Niestety Virtus.pro nie poprawiło dziś swojego bilansu w ESEA Mountain Dew League. Rodzima formacja musiała bowiem uznać wyższość Sprout, co nie jest zbyt dobrym prognostykiem przed startującymi dziś czwartymi otwartymi eliminacjami do europejskiego Minora.

Virtus.pro 8 : 16 Sprout

(ESEA MDL Season 31 – 6. tydzień)
8 4 Train 11 16
4 6

Polacy dobrze weszli w ten mecz i to mimo przegranej pistoletówki. Nie bali się oni jednak agresywnych wejść, dzięki czemu błyskawicznie przeszli z wyniku 0:1 do 3:1 i były spore nadzieje, że tę zwycięską serię uda się przedłużyć. Niestety w końcu rozkręciło się Sprout, które po stronie CT świetnie wykorzystywało taktykę z grą dwoma snajperami. W VP natomiast tej snajperki ewidentnie brakowało, bo Michał "snatchie" Rudzki radził sobie dziś fatalnie. Dość powiedzieć, że 21-latek otarł się nawet o "Bonda" i chociaż ostatecznie go uniknął, to i tak nie miał zbyt wielu powodów do radości. Były gracz AGO przegrywał wszystkie indywidualne pojedynki z rywalami i pierwszą połowę kończył z zaledwie trzema fragami z AWP na koncie, tj. z o jednym mniej niż Michał "MICHU" Müller, czyli... nominalny rifler.

Samemu Virtus.pro wcale nie szło lepiej, bo tuż przed przerwą traciło do Sprout aż siedem punktów i jeżeli chciało jeszcze powalczyć o zwycięstwo, to musiało zgarnąć pistoletówkę. I dokonało tego dzięki... snatchiemu, który swoim Glockiem wyeliminował aż trzech oponentów. Rudzki wreszcie się więc przebudził, ale jak na złość z radarów zniknął Arek "Vegi" Nawojski i tylko wspomniany MICHU robił co mógł, by przedłużyć szanse swojej drużyny. Ponad 20 fragów, które ustrzelił 22-latek, to było jednak za mało. Niemcy pewnie parli przed siebie i nawet pojedyncze wygrane VP nie były w stanie zbić ich z tropu. Nic więc dziwnego, że cały mecz zakończył się po 24 rundach, po których piątka znad Renu zatriumfowała 16:8.

Po więcej informacji na temat rozgrywek zapraszamy do relacji tekstowej: