo zwyczajnie szkoda, że kolejny ciekawie zapowiadający się zespół nie okazał się niczym więcej niż sezonową atrakcją, którego atrakcyjność malała wprost proporcjonalnie do czasu, który upłynął od jego powstania. Początkowo niepowodzenia AVEZ były dość smutne, teraz wydają się być codziennością i nikogo już nie dziwą. Bardziej wydają się być potwierdzeniem, że "z tego nic nie będzie, szukamy dalej".

Miało być więc top 4 w Polsce, a tymczasem mamy ekipę, która na lwiej części turniejów, na których dane było jej wystąpić, nawet się w tym top 4 nie znalazła. A warto pamiętać, że podczas eliminacji do ESL Mistrzostw Polski czy też teraz na Meet Poincie nie mierzyła się ona z AGO Esports czy też Aristocracy, tylko z Drwalem na Ostro czy też Codewise Unicorns, czyli dwoma miksami. Szanujmy się... W AVEZ coś ewidentnie nie zagrało i teraz mądre głowy z organizacji muszą znaleźć rozwiązanie tego problemu, żeby przypadkiem nie okazało się, że cały ten projekt okazał się być wyrzuceniem złotówek w błoto. Nikt przecież nie lubi stracić pieniędzy, tylko z drugiej strony aby faktycznie ich nie tracić, należy inwestować z głową. A czy tak było w tym wypadku? Cóż, ja mam pewne wątpliwości.

Śledź autora na Twitterze – Maciej Petryszyn