Znali się od kilku lat, ale raczej przez większość tego czasu nie zwracali na siebie uwagi. Nie było zresztą takiej potrzeby, bo stałość w esportowych uczuciach była domeną obu stron. Gdy jednak w obu przypadkach pojawił się emocjonalny kryzys, starzy znajomi postanowili dać sobie niepowtarzalną szansę. Szansę na stworzenie czegoś razem.

Po pierwszej randce wydawało się, że pasują do siebie jak zapalniczka i płomień. Filip "NEO" Kubski miał do zaoferowania dokładnie to, czego potrzebował w tamtej chwili FaZe Clan, FaZe z kolei mogło dać mu w zamian to, o czym marzył. Ale dojrzałość zarówno Polaka, jak i amerykańskiej organizacji wzięła górę. Postanowiono wstrzymać się z pochopnymi ruchami i przez kilka tygodni dowiedzieć się o sobie jeszcze więcej, nadal bez jakichkolwiek zobowiązań. I tak NEO wybrał się z nową miłością na pierwszą wspólną wycieczkę i to od razu na turniej bardzo dużego formatu. Miło spędzony wspólnie czas i naprawdę dobry wynik w Dallas sprawiły, że wypada wierzyć, że do oficjalnego "przyklepania" związku jest już bliżej niż dalej.

A za powodzeniem dla wspomnianej pary przemawia coraz więcej czynników. Dotarcie do półfinału DreamHack Masters Dallas samo w sobie jest sporym osiągnięciem. Biorąc pod uwagę jedynie turnieje z przynajmniej ósemką uczestników – FaZe wylądowało w najlepszej czwórce po raz ostatni w listopadzie 2018 roku, gdy właśnie na półfinale zakończyła się przygoda międzynarodowego składu z Intel Exteme Masters Chicago. Można więc powiedzieć, że za NEO po zaledwie jednym lanowym występie w nowych barwach już przemawiają wyniki!

Przemówił też nowy szkoleniowiec naszego rodaka, który nie szczędzili miłych słów na jego temat. – Byłem pozytywnie zaskoczony i nie chodzi tutaj o to, że miałem w stosunku do niego niewielkie oczekiwania – mówimy tu przecież o NEO, legendzie – komentował występy 31-latka trener formacji, Janko „YNk” Paunović. – Na razie bardzo podoba mi się, że mamy go w zespole.

Nam też to się podoba.

Zwłaszcza że wreszcie polscy fani CS-a dostali to, na co tak długo przyszło im czekać – rodzimy akcent na jednym z najważniejszych turniejów w kalendarzu. I w dodatku nie był to zwykły epizod, a prawdziwa, niemal pełnowymiarowa przygoda, podczas której z wypiekami na twarzy, często w środku nocy, zasiadaliśmy przed ekranami, kibicując rodakowi w walce o trofeum. Naprawdę było warto poświęcić nieco snu i na żywo przyglądać się postawie NEO oraz jego nowych kolegów, bo prezentowany przez nich CS był bardzo miły dla oka, a do tego stoczone za oceanem pojedynki obfitowały w emocje, których na tym poziomie nie potrafił zapewnić nam żaden polski zespół od dawien dawna.

Odnoszę wrażenie, że Kubski spadł FaZe po prostu z nieba. Największym mankamentem tej drużyny był brak playmakera. Takim z założenia miał być Nikola "NiKo" Kovač kreowany na największą gwiazdę formacji. Ale nie był, bo przecież musiał wziąć na swoje barki ciężar prowadzenia zespołowych partnerów i wydawania poleceń taktycznych, co w gruncie rzeczy zamykało mu drogę do swobodnej i finezyjnej gry. Tej trudności nie pomógł udźwignąć Dauren "AdreN" Kystaubayev, który w moim odczuciu do drużyny nie wniósł totalnie niczego. Jasne, jego występy nie były najgorsze, ale miało to przede wszystkim związek z tym, że w FaZe nadal gra jeszcze czterech innych, niezwykle doświadczonych i utalentowanych zawodników, którzy w pojedynkę są w stanie odwrócić losy meczu.

Drużyna ze światowej czołówki potrzebowała kogoś zupełnie innego. Gracza ponadprzeciętnego, a nie takiego, którego śmiało można byłoby zastąpić innym i nie zrobiłoby to wielkiej różnicy. I tak właśnie zaczął się romans z NEO, który miał do zaoferowania znacznie więcej niż jego poprzednik. Ten przede wszystkim przejął po NiKo rolę in-game leadera, co samo w sobie było już połową sukcesu. Do tego wyszło jego wyjątkowe doświadczenie i niesamowita serwerowa inteligencja. To wszystko złożyło się na lanowy debiut, którego nie powstydziłby się żaden czołowy zawodnik.

Jest jeszcze jeden aspekt, w którym Kubski świetnie wpasował się do koncepcji drużyny – rozpoznawalność. NEO to postać nie tylko szanowana i ceniona w Polsce, ale z całą pewnością daleko poza jej granicami. FaZe od początku budowane było z myślą o stworzeniu gwiazdorskiego składu – i faktycznie obecność takich postaci jak Olof "olofmeister" Kajbjer czy Ladislav "GuardiaN" Kovács pod skrzydłami organizacji zdaje się to doskonale potwierdzać. Polski zawodnik ma więc to, czego potrzeba zespołowi od strony medialnej – sporą rzeszę kibiców i doskonałą markę w esportowym światku.

Czy faktycznie miłość rośnie wokół nas?


Śledź autora na Twitterze – Adam Suski